Gość gość Napisano Maj 23, 2016 Jestem mężatką. Małżeństwo ze względu na dziecko, male srodowisko, bez wspolzycia, raczej przyjazn itd. Ok 3 lata kiepski czas. Klotnie, krytyka, wszystko doszczętnie sie posypalo. Jestem z nim dalej ze względu na dziecko. Odejde gdy wydorosleje. W tym czasie poznalam innego mezczyzne, mężczyznę, ktory jest miłością mojego zycia. Nigdy z nikim nie bylam tak blisko. Nie chodzi o zdrade dla seksu, potrafimy przesiedziec pol dnia trzymajac sie za reke, gadajac o p*****lach. To jest prawdziwa milosc, nigdy nie czulam nic takiego. Trwa to ponad rok. Ostatnio pogadalismy szczerze i powiedział mi ze spotkania milosc, rozne sprawy razem, jak para ale nie chce abym odchodzila od meza bo rodzina jest w zyciu najważniejsza. I nawet jesli jest zle jest on jako drugi to nalezy trwac przy mezu. Druga rzecza ktora mnie zabola bylo stwierdzenie ze on moglby mnie zostawic gdyby to było dla mojego dobra. Tylko ze dla mnie dobro jest przy nim. Zrozumialam ze mam prowadzic dwa zycia. A przynajmniej do czasu az smierc mnie z mezem nie rozlaczy. Kocham go nie odejde i on o tym wie. On odejsc nie chce. A mi jest zle. Jest mi zle ze on nie walczy nie chce mnie dla siebie na wyłączność. Bedzie mi rowniez zle gdy sie rozstaniemy. Nie wiem czy on jest taki dojrzaly a ja mysle jak gówniara? Czy jestem naiwna? Bo co do tego tego ze on mnie kocha jestem pewna. Udowodnil to wiele razy. Normalnie nie chce mi sie zyc... Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach