Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość gość

Świat stanął na głowie? Czy ja mam złe doświadczenia?

Polecane posty

Gość gość

Czy to ja mam takie przykre wyobrażenia i doświadczenia, czy obracam się w złym towarzystwie?Czy jest tak naprawdę? Świat stanął na głowie? Do tej pory moje związki nie wychodziły, a to raz zostałam odrzucona, a innym razem Pan stanowczo żądał abym mu się całkowicie podporządkowała. Wierząc (początkowo), że mam poważny problem i dzięki temu nie umiem nawiązać fajnej relacji z mężczyznami zaczęłam przyglądać się związkom moich koleżanek. Chciałam zrozumieć jakie błędy popełniam i uznałam, że może mam problem w komunikowaniu się z mężczyznami, ale to co zaobserwowałam przeszło moje wyobrażenia. Jedna koleżanka daje się poniżać swojemu "mężczyźnie", inna była świadkiem tego jak jej facet całuje inna dziewczynę (spuściła wzrok niewzruszona, a mnie zbeształa, kiedy chciałam dać swojemu ex szanse- oczywiście mój ex mnie nie zdradził ) Jeszcze inna koleżanka, która strasznie mnie uczulała na szacunek wobec samej siebie, po kłótni ze swoim facetem (on chciał wyjść od niej z domu i zrobić przerwę) pobiegła za nim i desperacko nie chciała go wypuścić z domu. Inna koleżanka stwierdziła, że jest bardzo szczęśliwa w związku z facetem, dla którego sprzedaje swoją duszę. Całe życie mu podporządkowała. Swojego już nie ma. Jest tylko ON. Mnie jednak traktowała z góry, kiedy żaliłam się jej z moich problemów związkowych. Swojemu ostatniemu mężczyźnie nie chciałam się dać podporządkować. Wszystko sprowadzało się do tego, że większość rzeczy musiało być tak jak on tego chce. Sprawa zakończona. Po tym wszystkim przestałam wierzyć w szczere, zdrowe relacje. Może trochę przesadzam, ale wydaje mi się, że aby utrzymać faceta kobieta musi się całkowicie mu podporządkować, a dziewczyna która ma silny charakter i nie pozwoli się źle traktować nie ma szans utrzymać mężczyznę przy sobie (przecież w jego życiu pojawi się kobieta która pozwoli sobie na dużo więcej) . Mam nadzieje, że to tylko mi się WYDAJE. Proszę przywróćcie mi wiarę...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Pierwsze doniesienia o Chúpacabrze pochodzą sprzed 1973 roku, jednak relacje ze spotkań ze stworem przybrały na sile w ostatnich latach. Nocą 7 września 1995 roku świadek Misael Negron zaobserwował stwora przebywając na balkonie swojego domu w okręgu Canovanas znajdującym się na północno-wschodniej części Puerto Rico. Negron widział zwierzę przez mniej więcej 10 minut. PóĽniej ocenił jej wielkość (wysokość) na 1,2-1,3 metra, Chúpacabra miała ciemną skórę, nie posiadała uszu. Okrągła głowa wyposażona była w ogromne, czerwone oczy i usta, z których wysuwały się długie i ostre kły. Negron porównał ową "twarz" do rybiego pyska. Chúpacabra posiadała również długie i cienkie łapy, zakończone trójpalczastymi dłońmi z pazurami. Kontrastowało to z tylnymi odnóżami, które były umięśnione i mocniej zbudowane, dzięki czemu zwierzę poruszało się w pozycji pionowej. W oczy rzucał się dziwny grzebień sterczący na grzbiecie stworzenia, ciągnący się od głowy do końca ciała. Najdziwniejsze było to, że wciąż zmieniał barwy (zieloną, niebieską, czerwoną, pomarańczową, fioletową) i zdawał się wydzielać coś w rodzaju lekkiego światła, jakby fosforyzując. Negron zastał zwierzę na przeciwnym końcu swojego balkonu. Znajdował się naprzeciwko niego, oddalony o jakieś 15 metrów. Przerażony świadek schronił się do domu, natomiast Chúpacabra wydawała się być zaciekawiona jego widokiem, wpatrując się w niego swoimi wielkimi oczyma. W końcu stwór oddalił się, a Negron odetchnął. Następnego dnia prawdopodobnie tego samego stwora zobaczył brat Negrona, Angel David. Tym razem zwierzę zostało przyłapane na gorącym uczynku, przy zwłokach zabitej przed chwilą kozy. Angel zareagował podobnie jak jego brat i schronił się w domu. PóĽniej z balkonu dostrzegł, jak Chúpacabra oddaliła się i zniknęła w krzakach. PóĽniej poddano oględzinom zwłoki kozy. W ciele odnaleziono drobne zagłębienia, przez które najwyraĽniej stworzenie wyssało krew, płyny ustrojowe i organy wewnętrzne (serce, wątrobę, ale i także oczy i uszy). Ciekawe, że zarówno Misael, jak i Angel David zapamiętali odgłosy wydawane przez zwierzę. Przypominało to głośne brzęczenie (podobne do dĽwięku wydawanego przez pracującą turbinę). Chúpacabra także pojawiła się niedaleko miejsca tych dwóch obserwacji, 11 września, a zobaczył ją Miguel Nevado. Innym razem, w sierpniu 1995 roku stwór po prostu przespacerował się w środku dnia (ok. 3 po południu) po drodze. Widziało go kilku świadków, którzy próbowali go nawet złapać, co się nie dało, ponieważ zwierzę oddaliło się z ogromną szybkością. W pierwszych dniach września 1995 roku policjant J.C. z Campo Rico zdołał strzelić do Chúpacabry z pistoletu i trafić zwierzę, które odrzucone przez kulę uderzyło o ścianę, jednak powstało i nie okazywało śladów zranienia, po czym uciekło. 16 września ujrzano zwierzę w locie, Daniel Perez oddał w jego kierunku kilka strzałów. Tak póĽniej zdawał relację ze spotkania: "To było w dzień około 7.30 rano. Usłyszałem głośne buczenie i wyjrzałem przez okno i wtedy zobaczyłem to stworzenie. Właśnie lądowało i po kilku sekundach stanęło na dwóch nogach na dużym kamieniu w moim patio. Po chwili podskoczyło do góry, wzbi ło się w powietrze i odleciało, przemykając między gałęziami drzewa avocado bez dotykania ich. Wyglądało dokładnie tak jak opisują je inni ludzie. Tym, co w jego wyglądzie uderzyło mnie najbardziej, było coś w rodzaju małych skrzydełek na plecach, które w miarę przechodzenia w dół grzbietu stawały się coraz większe. Stwór poruszał nimi z dużą szybkościa, co powodowało buczenie. Więc na grzbiecie CHUPY znajdują się małe skrzydełka, a nie jak dotąd sądzono kolorowe kolce. Po prostu gdy szybko nimi porusza widzimy tylko ich górne krawędzie co wygląda jak zakrzywione kolce. Zauważyłem też, że w trakcie lotu istota zmienia kierunek lotu poprzez nachylanie tych małych skrzydełek w odpowiednią stronę. Myślę, że ona przybyła z jakiegoś innego miejsca we wszechświecie."

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
1) Swiat Stanąl na glowie. 2) Po prostu siebie szanujesz i chesz partnera, ktory by cie traktowal z szacunkiem. Wiele osob ze strachu przed samotnoscia wola byc z kims kto je zle traktuje byle nie byc same. 3) Z podobnego powodu tez jestem sama. 4) Nie chcesz sie wiazac z pierwszym lepszym, to zdrowa postawa.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
ja mam podobnie jak kolezanka wyzej.Tez nie daje soba pomiatac,wiec jestem sama.2 facetow z ktorymi bylam w zwiazku chcieli zebym ich sluchala i nie miala swojego zdania,niestety to nie dla mnie,jestem zbyt niezalezna,a z drugiej strony samotnosc bardzo mi doskwiera,chore to wszystko :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
01:53 Ja mysle, ze to nawet chyba nie chodzi o niezaleznosc, ale o chocby minimalne poczucie wlasnej wartosci. Wydaje mi sie, ze osoby tkwiace w takich chorych zwiazkach go wogole nie maja. Smutna prawda. Ja w zyciu dalabym nikomu soba pomiatac i wydaje mi sie, ze zadna zdrowa psychicznie osoba nie powinna.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
No pewnie, ze tak. Tym bardziej jesli sie a ojca i brata bad boyow, to juz jest wprawa. Polecam pieśń Sarah Connor - from sarah with love, piekne :-) kto chowa czupakabre w.majtach?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
To jest chyba ten strach przed zostaniem sama,wiesz jak juz sie do kogos przyzwyczaisz,to naprawde ciezko odejsc,jasne ze jak sie patrzy na to z boku to wyglada to na ponizanie sie i pewnie troche nim jest ,ale odejsc i zostac sama jest tak ciezko jak nie jest sie mocnym psychicznie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ja też nie mam za wysokiego poczucia własnej wartości.Owszem, dawałam się źle potraktować swoim facetom, ale to tylko dlatego, że byłam naiwna i nie wiedziałam czy oni chcą dobrze dla mnie czy nie. Jednak, kiedy byłam pewna tego, że chcą mi zrobić kuku to uciekałam gdzie pieprz rośnie. Po co mi związek, który będzie mnie niszczył? Usłyszałam od mojego ex, że mam za silny charakter. Może jestem wkurw****cą babą? On chciał żebym się całkowicie podporządkowała. Dziwne jest to że po tym jak moi panowie zrywali ze mną (do tej pory dwóch to zrobiło) nie płakałam, nie dawałam poznać po sobie, że mnie to boli. Teraz sadzę, że mogło ich to zaboleć, że tak pozornie łatwo mi przechodzili.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×