Wybrałam mniejsze zło...

(Nie)Stety, natura nie obdarzyła mnie dużym biustem (65B), mimo, iż nigdy nie chciałam mieć piersi większych od głowy, ekhm, głównie ze względów zdrowotnych. Postanowiłam więc poddać się temu kompleksowi (tudzież, innymi słowy, zaakceptować go) i nosić wyłącznie nieusztywniane, bezfiszbinowe biustonosze. Lubię czuć się komfortowo, wygodnie, a nie-jak w czasach, kiedy kobiety przyodziewały gorsety, by wyglądać na, hm, bardziej kobiece. Najgorsze są dni przed miesiączką, kiedy mam wrażenie, że moje "bomby" zaraz eksplodują. Wtedy Bogu dziękuję, że są jeszcze sportowe/delikatne biustonosze. W sumie, to mogłabym chodzić bez niego, ale nie lubię tego uczucia. Po prostu-muszę czuć, że pod moim ubraniem wszystko jest na swoim miejscu, hm. Bardzo współczuję kobietom, które są zmuszone nosić przez całe swoje życie taki ciężar (dosłownie i w przenośni). Najważniejsze jednak, by każde piersi, niezależnie od rozmiaru, były zawsze zdrowe i zadbane. Reszta, to już kwestia dopasowania biustonosza oraz zaakceptowania siebie.

Po co ci stanik dla tak małych cyców.

8:40, tak, jak pisałam w głównym temacie: lubię i muszę czuć, że wszystko jest na swoim miejscu... Nie cierpię chodzić bez biustonosza, mimo, że, faktycznie, mogłabym go sobie odpuścić ze względu na rozmiar swoich piersi...

wjedz w moja waginke ahhh piesku mocnniejjj ahh

11:52, rozumiem, że-poza tym-wszyscy zdrowi?...

wszystkie czlonki mam sprawne i zdrowe tylko waginka az chora z niespelnienia ahh

12:24, rozumiem... I współczuję...