Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość gość

Kiedy macierzynstwo stalo sie dla Was przyjnoscia? Szczerze..

Polecane posty

Gość gość
Dla mnie mimo ze starsze dziecko daje caly czas popalić to zdecydowanie wolę dzieci, które chodzą mówią i można z nimi zrobić coś więcej niż machanie grzechotką

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Co do starszych dzieci - myślę , że to indywidualna sprawa, bo i efekty wychowania , i charakter, i sytuacja , w jakiej sie ktos znalazł, wiec trudno uogólniac, kazdy moze mówic w swoim imieniu. Dla mnie im starsze dzieci, tym było lepiej, ciekawiej, zawsze sie cieszyłam z ich sukcesów, a im bardziej dorosłe, tym te sukcesy były większe, nie tylko w oczach matki, ale i innych. Dla mnie to własnie spijanie śmietanki, nie wiem, na ile zaważyło wychowanie ( choc przykladałam sie naprawdę), na ile ich cechy wrodzone, grunt, ze jest świetnie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
A dla mnie najprzyjemniejsze chwile to te gdy dzieci były noworodkami.Grzeczne,dużo spały.Nakarmiłam,położyłam.Teraz są uczniami-pyskują,wybrzydzają obiad,bałaganią,brudzą.Taka kolej rzeczy :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
dla mnie od początku było przyjemnością, ale to dlatego że zostałam dośc młodo mamą. Miałam dużo siły, pomysłów i trochę takiej beztroski w sobie. Dzięki temu nie panikowałam z byle powodu, choć oczywiście byłam czujna...nie zaniedbałam siebie, jak nie dospałam tragedii nie było, młody organizm szybko się regeneruje...a i cierpliwosci mi nie brakowało. Dzisiaj nie zdecydowałabym się za nic w świecie, jestem już zupełnie inna osobą...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Tasmanska
Moja mala z roku na rok coraz bardziej potrafi dac popalić ponieważ coraz więcej potrafi wyczuć kogos slabe punkty i to wykorzystuje , czy to w skzole , czy tow domu. Bywa ze nic na nia nie działa, ewentualnie łojciec jak jest przy niej, ale nie da się całodobowo tak bo to awykonalne

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Tasmanska
gość dziś - mam identyczny pogląd taki sam jak twój. Dzieci starsze potrafią jzu w pełni swiaodmie tak dac w ksc ,ze idzie się zachlastać, ale jednaj czujesz ,ze już przebywasz z człowiekiem w pełni rozumnym, który mowi, w dyskusje można się wdac, chodzi i samo przy sobie cos zrobi, samo zje, ma coraz więcej inteligencji. Wtedy czuje się ze otaczasz się z juz z rozumną istita, pomimą ze nie rzadko uparta i wredną, ale nie z malym obślinionym potworkiem z co rusz pelną pieluchą, który wiecznie dziwne wydaje , czy 2 latek w fazie pierdoollca drący gębe w nieboglosy dla zasady . Takie dzieci sa wręcz odrazające i głupiutkie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
20:42 to zalosne co piszesz. Ja jestem wartoscia sama w sobie, mpke zycie jest lekkie i przyjemne bo tylko idioci sami sobie robia pod gore. Kto normalny stwarza sobie problemy i sytuacje zeby bylo ciezko? Nikt normalny. Jednak to ze mam przyjemnie nie oznacza ze plytko, jestem szczesliwa a to jest cel zycia:) Ty z kolei musialas stworzyc sobie kogod bo sama dla siebie i twoje otoczenie nie bylo wartoscia, bylo plytkie. To przykre dopiero. Stwarzac sobie dziecko bo nie ma po co zyc,porazka.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
do autorki wpisu powyzej - zwykle tak jest, ze jak sie kogos bardzo kocha, kogos kto jest twoim najlepszym przyjacielem, kochankiem, partnerem w kazdej dziedzinie zycia, to chce sie miec z nim dziecko ;) i wszystkie te filozofie i plany o beztroskim, leniwym przejsciu przez zycie w koncu biora w łeb - bo dziecko jest miloscia, która stała sie widzialna, i która chce byc dzielona z drugim najblizszym twemu sercu człowiekiem. ja do 30-tki sie bawiłam, szalałam, podrozowalam, mieszkalam w kilku krajach, a potem zwyczajnie dałam sie namówic zakochanemu we mnie bez pamieci mezowi na dziecko;) tak sie stało, ze mamy blizniaki :D maja półtora roku i nadal jest bardzo bardzo ciezko (dlatego wpisy mam pojedycznych dzieci zawsze niezmiennie mnie bawia... - bez obrazy, po prostu jedno dziecka naraz to dla mamy blizniaczej jest zabawa). ale bedzie dobrze, i damy rade, bo kocham i jestem kochana.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Pierwsze pół roku to była bajka, ale dopiero ogarniałam siebie i dziecko. A potem jak mały zrobił się mobilny, a jeszcze mało rozumny, to jakiś czas był koszmar. Też miałam uczucie że wysysa ze mnie energię. Naprawdę fajnie i przyjemnie zrobiło się jak miał jakieś 2,5-3 lata, mogliśmy się już dogadać, odpadły pieluchy, miał regularny rytm życia, nie było już jakiś cyrków, scen, w domu wiedział jak się zachowywać, po prostu już jakieś efekty wychowywania było widać. A teraz ma 5 lat i jest super. Przede wszystkim można z nim porozmawiać na każdy temat, mówi z czym ma problem a nie wrzeszczy rzucając się na podłogę, można z nim zrobić jakieś ustalenia, umówić się na coś. Wie jak się zachowywać poza domem, nie muszę mieć oczu dookoła głowy w sklepie, w autobusie bo już nie próbuje wykręcać dzikich numerów. Można zabrać go spokojnie na długie wakacje- we wczesnym okresie niemowlęcym to nie był problem, ale jak miał rok czy półtora to momentami mało relaksujące nasze wyjazdy były i niewiele miały wspólnego z wypoczynkiem. Można go zabrać do muzeum bo mamy wystawy czy ekspozycje dla najmłodszych również, na warsztaty dla dzieci, pooglądać coś na mieście, iść z nim "na kawę" (strasznie polubił siedzenie w kawiarni czy cukierni), można mu poczytać coś mądrzejszego niż "gdzie jest moja krówka". Zgrzytałam zębami miesiącami pokazując obrazki w książeczkach dla dzieci... W kuchni jak pomaga w gotowaniu, to faktycznie to odczuwalna pomoc a nie rozsypywanie mąki i rozlewanie mleka jak wcześniej. Wymaga już niewiele pomocy, sam się ubiera, przebiera, myje zęby, obsługuje się w toalecie, naleje sobie picie, zrobi prostą kanapkę, sprzątnie po sobie, spakuje sobie coś co będzie mu potrzebne jak wychodzimy. Czyli generalnie- jest bardzo fajnie i wygląda na to że do jakiegoś tam okresu buntu będzie coraz lepiej :) A co do "spijania śmietanki"- moja mama z kolei zawsze powtarza że myślała że jak dzieci dorosną to odetchnie i nie będzie się tak martwić. Teraz się zamartwia tak razy 2 (albo 3,4), bo również myśli o tym że mój mąż jest chory, że bratowa straciła pracę i źle to wytrzymuje, że siostrzeniec złamał nogę, słowem- martwi się dalej i o dzieci, i ich małżonków, i wnuki. Ale to taki typ, może u mnie będzie inaczej?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
macierzynstwo moze byc przyjemnoscia jak sie zaakceptuje fakt ze bycie rodzicem zmienia wszystko bezpowrotnie. tak, bedziesz zmeczona i bedziesz padac na pysk pod koniec dnia jeszcze nie raz, tak w domu bedzie boordel, nieraz brak obiadu a ty bedziesz wygladac jakbys sie w lustrze nie ogladala od tygodnia, tak bedzie szarpanina z dzieckiem ktore zachowuje sie jakby mialo motorek w doopie a twoj maz byc moze bedzie udawal ze jest idiota i zamiast ci pomoc usiadzie sobie na kanapie, wlaczy tv i jeszcze sie zapyta co jest na kolacje. ale wystarczy ze przypomnisz sobie dlaczego chcialas miec dziecko, jak na nie czekalas, jak ogladalas zdjecia z usg a teraz jak twoje dziecko usmiecha sie do ciebie, zasypia w twoich ramionach, rosnie i jest zwyczajnie takim zupelnie nowym malym czlowieczkiem, ktory ma duzo z ciebie, to zrozumiesz co to znaczy cieszyc sie z macierzynstwa. dla osob ktore dzieci nie lubia i/lub nigdy ich miec nie chialy, bycie matka ma same minusy i jest wyborem typu "strzelic sobie w stope". ale to dlatego, ze zadowolenia czy spelnienia z macierzynstwa nie da sie wymierzyc na podstawie poziomu wypoczecia czy jakosci spedzanego wolnego czasu. bo bycie matka ma zupelnie inny wymiar. to jest kwestia biologii, instynktu i checi (swiadomej lub nie) pozostawienia po sobie nowego zycia. bycie szczesliwa matka w duzej mierze polega na zaakceptowaniu chaosu, zmartwien i niedociagniec, a takze na odkryciu i pielegnowaniu siebie w nowej roli.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
To sprawa indywidualna. Sa ludzi szczesliwi w rodzinie, w malzenstwie, w macierzyństwie , w pracy, w zyciu, a inni nie. Mnostwo czynnikow na to wpływa. Ja jestem szczesliwa - może mi sie tak dobrze uklada, moze mam optymistyczny charakter, moze na to zapracowalam, trudno powiedziec, co najwazniejsze. W kazdym razie dzieci to dla mnie nieskonczone źrodło radości, im są starsze, tym wieksze. Jak czytam, ze starsze sa gorsze, bo pyskuja, nie uczą sie, maja zle towarzystwo, sa z nimi kłopoty - to dla mnie akurat abstrakcja , bo czegos takiego nie doswiadczałam- ale wierzę, ze ktoś inny mogł. Tyle,ze nie warto uogólniać, u mnie powiedzenie "male dzieci- maly kłopot - itd" sie nie sprawdziło :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
12.41- najpiękniejsza wypowiedź, jaką czytałam...czuję, ze masz bogate życie uczuciowe i nie jesteś jedną z tych łachudr o tanim postrzeganiu zycia i uczuć, co to życie uczuciowe podsumowują stwierdzeniem: kocham dzieci bardziej od męża. W Twoim sercu macierzynstwo jest tak bardzo wyplywające z małżeństwa i osadzone w jego kontekście, że ...aż nie wiem co. jesteście spełnieniem tego, jak być powinno, najzdorwsze podejście, najzdrowsza rodzina i ustosunkowanie mentalne do konceptu RODZINY, która wypływa ze zwiazku i na nim stoi. Chyba sobie skopiuję Twoją wypowiedź do prywatnego folderu;-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
12:41 jasne ze tak ale pisanie ze zycie bez dzieci jest plytkie to glupota.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Autorko, doskonale cie rozumiem. Mam prawie 3 latka i 16 miesięczne dziecko. Starsze w przedszkolu, młodsze niedawno poszło do żłobka. Miałam obawy czy to nie za wcześnie, ale z drugiej strony doskonale pamiętam jak parę miesięcy temu nie chciało mi się wstać z łóżka, brałam extraspasmine aby nie drzeć się na dziecko. Nie wiem czy to baby blues (takie epizody miałam od porodu drugiego dziecka) czy jakaś depresja. Z jednym dzieckiem było mi łatwiej, ale ciężkie chwile też były. Najlepiej jak dziecko już mówi tak, że można się z nim dogadać to wtedy jest generalnie łatwiej. Dziecko jest też już bardziej samodzielne, mama na trochę czasu dla siebie albo może spokojnie coś zrobić. Wytrwałości życzę Aha, i jesteśmy z mężem sami w dużym mieście, nie mamy znajomych do których można w każdej chwili wpaść i pogadać, rodziny której możnaby podrzucić dziecko. Stąd też decyzja o złobkach i przedszkolach.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×