Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość gość

Spokojnych ludzi się nie docenia we współczesnym świecie

Polecane posty

Gość gość

Ze spokojnych można tylko kpić, opluwać. Zdanie takich ludzi nie ma znaczenia. Są mili, nikogo nie obrażają, a mimo to zawsze są na gorszej pozycji i pozostają samotni. Liczy się tylko to, co mają do powiedzenia (a raczej do wykrzyczenia) przebojowe jednostki otoczone wianuszkiem adoratorów (ciekawe bez tych przydupasów też byłyby takie, jakie są).

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
według mnie ci, którzy najbardziej się popisują są najbardziej zdesperowani

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
I potem się dziwić, że spokojni przestają się odzywać. Ciekawe jak mają to robić, skoro te szydercze, wściekłe jak osy osoby ciągle je zakrzykują?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Spokojni są skazani na samotność. Ma się za ich dziwaków i nudziarzy, ocenia w kategoriach nieudaczników, bo nie mają multum znajomych, nie afiszują się gdzie i z kim wychodzą, nie narzucają się. Spokojne kobiety są potrzebne facetom głównie do robienia żarcików - myślą, że jeśli cicha to i naiwna. Dobija mnie takie myślenie. Jestem poważna i poważnie traktuję ludzi.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Co za głupota że spokojni są samotni, samotni są ci którzy nic nie robią aby kogoś poznać. Ja jestem spokojny i "nudny", ale mam znajomych, szanują mnie, liczą się z moim zdaniem, trzeba tylko wyjść do ludzi.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Wychodzić wychodzę, ale ci krzykacze mnie zniechęcają. Wyczuwam, że nie traktują mnie poważnie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Zgadzam się. Jako introwertyczka w końcu doświadczyłam sytuacji, gdzie zostałam sama (poza najbliższą rodziną). Był czas, że dosłownie walczyłam o życie towarzyskie nawet z jako takim skutkiem. Byłam wtedy bardziej przebojowa, można powiedzieć próbowałam wkupować się w łaski zapraszajac na imprezki np., ale w ostatecznym rozrachunku gó/wno to dało, bo nie jestem typową schematyczną ekstrawertyczką wykrzykującą na lewo i prawo o tym co zamieściła/zobaczyła na fejsbuniu (nie mam fb), gdzie się dziś wybiera, co zamierza przyrządzić na obiadokolację i jaką szałową kiecę wypatrzyła na wyprzedaży.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Tralalilalila
Kiedyś w liceum jako spokojna cicha introwertyczka badałam zjawisko tzw klasowej elity. To jest, jakie osoby tworzą klasowe elity, grupę rządzącą, decydującą, tą, z którą kumplowanie się to powód do dumy. Myslalam że może są mądrzejsi ode mnie, doroślejsi, bardziej doświadczeni, obeznani w świecie, inteligentniejsi, że nie będę rozumiała ich żartów itp. I raz na wycieczce klasowej szłam przez jakiś czas na szarym końcu, za elitą, i sluchalam ich rozmów. Poziom był dziecinny, prymitywny, żart kiepski, błyskotliwość żadna. Odtąd wiem, że elita to nie ci, którzy mówią najmądrzej, tylko ci którzy mówią najgłośniej, i cieszę się, że jestem inna, że odzywam się sporadycznie, ale jak już, to w sedno albo z humorem takim że ludzie przez wiele lat pamiętają niektóre moje żarty. Pozdrawiam elitę introwertyków.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×