Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość niekochammatki

Nie kocham swojej matki

Polecane posty

Gość niekochammatki

Chciałabym prosić Was o opinię w temacie, postaram się przybliżyć fabułę. Otóż mieszkałam z moją matką, babcią, bratem, ojciec zaś był cały czas za granicą, wpadał 2 x do roku, co z pewnością bardzo mierziło moją matkę. Zawsze odczuwałam to, że jesteśmy z bratem ciężarem dla niej, choć brat mniej, bo był faworyzowany i przez nią i przez babcię. Moja matka, to słuzbistka, pracowała w państwowej instytucji, wiem że wolała chodzić do pracy, niż z nami siedzieć. Mimo że miała takie możliwości i tego, że ją czasem prosiłam o to, by została ze mną jeden dzień, jak byłam chora, nigdy tego nie zrobiła, wiem że jej koleżanki często chodziły na chorobowe ze względu na dzieci. Matka wychowywanie nas traktowała, jak pracę-odfajkować punkty i z głowy. Nie przelewało się w domu, więc jedliśmy ziemniaki z kefirem, w niedzielę nasmażyła kotletów na 4 dni, by nas nimi zapchać. Ważne było, byśmy byli ładnie ubrani i byliśmy. Bycie matką dla mojej, to wystrojenie dzieci i byle czym nakarmienie, żadnego uczucia, nigdy nie powiedziała nam, że nas kocha, nie przytulała, wiecznie płakała, jaki to ma marny los, czułam się okrutnie wówczas, a wyła kilka razy w tygodniu. Po powrocie z pracy wysłuchiwała tylko babci, czy byłam grzeczna, ewentualnie wydarła się, jak coś zbroiłam, jak nie, to skupiła się opowiadaniu babci, co tam w pracy. Nigdy, ale to nigdy mnie nie pochwaliła, zaś tylko ganiła drac się. Nakazywała za to chodzić do kościoła, nie mogłam jej ubłagać, by w niedzielę odpocząć, miałam modlić sie za jej grzechy, tak jej, bo matka dokonała 2 aborcje i uznała, że zostanie jej to 'wybaczone', jak się świętojebliwa stanie. Często chodziłam do sąsiadki, bawić się z jej dziećmi, miała trójkę i pracowała, jako pielęgniarka, dyżury po 12 h, jednak w domu zawsze był fajny obiad, ciasto, cukierki na stole i najważniejsze-miłość do tych dzieci, jak mi wtedy serce się krajało, jak widziałam tę relację, sama nieraz pchałam się na kolana sąsiadki, by i mnie przytuliła, bo moja matka nie umiała. Dopiero, jak sama zostałam matką zrozumiałam, jak zimna rybą jest moja, swoje dziecko kocham ponad wszystko, obdarowalam ją ogromną miłością, bo sama jej nigdy nie zaznałam, mądrze chowałam, chwalilam jak zasłużyła, nie rosła mi gula w gardle, jak mojej matce, by powiedzieć, jak bardzo kocham syna. Niedawno wykrzyczałam to mojej matce, ale ona uznała, że niejedno dziecko chciałoby miec dach nad głową i co zjeść, a ona o nas dbała, to ze była zimna, to wina jej ojca, który pił, ale to do mnie nie przemawia, bo ja od żadnego z rodziców, ani od babci nie otrzymałam ciepla, a sama potrafiłam je okazać i dać. Matka pomagała mi czasem finansowo, choć głównie kupowała mi i synowi ubrania, tego nie mogę jej zarzucić. Niestety nigdy nie była zbyt inteligentna i zadłużyła mieszkanie na tyle, by zostało ono zlicytowane, to duże, 5 pokojowe mieszkanie po dziadkach, w którym i ja mieszkałam, matka jak się o tym dowiedziałam powiedziała, ze odstąpie o spadku i po kłopocie, tylko że ja nie mam swojego, nie dostałam go za darmo, jak ona od swojej matki, która jej dzieci wychowała. Wyjechałam za granicę. Nie zamierzam wracać, miałam zamiar ją za jakiś czas ściągnąć do siebie, ale zmieniłam zdanie. Matka 2 dni temu zadzwoniła zapłakana (jakby jej płacili za każdą wylaną łze, to byłaby miliarderką), że chciałaby przyjść, przynieść czekoladę wnukowi, jakąś bluzeczkę, którą upolowała w ciuchu, ot to dokładnie, nie po to, by posiedzieć z kochaną rodziną, tylko odfajkować punkt w jej chorej głowie. Powiedziałam, by przestała dla odmiany beczeć, bo wbrew pozorom miała o wiele łatwiejsze życie, niż ja i jest zdrowa (ja jestem mocno chora, ale to nieistotne), a że na budowanie więzów był czas, bo już obie jesteśmy na to za stare, oburzyła się i powiedziała, ze już nigdy nie zadzwoni. Ja wiem, że gro osób ma/miało o wiele gorzej w dzieciństwie, gdzie był alkohol, przemoc, ja być moze wolałabym dostać w tyłek, niż dusić się w tym sztucznym domu, ale nie potrafię pokochać mojej matki, co więcej ona jest zakompleksiona (ja dzieki niej również), wiecznie płacze, narzeka, nawet jej nie lubię. Starałam sobie wmówić, że jestem niewdzieczna, jak dzwoniła, to próbowalam być miła, ale to było straszne, moja matka mnie irytuje. Czy ze mną jest coś nie tak? Wszystkiego łacznie z gotowaniem musiałam się sama nauczyć, nawet nie potrafiła mnie przygotować na czas dojrzewania/okres, tylko podrzucała do łazienki podpaski. Ech, długie wyszło, ale najbardziej, to chciałam to z siebie wyrzucić, bo matka uważa, że jestem diabłem...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
idz do psychologa-psychoterapeuty. W poradni zdrowia psychicznego przyjmują na nfz.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość niekochammatki
Pare literówek sie wkradło, za co przepraszam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Współczuję Ci naprawdę. Pomyśl o tym żeby iść po pomoc do psychologa. Ja też miałam ciężkie dzieciństwo, mam pełno kompleksów przez matkę, nie miałam ojca bo zostawił nas bez słowa, jakiegokolwiek wytłumaczenia. Dasz radę, dobrze że odcięłaś się od tej chorej relacji, musisz zadbać o siebie i o dziecko.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość niekochamamatki
Gość 10.57 Nie uwazasz, że jestem niewdzięczną córką? Moja matka twierdzi, ze tak, bo ona starała, ale ja starałam się 1000 krotnie bardziej, mimo okropnej choroby, bo tak bardzo chciałam, by moja córka czuła się potrzebna, kochana, nie jako zbędny balast na głowie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Nie uważam ze jesteś Niewdzięczna.. jeśli o to pytasz to sama tak uważasz, bo ci to wmawiala cały czas. Mówię Ci idź po pomoc do psychologa.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
smutne :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość niekochammatki
Ktoś jeszcze się wypowie?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Bardzo smutne, ktoś wyżej dobrze powiedział ze powinnaś iść po pomoc. Dasz radę

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość niekochammatki
Dodam jeszcze, że mama leczy się u psychiatry, ponieważ od 20 lat żyje ze swoim kochanym synkiem alkoholikiem i mówiła mi, że ta lekarka uważa, że jestem złą córką, z resztą te długi, w które popadła, to też moja wina, nie samochody syna, tylko mój fluid, czy buty z ciuchlandu, a może 20 zl, jakie mi dawał raz na jakiś czas.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Nie daj sobie wmówić ze jesteś winna.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość niekochammatki
*dawała

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Wyluzuj. Pracuj nad przyszloscia, bo przeszlosci nie zmienisz. Oderwij sie od wszystkich i zyj.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość niekochammatki
Dziękuję za podtrzymanie na duchu, bo naprawdę jest mi bardzo ciężko, przez wiele lat bronilam mamy, jak byłam za granicą, to wydzwanialam do sąsiada, bo inny dzwonił, ze pijany brat się awanturuje, to nie raz usłyszałam, że jestem nie lepsza od niego, bo on chory, ale swojego ojca już tak nie tłumaczyła. Psychiatra mówi, że nie daję mamie wsarcia, bo ona ma DDA i jeszcze brat alkoholik.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Na pewno twoja mama chodzi do psychiatry?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Mnie w tych wszystkich historiach (tak, WSZYSTKICH, 99,9%) zastanawia jedno: zale wylewane tylko i wylacznie do matki. natomiast drogi nieobecny tatus to juz tam obojetne, on niewinny, pewnie z wariatka nie mogl wytrzymac. Szkoda tylko, z z dzieci tez sie wypisal. Nosz kuzwa, przeciez tu jeden w jednego fagas nie tylko "nie przytulal", al ei dachu nad glowa, i zarcia tez nie zapewnil. I te biedne starsze kobiety, ktore inaczej niz z poczuciem winy nie potrafia zyc. No dobra, wkrecaja te klimaty swoim dzieciom, ale sie STARALY, robily jak umialy najlepiej. Nie kazdy potrafi byc "ciepla pielegniarka" z cukierkami na stole, zwlaszcza jesli musi z********ac, nie akzdy tez ma mila pracke, gdzie moze sobie kawe parzyc, nie masz pojecia jaki jest mobbing. I uwierz mi, te latajace na L4 mamusie slono za to placa!! I tak, widze to teraz, kiedy sama mam dzieci, ktre praktycznie widza mnie 5 minut wieczorem. Wiesz, i chyba nic zlego, ze matka chciala opowiedziec o swojej pracy Babci! No ja cie, przeciez ja tez bylam dzieckiem i do glowy nam wtedy nie przychodzilo ciagle zwracanie na siebie uwagi i przeywanie doroslym, cisza i grzeczne zachowanie bylo norma i jakos nie mam traumy z tego powodu. Wlasnie dlatego sie spokojnie czulam, ze moj swiat byl oddzielony od swiata doroslych.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Twojej matce też było trudno. Nie spełniła się w swojej roli. Pewnie nie mogła przeboleć tego że mąż ją zastawił z dziećmi i was o to obwiniala. Biedna ona, biedni wy. Moja mama też wyla surowa, wymagająca, zwracała uwagę na pozory, ubranie, co powiedzą ludzie. Nie ufała mi za grosz, krytykowała, rzadko chwalila i zawsze z 'ale'. Mimo wszystko jednak wiem że ciężko jej się żyło i robiła to wszystko z miłości do mnie, choć chyba odkad skończyła 3 lata nie usłyszałam że mnie kocha, ale wiedziałam to. Dziś widze., że mama była taka matka jaka umiała być, starała się jak mogła. Niestety nie żyje już. Trochę się zblizylysmy jak założyłam swoją własną rodzinę, jak urodziłam swoje dziecko., ale tak w pełni nie nadrobilysmy straconego czasu, nie porozmawialysmu tak od serca,...szkoda. Dziś mi jej bardzo brakuje.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×