Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość gość

depresja porozwodowa?

Polecane posty

Gość gość

Mam 34 lata i jestem rok po rozwodzie. To ja złożyłam pozew, zmęczona sytuacją, kolejnymi coraz gorszymi wyskokami, brakiem chęci do scalania czegokolwiek ze strony męża, poddałam się. Załatwiliśmy szybko wszystkie formalności, wręcz błyskawicznie. Równie błyskawicznie dowiedziałam się, że mój ex ma nową kobietę, z którą mieszka i spodziewa się dziecka. Ja również w okresie okołorozwodowym, aby zapomnieć, z kimś się spotykałam, ale nic z tego nie wyszło, chociaż chciałam, moze nawet się zauroczyłam. W efekcie chyba ta znajomość mnie tylko pogrązyła i utwierdziła w beznadziei mojego życia. Żyję z dnia na dzień, wokól mnie totalna pustka, koleżanki zajęte swoimi rodzinami, mężami. Brak mi sił, motywacji, pasji, by zmienić cokolwiek. Jestem pewna, że mam depresję, czasem mi wszystko jedno co się ze mną stanie dalej. Najgorsze są weekendy - spędzam je w większości zupełnie sama i non stop wyję. Nie mam ochoty na jak niektórzy doradzają - siłownię, sport, znalezienie pasji, umawianie się z facetami z netu. Jestem młoda i atrakcyjna - wiem, bo pracuję z facetami i często mi to mówią - a mimo to czuję, że straciłam najlepsze lata mojego życia, a przede mną nie ma już nic. Nie mam nawet dziecka. Może dla niego było by mi łatwiej się zmobilizować. Dla siebie nie potrafię. Mam dobrą pracę, jestem niezależna, a mimo to samotność zabija mnie z dnia na dzień. Rodzina tego nie rozumie, twierdzą, że szukam dziury w całym. W pracy i przed znajomymi często gram twardą a prawda jest taka, że baterie mam już na wyczerpaniu totalnie. Jak się podnieść?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
mam bardzo podobna sytuacje . Mam 33 lata ale ja jestem jeszcze w trakcie rozwodu. Depresja dopadla mnie po tym jak maz sie wreszcie wyprowadzil. Nie tesknie do niego ale wlasnie mam poczucie ,ze stracilam najlepsze lata swojego zycia i zaluje, ze wczesniej nie kopnelam meza w tylek.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
rozwód jest wielką traumą, takie uczucia i emocje są zrozumiałe, ale nie umiem sobie z tym poradzić. myślę o wizycie u psychiatry. tylko to nie zmieni sytuacji, co najwyżej mi ona zobojętnieje

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ja czuje, ze najgorsze juz za mna, juz mi powoli przechodzi, a byl oktres, ze autentycznie przychodzilam pijana do pracy. Na pocieszenie powiem Ci, ze zazdrosze Ci, ze tak latwo udalo Ci sie uzyskac rozwod. Ja nie mieszkam w Polsce i tu rowod jest dosc skomplikowana procedura.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Hej. Ja jestem przed zlozeniem papierow o rozwod. Jestem przed 30. Nie moge juz zniesc tego zycia. Maz jest starszy 8 lat i zachowuje sie jak wladca. Naduzywa alkoholu, ciagle mnie oklamuje i obraza. Niestety nie mam w nikim wsparcia i boje sie samotnosci. Boje sie ze zostane sama gdy wszyscy wokol tworza rodziny. Nie mam nawet dobrego kontaktu z rodzicami.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość autorka temate
Samotność jest strasznym doświadczeniem, ale trwanie w nieudanym, niszczącym związku jest chyba gorsze. Ja też się bałam samotności, dlatego odwlekałam decyzję o definitywnym rozstaniu. Dziś jestem sama, źle mi bardzo, próbuję zagłuszyć to uczucie używkami, czuję, że mam depresję. Ale co? Żyję. I pewnie z tego wyjdę. Jeszcze nie wiem jak, ale wyjdę

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
poczeba wam bolca

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Przecież jeszcze jesteście młode. Potrzeba czasu. A co ja mam powiedzieć o rozwodzie po 25 latach mał. Tylko że ja nie oceniam tych lat jako stracone. Z małżeństwa mam dwie wspaniałe córki.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Wiek o niczym nie przesądza. Zależy co komu pisane. Ja mając lat 35 mogę już nigdy nie poznać nikogo, albo poznać za dobre 20 lat, kiedy na dzieci już szans żadnych, a Ty mając większy bagaż lat możesz zakochać się nawet jutro. Przy czym już swoją rodzinę - dzieci - masz. To, że jesteśmy młode, to żaden argument. Kwestia nadziei. A ja nie mam żadnej

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Na temat rodziny masz racje. Choć w moim życiu były również chwile załamania,gdy zmarł mi syn.Miałem 30lat. Wtedy żałowałem,że założyłem rodzinę. Uwirz mi. Przed Tobą jest jeszcze wiele wspaniałych momentów życia. Zmień swoje nastawienie i zobaczysz jak wszystko sie zmieni.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Wiem, że w zmianie nastawienia leży całe sedno. Ale ja już nie mam siły się oszukiwać, wmawiać sobie, że będzie dobrze. Czuję, że nie będzie. Nie angażuję się łatwo w znajomości, ba, ostatnio nawet nie bardzo mam gdzie je zawierać. Nie tylko nie wierzę, ale wiem, że nie spotka mnie już nic fajnego. Nie widzę sensu w życiu praca>dom>praca.. Po co to? żeby płacić rachunki i dalej żyć nieszczęsliwym?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Nie wiem jak wyglądało Twoje małżeństwo. Wiem jak wyglądało moje. Znaliśmy się dwa lata przed ślubem. 23 lata małżeństwa było bardzo udane mimo że mieliśmy tragedię o której pisałem. Wszyscy znajomi rozwiedli się,a my jako jedyni byliśmy razem i pomimo upływu czasu kochaliśmy się. Wszyscy nam zazdrościli. Zawsze mogłem na ex liczyć. Była super Mamą i żoną. Ostatnie dwa lata małżeństwa to walka z alkoholizmem żony. Zrobiłem wszystko co mogłem. Doprowadziłem do rozwodu by się opamiętała. Nic z tego. Wyprowadziła się do alkoholika(niby nie pijącego) Dzieci zostały ze mną. Teraz pomyśl co ja czuję. Najukochańsza osoba wbiła mi nóż w plecy. Przeżyliśmy razem tyle wspaniałych chwil i wszystko na nic. Nigdy bym nie pomyślał ,że coś takiego może mnie spotkać. Mimo wszystko wierzę że jeszcze coś dobrego może nas spotkać. Głowa do góry.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Może chciałaś zbyt szybko wyzdrowieć po rozwodzie. To trzeba przechorować. I nie nastawiaj się że zaraz będzie ok. Trzeba czasu. Napewno są jakieś zajęcia które sprawiają Ci przyjemność. Daj sobie trochę luksusu i przestań myśleć w czarnych barwach.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Nie, obecnie nic nie sprawia mi przyjemności. Nie wiem, czy za szybko chciałam wyzdrowieć, wkurza mnie, że on nawet w małym procencie nie odchorował tego jak ja. Jest szczęśliwy, zakłada rodzinę. A mi z życia zrobił totalne piekło. Przemoc emocjonalna, alkoholizm, pracoholizm, oszustwa, długi za moimi plecami, zdrady. Chyba tak naprawdę mnie nie kochał. Jego next wcale nie jest młodsza, zdecydowanie gorzej ode mnie wygląda, jest po dwóch nieudanych małżeństwach, z dziećmi, miała bujną przeszłość i co? Okazała się ode mnie lepsza, z nią jest szczęśliwy. A ja sama jak palec ciągle myslę, co zrobiłam źle :( Do tego jeszcze ta moja znajomość po rozwodzie, która nie wypaliła. Nie byliśmy w związku, ale czuję, że w związku byłby gorszym egzemplarzem niż mój ex. Nie pchałam się w to jakoś intensywnie. Ale poczucie goryczy i porażki jest. A teraz wyjatkowo silne. Może ze mną jest coś nie tak :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Dam Ci takie "mechaniczne" rady, ktore o dziwo, bardzo skutkuja. Znam to z autopsji. Po pierwsze, w dni wolne postaraj sie zawsze o strukture dnia i trzymaj sie jej. To znaczy, kazdego dnia rano wstajesz, od razu prysznic, potem godzina sportu, najlepiej na swiezym powietrzu. Potem powiedzmy gdzies kawa z gazeta w kawirni albo w jakims miejscu publicznym. Na zewnatrz nie bedziesz "wyla" jak to okreslilas i kiedy odbebnisz takie proste czynnosci ze swojego planu bedziesz miec poczucie pewnego dokonania. Pisalas, ze nie masz ochoty na sport. Doskonale to rozumiem, ale niestety musisz sie zmusic. Idz chocby szybim marszem przez miasto - to tez pomoze. Wysilek fizyczny spala hormon stresu w naszym ciele, ktory wlasnie jest opowiedzialny za uczucia depresyjne. Zmus sie do biegania - chocby 10 minut biegu, 10 minut marszu, znowu bieg itd. Wkrotce zobaczysz roznice w nastroju.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
bardzo Ci dziękuję :) na pewno spróbuję, co mi szkodzi? dzięki 🌼

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Muszę jeszcze coś dodać. Nie porównuj się do jego obecnej. To nie ma sensu. Moja była miała w domu wszystko. Miała dzieci, dom,swoje auto,stabilizację finansową,nie musiała pracować i nie chwaląc się kochającego męża. Moje rodzeństwo powiedziało mi że ona w naszym małżeństwie miała wszystko, nie dostała tylko wp*****l. I co . I poszła mieszkać do alko,bierze pożyczki chwilówki i wynajmuje podobno jakiś pokoik. Do dzieci powiedziała ostatnio że złego słowa nie może powiedzieć na mnie i nasze małżeństwo,a ten fagas to totalna pomyłka. Dlatego nie staraj się zrozumieć jego .Lepiej zająć się sobą. A propo,ja biegam co drugi dzień 10km.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
mam to samo z tą różnicą że ja mam depresję staropanieńską i jestem młodsza o 2 lata od Ciebie :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Wiem, że porównywanie nie ma sensu. Czuję, że on też wie, że to nie jest najlepsze co mogło go spotkac, no ale mleko się wylało. Dziecko w drodze, odwrotu nie ma. Mnie jeszcze strasznie mocno dobiło to, co mnie spotkało po rozwodzie. Najpierw sielanka i deklaracje, nie byłam zbyt otwarta, bo wiadomo za wcześnie. No i jakoś to się rozmyło, rozeszło po kościach. Coraz więcej niedopowiedzeń, fochów. Teraz nie odzywamy się do siebie, a ja cierpię. Koleżanko z depresją staropanieńską - skąd jesteś? Może okaże się, że mieszkasz niedaleko, mogłybyśmy sobie potowarzyszyć w niedoli ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
gość wczoraj ty ją zostawiłeś a to ona ci wbiła nóż w plecy? czy nie przysięgałeś być z nią na dobre i złe wspierać jw zdrowiu i w chorobie oraz nie opuścić jej aż do smierci?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
gościu, którego zona bierze dziś chwilówki - macie dzieci, wiele Was nadal łączy. Myslałeś, żeby spróbować raz jeszcze?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
gość dziś jestem z Warszawy a Ty?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
no niestety - wrocław :P

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Do 11:05,08,09 Jestem z centrum Polski. Ten Wrocław to podszyw. U nas nie ma co ratować. Za dużo krzywdy mi zrobiła. Dwa ostatnie lata to ciągła walka z jej chorobą. Naprawdę wiele robiłem by jej pomóc. I pewnie dalej bym robił ,ale zdrady już nie potrafię wybaczyć.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Więc nie masz czego żałować. Dobrze, że znalazłeś odskocznię, widać się da. Wydaje mi się, że gdybyśmy my mieli dzieci, nie podjęła bym tak łatwo decyzji o rozwodzie, mimo, że skrzywdził mnie niesamowicie. U nas w tle też była jego choroba psychiczna, która dała o sobie znać dopiero niedawno. Nie chciałam go zostawiać w chorobie, dlatego zwlekałam. Cóż, mój pozew to była tylko formalność, bo tak naprawdę to on mnie zostawił mentalnie juz dawno temu. A ja jeszcze próbowałam reanimowac trupa. o tym wszystkim niby mu zazdroszczę, że jakoś spadł na cztery łapy i układa sobie życie, ale siebie teraz w innym związku kompletnie nie widzę. Życie jest okrutne!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
do 11.05 Cała przysięgę mał. złamała ex. To pytanie powinno być do niej. Miłość,wierność i uczciwość. Pozew złożyłem bez orzekania by nie wywlekać i wykorzystywać jej alkoholizmu. Składałem go z myślą ,że się otrząśnie. Zacznie też walczyć o siebie i o nas. Tydzień po rozwodzie wyprowadziła się. Co miałem jeszcze zrobić. Nie chcę opisywać tu jak przed rozwodem mnie raniła,bo i tak przez większość kobiet nie zostanę zrozumiany.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Przez większość pewnie nie. Ja wiem co znaczy życie z alkoholikiem. Dobrze zrobiłeś ze się rozwiodles i wiem że to była ostatnia próba ratowania jej. Niestety choroba alkoholowa jest straszna, my w sumie nie jesteśmy w stanie zrobić nic żeby bliskich nam ludzi wyleczyć, tylko oni sami są w stanie zmienić swoje życie. Szkoda tylko że na niektórych nie działa nic

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Cygan36
No nie wiem czy jesteście jeszcze takie młode w wieku 30 paru lat po rozwodzie jesteście kobietami drugiej kategorii i wasi rówieśnicy raczej takie olewają bo teraz goście 30 paroletni śmigają z partnerkami 8-10 lat młodszymi.No ale każdy ma prawo do szczęścia ,miłości i lepsze jutro :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość spiepszylam sfoje zycie
Jestem po rozwodzie od niedawna i tez sobie nie radze. Zlozylam pozew, wtedy swiecie wierzylam, ze robie dobrze. Wydawalo mi sie, ze go nienawidze, za to co mi zrobil. Maz pil, bil mnie po alkoholu, byl okropny. Teraz on nie pije, spotykamy sie ze wzgledu na dziecko i on jest zupelnie innym czlowiekiem. Emocje opadly, on bardzo szybko kogos poznal i jest z nia. ja siedze sama z dzieckiem i rycze kiedy dziecko nie widzi. Rycze z bezsilnosci, z samotnosci, z poczucia straconego czasu. To jest straszne. Od jakiegos czasu dochodzi miedzy nami do zblizen, ja od paru lat nie mam faceta (rozwod trwal pare lat), potrzebuje seksu jak cholera. Gdy rozmawiamy on daje mi sygnaly ze zawsze bedzie mnie kochal, ze zawsze bede wazna w jego zyciu, po czym wraca do niej. Jestem rozbita. Nie mowilam mu o swoich uczuciach, nikt o tym nie wie, na zewnatrz "swietnie" sobie radze. wewnatrz ruina. Moze ktos madry podpowie mi co mam robic. Tylko prosze nie oceniajcie mnie, bo wiem, ze robie zle.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Oczywiście, że nie mam na celu oceniać Twojego postępowania, ale w tym wszystkim najgorsze jest to, że niszczysz siebie. Tylko Ty przeżyjesz ze sobą całe życie i musisz o siebie dbać. Sama widzisz, że po każdym spotkaniu z ex popadasz w czarna rozpacz. Wierz mi, on Cię już nie chce, inaczej byłby z Tobą, a nie z nową kobietą. Ja też jestem sama, potrzebuję seksu, ale przenigdy nie dała bym mu tej satysfakcji, że mnie użył i poszedł w swoją stronę. Nie jemu, wystarczająco mnie skrzywdził. Piszesz "Gdy rozmawiamy on daje mi sygnaly ze zawsze bedzie mnie kochal, ze zawsze bede wazna w jego zyciu, po czym wraca do niej". Mi to wygląda na Twoje fantazje, myślenie życzeniowe. Dopatrujesz się tych sygnałów na siłę, bo bardzo byś chciała, żeby tak było. Obudź się wreszcie. On już Cię nie kocha, co gorsze - nawet Cię nie szanuje. Nie pomyśli nigdy o Tobie w kategoriach "ta moja ex, to nawet fajna babka była, silna, z godnością". Sypiając z nim, będąc na jego skinienie, jesteś w jego oczach słaba. Pół biedy, ze sama to przyznajesz - ok, rozumiem to. Ale on nigdy nie powinien tego wiedzieć, odczuć. Ostatnio mój ex zadzwonił do mnie po roku czasu. Pogadać. Od tak. Mimo, że mnie skręcało, jest mi diabelnie źle, miałam łzy w oczach, szybko go zbyłam i kazałam zająć się nową panią, żeby jej nie odstawił takiego świństwa jak mi. Niech wie, że stracił kobietę z klasą. W małżeństwe nie dawałam sobą pomiatać i doszło do rozwodu, więc dlaczego teraz miałabym mu dać okazję do odarcia mnie z godności? NIGDY!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×