Gość Gryph Napisano Kwiecień 30, 2016 Mieszkam z krewnym, którego się boję i nienawidzę równocześnie.On ma 74 lata, więc powinien już chyba nie widzieć, nie słyszeć, nie chodzić. Nie! On WSZYSTKO widzi, wszystko słyszy, NIC się przed nim nie ukryje. Nie rozmawiam z nim, bo go nienawidzę, żadna przyjemność dla mnie rozmawiać z tym nikczemnikiem. Ale on wchodzi czasami do mojego pokoju, zamyka drzwi i całą godzinę prowadzi monolog, krytykuje mnie i ze WSZYSTKIEGO rozlicza. Ja słucham, ale w myśli chcę, żeby się uciszył. Nienawidzę go za to, że wszystko widzi, że nic się przed nim nie ukryje. Jest bezwzględny w słowach, nie ma żadnych oporów, żeby mnie obrazić, zranić słowem. Niedawno były moje urodziny, przyjechała rodzina. On, gdy wszyscy już usiedli, powiedział: to teraz zaprowadzisz gości na górę i pokażesz im program komputerowy, gdzie zapisujesz swoje wydatki (to on mi kazał ten program prowadzić). Babcia zaczęła protestować, że nie po to przyszli, żeby coś takiego oglądać, że nie chce tego widzieć, to ten nikczemnik na nią zaczął krzyczeć, powiedział; ty się nie odzywaj. Ja nike znosze adwokatów, nei znoszę. Ona skuliła się ze strachu i zamilła. Marze o tym, żeby on popełnił jakiś błąd, żeby w życiu noga mu się powinęła, ale NIE. Jemu się wszystko udaje. Przepraszam, ale musiałam się wyżalić. Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach