Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość gość

Problem. Mój mąż chce zamieszkać w jakiejś totalnej dziczy

Polecane posty

Gość gość

Mamy z mężem jedno dziecko i mieszkamy w ciasnym mieszkanku 40 m. Nie mieścimy się w nim i wybuchają awantury. Chciałabym się wyprowadzić ale cenię sobie życie w mieście. Podoba mi się że wszystko mam tu pod nosem. Czego bym nie chciała załatwić to mam wszystko na miejscu. Nie tracę czasu i pieniędzy na dojazd. Bardzo mi się to podoba. Doceniam to bo przez pierwsze 28 lat mojego życia mieszkałam poza miastem i wiem jak upierdliwe było jeździć ciągle do miasta za byle pierdołą. A więc chciałabym się przeprowadzić do większego mieszkania ale mąż nie chce słyszec o większym mieszkaniu, on sie upiera że chce mieć dom i jest w tym bardzo stanowczy. Myślę sobie że no dobra ostatecznie można by wyszukać jakąś działkę żeby się chociaż w 10 minut można było dostać do tego miasta. Czytamy ogłoszenia, oglądamy te działki i załamałam się bo on przypala się strasznie i z miejsca chce kupować takie działki które są w jakieś totalnej dziczy z dala od szczątkowej choćby cywilizacji. Jedyne co to może jakieś sąsiedztwo być aby był tylko dostęp do mediów a tak to mogą być lasy i łyse pola. Już w jednej takiej działce się zakochał to cały dzień się kłóciliśmy. W końcu przeze mnie zrezygnował, chociaz był zły na mnie o to i przeżywał. Zniechęcił sie na kilka miesięcy do oglądania działek. Ostatnio temat ciasnoty mieszkania znów zaczął powracać, bo wiadomo że z takim małym dzieckiem to w takim mieszkaniu nie ma żadnej przyszłości. Szczególnie że planujemy drugie za rok. Zaczęłam go na nowo cisnąć żeby organizować jakąś zamianę tego mieszkania na większe. I znowu to samo mi mówi, ze albo dom albo nic. Na to na nowo ogłoszenia. Coś tam oglądaliśmy. Nie było szału bo dość daleko od centrum no ale od biedy jakaś tam Biedronka była, jakaś szkoła kościół były tylko niestety blisko torów kolejowych. Poszliśmy oglądać inną działkę i mąż jak usłyszał cenę bardzo atrakcyjną to oszalał. Jak pojechaliśmy na miejsce i zobaczył że działka jest w totalnej dziczy to już całkiem oszalał. Był bardzo ucieszony, a ja wściekła. Zaczęłam wymieniać wszystkie wady takiego życia z dala od cywilizacji, że co mi z tych pięknych widoków skoro nie będę mieć czasu ich podziwiać, bo moja głowa będzie zajęta organizowaniem dojazdu wszędzie za każdą pierdołą i walką z odległością. Nie chciał słyszeć moich argumentów, uważał że wymyślam, że moje problemy są z d**y wzięte. Wybuchła mega awantura w samochodzie. Powiedział że albo na jego warunkach albo będziemy sie kisić w tym mieszkaniu po wsze czasy bo on go na pewno nie zmieni na większe. Ręce mi już opadają

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
zmień męża

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
23:37 zobaczysz, kiedyś postanowisz opisać tu jakiś swój problem jak to na kafe to ci ktoś wtedy napisze 4/10. Będziesz sie miło czuć

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
a bedziesz miala samochod do dojazdow?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Dokładnie- masz prawo jazdy i samochód do swojej dyspozycji? Też myślałam że mieszkanie w centrum mnie męczy, a poza miastem będzie fajnie, zieleń i świeże powietrze... ok, wychodzenie na taras w piżamie, na poranną kawę jest cudne, dziecko biegające po podwórku pół dnia, wchodzące na drzewa- szczęśliwe, ale jak człowiek 2 tyg nie ma książek bo nie może się wyrwać do biblioteki, do przedszkola dziecko trzeba wozić autobusami z przesiadką i zajmuje to ponad 40 min, w najbliższym ubogim sklepiku nie kupię ulubionej gazety, pieluch dla dziecka i mam jeden ser do wyboru, i właściwie poza tym podwórkiem i drzewami nic nie oglądam, to już nie jest tak fajnie, wesoło i przyjemnie. A tyle dobrego że chwilowo wynajmowaliśmy. Autorko- może to dla Was wyjście na jakiś czas? Wynająć taki domek w dziczy i zobaczyć jak się Wam mieszka, jakie to ma wady i zalety, jak się z tym czujecie? Mąż w ogóle mieszkał kiedyś w domu czy ma tylko swoje własne wyobrażenia o tym jak to fajnie będzie? Bo w mieszkaniu nie musi się martwić o klatkę schodową, o skoszenie trawy, przygotowanie opału, o wymianę dachu i pionów kanalizacyjnych, bo wieczorem wyskoczy do nocnego po papierosy albo wyjdzie z kolegami na piwo i wróci na piechotę albo weźmie taksówkę za 15 zł.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×