Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość gość

Uwazam, ze dyplom z prywatnej uczelni nie jest nic wart

Polecane posty

Gość gość

Tak wlasnie uwazam i nikt nie przekona mnie ze jest inaczej. Mam za soba rok na prywatnej uczelni. Nie bede zdradzala szczegolow, bo to nie jest wazne, powiem jedynie ze moja byla uczelnia nalezy do tych renomowanych i podobno z wysokim poziomem..... Nic sie nie nauczylam, a za kazda poprawke trzeba bylo placic duzo kasy. Kazdy zdawal, nawet najwiekszy tlumok. Po roku przeszlam na panstwowa uczelnie - roznica programowa ogromna! Mimo dobrej sredniej musialam powtorzyc wiekszosc przedmiotow. Nie dawalam sobie na poczatku rady...Zaliczenie roku bylo napewno znacznie trudniejsze. Dlatego przestrzegam was, nie warto....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Pitu pitu

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Czy sadzisz,że wykładowcy to matoły? za darmo biorą forsę? jestem po prywatnej uczelni i dzięki niej mam dobre zdanie tłumok będzie narzekał na każdej uczelni

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Słaba prowokacja. Musisz poćwiczyć

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Pisz sobie co chcesz. Dyplom państwowej renomowanej uczelni już na nikim nie robi wrażenia. Miałam okazję się o tym przekonać .Było nas kilka osób na stażu, każdy mgr po państwowej uczelni, pracę dostały 2 dziewczyny po zaocznych licencjackich na prywatnej uczelni i w trakcie magisterskich, taki pech :-P

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ja też tak uważam, jak autorka, dyplom z prywatnej uczelni może budzić najwyżej śmiech i politowanie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Calkowicie sie zgadzam bo mialam kiedys przyjemnosc pracy na takiej uczelni. Wykladowcy to w wiekszosci pracownicy uczelni panstwowej, dla ktorych jest to drugi etat. Wiec nie ma tu kwestii braku kompetencji. Ale na niski poziom sklada sie wiele innych czynnikow. Jednym z nich jest rekrutacja. Czesc studentow to oczywiscie inteligentni i zmotywowani ludzie, ktorzy prywatna uczelnie wybrali ze wzgledu na brak mozliwosci podjecia studiow w trybie dziennym (na panstwowej uczelni). Ale przyjmowani sa oczywiscie tez ludzie, ktorzy ledwo zdali mature, a ich mozliwosci intelektualne sa niewielkie. Oszukuje sie ich dajac im miejsce na studiach. Ale wiadomo, priorytetem uczelni jest zarobienie jak najwiecej i jak najszybciej. Do tego dochodza ciagle naciski na wykladowcow (ze strony zarowno wladz uczelni jak i grupy tych mniej rozgarnietych studentow) aby obnizac poziom, bo rozpowszechniona jest niestety mentalnosc typu 'place wiec dajcie mi dyplom'. Szkoda, bo takie uczelnie moglyby byc dobre, ale szanse na ogol marnuja.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Gosc 22:53 zgadzam sie z toba. Tu nie chodzi o niskie kompetencje wykladowcow, tylko o struktury narzucone z gory, zeby umozliwic tym mniej zdolniejszym zdobycie dyplomu. Za granica uczelnie prywatne maja zupelnie inny poziom, inna renome. Tam dostaja sie na studia najzdolniejsi. W Polsce w tej branzy panuje mentalnosc wschodnioeuropejska, oparta na korupcji. Zanim cos sie zmieni (jesli wogole) to musi uplynac jeszcze wiele wody w rzece....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Dodam, że te prywatne uczelnie potrafią być w rankingach wyżej niż publiczne, co jest już totalnie absurdalne, bo mają kasę na to, by kupić wysokie miejsce w takim rankingu. Przykładem jest Akademia Leona Koźmińskiego w Warszawie. Śmiech na sali, tam nawet prac dyplomowych nie ma, a w rankingu uczelnim jest chyba na dwudziestym miejscu, badź trochę poniżej. Jak dla mnie to każda prywatna uczelnia jest gorsza, od nawet najgorszej publicznej.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Przykladem moga byc kierunki filologiczne. Na panstwowej uczelni jezyk danej filologii jest jezykiem w ktorym prowadzone sa zajecia i wyklady od pierwszych dni studiow. Dla wszystkich jest to normalne i uznawane za zwykla kolej rzeczy (dostalam/em sie na filologie, wiec rozumiem tresci przekazywane w tym jezyku). Reakcja studentow takiego samego wydzialu prywatnej uczelni to czesto oburzenie jakoby 'nierealnymi' wymaganiami i protesty, ze oni przeciez nie rozumieja. Nie widza sprzecznosci w tym ze chca byc (lub juz sa) nauczycielami jezyka, w ktorym nie sa w stanie zrozumiec wykladu z przedmiotu kierunkowego.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Masz 100% racji! Tak jest. Napisano na ten temat wiele artykulow, wypowiadali sie wykladowcy, ktorzy mowia wprost: polanalfabeta, ktory PLACI dostaje dyplom, a oni nic nie moga zrobic, bo straca etat i pieniadze.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
To sa moje wspomnienia sprzed kilku lat, ale z Waszych wypowiedzi widze ze niewiele sie zmnienilo.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
23.25. Zgadza sie, tez tego doswiadczylam. Naciski ze strony pana dziekana aby nie 'przesadzac z ambicjami'. I otwarta wojna, gdy wykladowca nie chce dac zaliczenia osobie, ktora nie opanowala podstawowych pojec z pierwszych tygodni kursu. W koncu sama odeszlam, mimo dobrych zarobkow. Nie chcialam sie przykladac do tego zbiorowego oszustwa. Pewnie by mnie i tak wywalili, jak opisujesz, bo przez takiego pracownika jest wysoki odsiew i uczelnia traci kase. Nie zaluje, nie chcialabym stac sie osoba, ktora bym sie pewnie stala przez prace w takim systemie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Heh studiowalam kiedys 2 filologie na jednej z prywatnych uczelni - kierunek na tlumacza. Dostalam sie bez egzaminow, mielismy tylko test jezykowy by zakwalifikowac sie do danej grupy. Oprocz czesnego (ogromnego) za wszystko trzeba bylo placic, np. za dodatkowe zajecia, kolka, sport itp. Co z tego ze zajecia prowadzili z nami profesorowie z Jagielonki, jak ja wyjezdzajac za granice musialam isc praktycznie na (roczny) kurs jezykowy kwalifikujacy mnie na studia. A wymowe mialam tak fatalna, ze czasami wykladowcy nie potrafili mnie zrozumiec. Nawet nie potrafilam napisac eseju, ani pracy zaliczeniowej. Praktycznie bazowalam na wiedzy wyniesionej z liceum, bo niestety na studiach (rok na prywatnej uczelni) nic mi nie daly. Dlatego uwazam, ze prywatna uczelnia to strata pieniedzy. Moich rodzicow bylo stac, zeby mi oplacic cale studia, ale ciesze sie ze jednak udalo mi sie skonczyc panstwowa.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Dyplom prywatnej polskiej uczelni jest tyle wart co dyplom ze stadionu 10-lecia lub bazaru różyckiego.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
A ja skończyłam prywatną uczelnię i mam dobrą pracę, teraz przenoszę sie do Londynu. Skończyłam psychologię,musialam studiowac w Krakowie,tzn zostac w moim miescie,ale na UJ sie nie dostalam bo na te najlepsze publiczne uczelnie na popularne kierunki są strasznie wysokie wyniki, ludzie ze wszystkie maja prawie 100 %. Ale psychologia to było to co chcialam zawsze studiowac i nie chcialam isc na nic innego bo to byloby kompletnie bezsensu. Skonczylam studia a w trakcie robilam różne kursy,odbyłam staz,pracowałam. Potem szkoliłam się w psychologii sądowej,w kryminologii i w psychologii biznesu i reklamy. Na prace nigdy nie narzekalam,robilam i robie to co kocham za dobre pieniądze,czego mogę chciec więcej od pracy. I to wszystko po prywatnej uczelni

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Fakt nie zawsze zdobyta wiedza idzie w parze z kariera zawodowa. Oprocz wyksztalcenia wazne jest tez szczescia. Liczy sie caloksztalt, kompetencje i to jakie wywieramy wrazenie na innych.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ja miałam licencjat na prywatnej uczelni, gdzie poziom był bardzo wysoki. To czego się nauczyłam przez te lata pamiętam do tej pory. Magisterkę kończyłam na uczelni państwowej, gdzie wykładowcy wszystkich traktowali jak debili i tępaków, a "dzieci czytały z książek" jak w podstawówce. Ze znajomymi złamaliśmy schemat, bo analizowaliśmy teksty z książek i dyskutowaliśmy na tematy omawianych przypadków, podając przy tym przykłady z życia. Grupa się na nas obraziła, bo się okazało, że nic po licencjacie nie umieją, a z nami kadrze pedagogicznej się przyjemnie pracowało. Dużo zależy od poziomu uczelni, kadry naukowej i podejścia indywidualnego studentów. Z magisterki nie wiele wyniosłam wiedzy, bo już więcej umiałam po licencjacie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
na zajęciach z filozofii szanowany prof. i zarazem dziekan opowiadał nam jakie problemy mieli studenci uczelni prywatnej z tym samym testem, który wsród nas przeprowadzal, jakos tak przebąkiwał, ze trzeba bylo progi obnizac :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
na prywatnych uczelniach zatrudniani są także nauczyciele,ktorzy maja gowniane pojęcie o podejściu do studenta,krzycza jak do malych dzieci,furiaci szkoda,że władze uczelni nie przeswietlaja takiego delikwenta na n-la,wyrzadza wiele krzywd,wykrzykuje jak pastuch

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
ech, napisze coś na pracy jak kura pazurem ,a jak pytamy się,co napisał-to odpowiada,że sam nie umie rozczytać się i i nie wie co miał na myśli,paranoja

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ja mam zupełnie odmienne zdanie na ten temat. Studiuję w mieście wojewódzkim. Licencjat zrobiłam na prywatnej uczelni, magisterkę robię na państwowej. Pierwsza różnica: studenci na prywatnej uczelni to ludzie zaradni życiowo, którzy są zdeterminowani by osiągnąć wykszaltcenie. Z reguły są to ludzie pracowici, kończą studia, pracują, zajmują się rodzinami, a studia traktują poważnie bo tez na nie z reguły sami zarabiają. Nic dziwnego ze chcą sie nauczyć jak najwiecej. Na uczelni państwowej większość moich "koleżanek" studiuje bo rodzice kazali, bo w sumie to nie wiadomo co z sobą zrobić. Poziom wykładowców to jakaś paranoja. Na uczelni prywatnej traktowano nas z szacunkiem. Do zajęć wykładowycy byli naprawdę bardzo dobrze przygotowani, na zajęciach poruszano aktualne zagadnienia. Większość zajęć prowadzonych w formie warsztatów, wiele z nich zapamietywalam i wiele rzeczy było bardzo przydanych w pracy. Natomiast na uczelni publicznej wręcz przeciwnie. Dodatkową irytację wzbudza we mnie podejście wykładowcy do studenta. Wykładowca umawia się z nami na np. Wpis do indeksu (Indeks papierowy- największe nieporozumienie dzisiejszych czasów) po czym nie przychodzi nikogo nie uprzedzając... Wykładowcy może i są dobrze przygotowani merytorycznie ale chyba im się za bardzo nie chce... albo nie wiem. Na prywatnej uczelni zwyczajnie funkcjonuje to lepiej.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
slyszalam ze pisioy likwiduja prywatne uczelnie. odetnie sie wykladowcow od korytka :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Różnica jest taka że jak robiłem magisterkę w WSGE w Józefowie to przykładałem się do nauki w przeciwieństwie do czasów licencjatu na publicznej uczelni. Po prostu zacząłem doceniać edukację gdy zacząłem za nią płacić ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×