Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Moczador

Znowu w rozsypaniu...

Polecane posty

Witam, mam na imię Dawid, mam aktualnie 20 lat, rocznikowo 21 lat. Chciałbym przedstawić pewną dłuższą historię, która by pozwalała na zrozumienie mojego problemu. Imiona zostały celowo zmienione. Wrzesień 2012 - Nowy rok szkolny wtedy, druga klasa mundurowa pożarnicza, poznałem wtedy Olę. Wszystko zaczęło się od "głupiego" wtedy zaproszenia na FB, że wtedy byłem już średnio zirytowanym "posiadaniem" nieznajomych znajomych, zacząłem się wypytywać "kto, co, po co i dlaczego", no, że akurat wtedy przyszedłem z ogniska, to byłem lekko ścięty i miałem dość dobry humor, to pozwalałem na kontynuację rozmowy jak i sam ją dalej potem kontynuowałem. Rozmowa dalej się potoczyła, plus obiecałem jej, że w nagrodę, że jej nie wykasowałem na wejściu dodatkowo powiem jej cześć, bo sama tego w sumie chciała, no i niestety, czasem za szybki jestem i powiedziałem do innej dziewczyny to cześć i wyszedłem na "śmieszka" co w sumie wyszło mi na duży plus wtedy i potem. Wymieniliśmy się numerami GG i potem telefonów (dała w sumie od razu, po uprzednim powiedzeniu "no nie wiem"). Przyszedł czas, że wyszedłem z inicjatywą(byłem po ognisku), żeby spotkać się z nią po szkole, że mam dar w ręce, a dwie lekcje nie była pewna, żeby tyle czekać na mnie i chciała przełożyć termin, to sobie podrobiłem zwolnienie tych dwóch lekcji, bo chciałem kuć żelazo puki gorące, powiedzieć od razu, bo potem będzie coraz gorzej mi powiedzieć, tego co doszło do mnie. Wszystko się toczyło to tak magicznie, jak w książce, czy jak w baśni, z zakończeniem jak w melodramacie - po tym pierwszym dłuższym spotkaniu, po tym jak ona chciała mi coś powiedzieć i potem ja to coś musiałem powiedzieć, po 30 minutach powiedziałem i tak rozpoczęła się ta baśń z zakończeniem jak w melodramacie... Październik 2012 - Marzec 2014 - Co by tutaj napisać, szliśmy etapami takiej normalnej miłości, poznawanie potencjalnych wrogów czy sojuszników, czyli kolegów, koleżanek, przyjaciół, przyjaciółek, rodziny. Odwiedzanie siebie w domach, wycieczki krótsze i dłuższe itd. Ogólnie nie było nic dziwnego, może oprócz jednego, że chcący nie chcący usunąłem z jej życia,. jej przyjaciółkę, która mnie irytowała w sumie głownie przez moją dziewczynę wtedy. Zapraszanie mnie na jakiś dzień i nagle jej koleżanka też została potem zaproszona(chyba, że to była opcja sprawdzenia czy się z nią polubię, tak czy inaczej totalnie nie wypaliło to). Pewnego czasu zaczął się pierwszy poważny konflikt. Sytuacja, ja jestem u niej, ona przyjeżdża, no to o tym wiedziałem więc GIT. Oglądamy sobie we trójkę film, po filmie one dwie leżą i jakieś swoje pisemka oglądają, więc znudzony tą sytuacją poszedłem do komputera i popatrzyć na mapy burzowe i wiadomość. W sumie po przepatrzeniu całego internetu, po 1,5 godziny siedzenia na nim, zapytała się mnie, czy do mnie ja przychodzę sobie posiedzieć na kompie? Zdenerwowany sytuacją, aczkolwiek na zewnątrz spokojny poczekałem, aż główny temat się w pokoju zmieni, wyszedłem za nią do kuchni, jak szła po obiad twierdząc, że muszę do WC, tak, żeby koleżanka nic nie podejrzewała. Powiedziałem spokojnie, mam dość takich sytuacji, była bardzo zdziwiona, że nagle o tak wszystko jej nagle powiedziałem, oświadczyłem też jej, że w tej chwili, wracam z łazienki do pokoju i powiem, że właśnie do mnie ktoś dzwonił ze straży, czy sobie nie zapomniałem, że dzisiaj są ćwiczenia(wymówka niepodważalna), strasznie się zasmuciła i poprosiła mnie tylko, żebym zjadł obiad, żebym nie robił podejrzeń jakiś u jej Mamy (strasznie ciekawska i jak przy końcu melodramatu się okazało, obrabiała dupę mi jak 102 dalmatyńczyki...), no to nic, poszedłem na ten kompromis i podczas obiadu sobie myślałem dlaczego mi odpowiedziała na chłopski rozum "no to sobie idź, ale po objedzie, bo matka będzie mi głowę suszyć". Pod wieczór standardowo zadzwoniłem do niej, no i usłyszałem obrazę majestatu, więc wszystko to samo powiedziałem jej jeszcze raz na spokojnie i powiedziałem, że nie chce z nią dzisiaj rozmawiać, idę się położyć i na spokojnie wszystko przemyśleć. Nic nie odpowiedziała, powiedziała dobranoc i tyle, następnego dnia i kolejnego tygodnia... Okazało się, że zerwała z nią kontakty, co nie okazało się dla mnie dobre, bo dziewczyna się załamała, a ja sobie zrobiłem nie wiedząc wtedy potężnego wroga, po 2-3 tygodniach sytuacja się uspokoiła i wszystko w sumie wróciło do normy, po jakimś tam czasie dalej te kontakty wróciły z nią, ale w zupełnie innej, nieprzeszkadzającej mi formie. - Co ciekawe jej druga przyjaciółka, była super, świetnie się z nią dogadywałem, jako z "koleżanką mojej dziewczyny". Lubiałem do niej jeździć z dziewczyną, nawet raz sam u niej byłem, no i doszło do nieciekawego incydentu, tylko nie pamiętam jak z nią byłem sam na samy, czy jak w trójkę byliśmy i dziewczyny mojej nie było, ale przyznałem się, powiedziałem wszystko, przeprosiłem - to był drugi poważny konflikt - przeprosić bardzo ciężko było, jak sobie wtedy przypomnę to normalnie masakra, 2-3 tygodnie wyjęte z życia, ale sytuacja się uspokoiła i potem było ponad rok spokoju. Ogólnie pisząc to teraz, to sobie w sumie uświadomiłem pewną rzecz, że to ta sytuacja prawdopodobnie byłą kolejnym z dobić związku do końca...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Kwiecień 2014 - Maj 2014 - Nadszedł czas kończenia szkoły, czyli rozstania się po spotykaniu się średnio po 4-5 dni w tygodniu, po średnio 3-4 godziny. Spotkania te według mnie były bardzo dobrze, chciało mi się iść rano do szkoły, wstać, zostać po lekcjach, poczekać na nią itd. Ogólnie uznają, że 2 i 3 klasa to był bardzo, bardzo efektywne moje lata do tej pory/czasu. Niestety zaczęły się nieprzyjemne skutki tego dawniej częstego przebywania i tego, że zamiast wygłupiać się, nie utwardziliśmy sobie bardzo mocnego zaufania do siebie, narodził się trzeci - ostatni konflikt - początek melodramatu (tamtej sytuacji z koleżanką i dziwną sytuacją nie uznałem jako konflikt, bo to nie był konflikt, to była moja tylko wina i nie zaliczyłem tego do melodramatu, bo to jest coś, co wolę zapomnieć, wyciągnąć wnioski i do tego nie wracać, po za tym sama ta sytuacja na mnie jakoś nie specjalnie wpłynęła negatywnie). Czerwiec 2014 i 1 lipiec 2014 - Miesiąc katastrofy, wszystko zaczęło się chrzanić, głownie obustronna zazdrość, gdzie swoją w pewnym zapóźnym czasie znacznie shamowałem, niestety doszła i taka sytuacja, że przez pewnien czas, nie odzywałem się do niej kompletnie, milion telefonów wykonanych przez nią do mnie, do mojej Mamy itd. - No i stało się, czara goryczy przelała się, znowu kolejny raz się nie odzywałem, nagle dostałem info, że tu i tu jest z "kolegą" jadę w to miejsce, faktycznie, chciałem się z nią spotkać, ale niestety mnie unikała, przyjechałem przed nią do jej domu, weszła do niego, nie chciała gadać, w końcu jej Mama kazała jej ze mną porozmawiać... Ale 3-4 godziny rozmowy i nie tylko na nic, wyszedłem na pole, a tam zaczęło strasznie lać, szedłem przez ten deszcz do auta, czułem się jak w scenie z melodramatu - jak do mi ostatnio przyjaciel powiedział, "Przynajmniej w tej sytuacji był jakiś plus w sumie, deszcz zamazał ślady Twojej porażki..."......... Lipiec 2014 - Sierpień 2014 - Okres totalnej autodestrukcji, jak nigdy nie spożywałem alkoholu częściej niż 1 raz na 1,5-2 tygodnia, tak zacząłem ostro ładować każdego dnia, tak, że 4 dni nie piłem, tylko kiedy miałem się z nią spotkać. Z Panem kolega porozmawiałem sobie, ponieważ jednak to nie był jej kolega, tylko bardzo dobry pocieszyciel, a porozmawiałem sobie tylko z nim za czasu kiedy wpierdzielił się jeszcze jak byłem z nią, sytuację bardzo szybko sobie wyjaśniliśmy, gdzie po krótkim w sumie czasie, zerwał z nim kontakt i w jej pracy, zaczął jej unikać, a przynajmniej nie rzucać się w oczy... Wrzesień 2014 - Grudzień 2014 - To wydarzenie mogło być we sierpniu, ale niestety nie pamiętam, bo zdaje mi się, że całe wakacje zalazłem ale była na moich urodzinach pod koniec sierpnia i ja byłem na jej na początku września, wracając do tematu, po pewnym czasie udało mi się ją odzyskać, postanowiliśmy nowe, proste zasady, jednak niestety, jak to ona powiedziała, wolałam jak byłeś bardziej zazdrosny, a gdy stawałem się zazdrosny bardziej i była zdenerwowana to uznawała za złą monetę, gdy była spokojna, to uznawała to za dobrą monetę, w sumie kiedyś mi powiedziała, jak się zapytałem, gdzie jest "Na dobre i na złe", na dobre jest, a na złe poszło sobie na spacer i nie wróci, ale czułem się już inaczej w tym związku gdy wróciliśmy do siebie, aż w końcu był piątek, kumpel był u mnie i tak mu opowiadałem i pokazywałem jak się poznaliśmy itd. i nagle wieczorem dzwonię do niej i o tak z niczego mówi, że jutro mam do niej nie przyjeżdżać bo ją boli ucho i idzie do lekarza 3-4 dni jeszcze był z nią jakikolwiek kontakt potem się urwał na stałe. Skończyło się to wszystko w październiku, potem próbowałem wiele różnych prób kontaktu, ale nie wychodziło, co najlepsze jej nowe koleżanki mówiły mi, że mam się od niej odczepić, najlepsze to, że nawet jak już ostatni raz wtedy podjąłem próbę kontaktu i zostałem zjechany przez nią(dlatego, że zaoferowała mi pomoc wyjść z dołka, a ja napisałem, że taką pomocą to ja gardzę)(przynajmniej z nią myślałem ze pisałem), to od tego momentu co jakiś czas do pół roku jakaś koleżanka jej pisała mi, żebym się od niej odwalił, bo ona ma coś tam, chociaż prób kontaktowania się już nie podejmowałem, bo miałem lepsze hobby wtedy... Tak czy inaczej ogólnie mówiąc od mniej więcej listopada/grudnia się już z nią "ganiać". Wtedy myślałem, "ja pierdziele, jestem na dnie, w najgorszym punkcie, to punkt kulminacyjny, teraz trzeba się zebrać". Niestety, nie wiedziałem co się ze mną potem stanie, zacząłem znowu ostro pić i nie raz samemu piłem, dużo więcej paliłem (papierosy), potraciłem kumpli, odwróciłem się od rodziny, przyjaciół na szczęście nie straciłem to było dopiero dno, w końcu dostałem się w grudniu do pracy i myślałem, że fajnie, że już od dna się odbijam, ale... Styczeń 2015 - Luty 2015 Wszystko co sobie zapracowałem, to spłacałem poprzednie długi, aż do pewnego momentu, gdy już kończyłem pracę tam(praca okresowa), na dwa dni przed zakończenie umowy o pracę, wracałem sobie do domu, jechałem za autem i zacząłem go wyprzedzać, wcześniej się trochę rozpędziłem, zacząłem powoli zjeźdzać na lewy pas i już zacząłem de facto wyprzedzać samochód na drodze, nagle samochód zaczął mnie spychać w stronę krawędzi jezdni i stało się, auto złapało pobocze i niestety, mogłem liczyć, że się nie zabije, pedał od hamulca w podłodze, koła zablokowane auto jedzie prosto, a koła skręcone w prawo, nagle w pewnym momencie nagle potargało mnie w prawo wleciałem na ulice, obróciło mnie i wylądowałem w prawym poboczu drogi, auto oczywiście sprzeprzyło, które mnie zepchnęło... Po pewnym czasie, jak auto mi wyciągali znajomi strażacy, poszedłem się przejść śladami, to co zobaczyłem nagle otworzyło mi oczy! Tam gdzie nagle auto mi z powrotem w prawo na drogę skręciło, okazało się, że do kretówki, czy do czegoś podobnego się doryłem, a centralnie od lewego gdzie wyrzuciło mnie na drogę to pół metra i był głęboki przepust, uświadomiłem sobie że unikłem śmierci, to samo znajomi mi mówili, którzy mnie wyciągali, chociaż w życiu mam zawsze farta w miarę, to uznałem to jako nie przypadkowe zdarzenie, żebym oczyska otworzył wreście... Przestałem tyle pić, palić! Raz na zawsze, myśląc. Dwa dni po zdarzeniu zadzwonił do mnie jakiś numer, początek jego skojarzyłem, ale potem zawołał mnie ktoś, nie popatrzyłem, wyciszyłem, powiedziałem co i jak, odebrałem a tam ona, pyta się stało Ci się coś, nic sobie nie złamałeś itd. (jest też w straży, więc wiedziała co kto i jak), już myślałem, że rzeczywiście wszystko się zmieni na dobre, że wrócimy do siebie, ale pod wieczór jak jej obiecałem zadzwoniłem, rozmawialiśmy ponad godzinę, doszliśmy do takich wniosków, że zadzwoniła, bo się martwiła, bo mnie kocha, ale nie chce ze mną być i chce żebym jej pozwolił żyć bez kontaktu ze sobą, bo chce o mnie zapomnieć i się odkochać, bo nie może wytrzymać swojej sytuacji uczuciowej, że już pomimo uczuć buzujących, ale świadomy że znowu będzie to samo, powiedziałem jej, że nie będę się kontaktował z nią i żeby weryfikowała numery z których ktoś coś pisze jako ja czy coś o mnie... Oficjalnie się pożegnaliśmy i to był do czasu teraźnego ostatni kontakt.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Lato 2015 Dołapałem super prace dorywczą u znajomego, dobrze płatna 4-5 dni w tygodni, pospłacałem się się trochę, zacząłem inwestować w swoje hobby, uspokoiłem się ogólnie, że wyjaśniłem sobie tą sprawę z nią i ze sobą samym... Pomyślałem sobie, muszę od Was (kobiet) odpocząć sobie, w sumie byłem Wami zrażony, ale że z reguły, powtarzam, z reguły nie chcę nikogo ranić, postanowiłem, że jak jakaś dziewczyna do mnie napisze czy będę widział, że rozmowa przechodzi w coś innego, to od razu zaznaczę na wejściu, że nie ma mowy, wolę wyrządzić komuś na początku mniejszą krzywdę niż nie robić komuś krzywdy od razu, a potem komuś zrobić 10 razy większą... Tak sobie żyłem, ktoś czasem się skontaktował ze mną, czy kogoś poznałem, ale z reguły utrzymywałem z kobietami relację, znam z widzenia na cześć, co tam... Tak sobie żyłem i tak było dla mnie wspaniale... Listopad 2015 - Luty 2016 Znalazłem pracę, która miała być na stałe, w długach ze względu na prace zacząłem się dalej pogrążać, spotkałem raz przypadkowo w tej pracy na szkoleniu ją, nagle wszystko wróciło w ciągu minuty... Zacząłem mieć takie zawiasy, że masakra, zacinałem się w pracy myśląc, czemu, dlaczego, co mogłem zrobić, żebyśmy byli dalej razem, może da się coś zrobić, żeby jednak wróciła itd. Czasem miałem takie "sety" że po 2-3 dni myślałem o niej, a potem mi przechodziło, bo praca, bo to, bo tamto, bo po prostu nie chciałem o tym myśleć, chociaż zawsze kładąc się w łóżko o niej myślałem nadal... Marzec 2016 - Do dzisiaj Szkolenie przeszedłem, dostałem umowę stałą, na wysokim stanowisku z wysokimi zarobkami, spłaciłem się z najważniejszych długów, zostało mi może około 30% ich, ale już tych mniej ważnych i mało ważnych. Zacząłem inwestować w siebie, zacząłem chodzić na siłownie, trenować o tak w domu, dbać o siebie, inwestować w swoje hobby, w swój pokój, w swoją rodzinę, odnowiłem swoje znajomości, a nawet je poszerzyłem, zakupiłem sobie nie dawno samochód, bardzo dobry, wymarzony taki jak zawsze chciałem mieć. Niestety te moje "sety" zaczęły być bardzo uciążliwe, czasem w pracy myślałem tylko o niej, o niczym innym, myślałem tez o nowym w związku, bo mam dwie koleżanki, jedna młodsza, druga starsza(ma dziecko), jedna coś chce(ale ja za bardzo nie), drugiej to musiałbym powiedzieć(chciałbym, ale ona się tylko coś domyśla), a z trzeciej strony nie chce mieć nikogo i trwonie walke w takiej 3 wyjściowej walce i niestety jest to dla mnie sprawa nie rozwiązalna, bo nie dość tego to też myślę o niej, o tej swojej Oli i tak są już cztery strony wali mojej wewnętrznej która mnie szatkuje od wewnątrz znowu, nawet siedząć w tym swoim aucie, powieniem być wesoły, a ja cały czas myślę i myślę o niej, o jednej, drugiej i trzeciej o tym, żeby w ogóle dać sobie spokój i ja już nie wiem co mam zrobić, nie chce nikogo zranić, albo jak najmniej, ale sam nie wiem, czy w sumie chciałbym kogoś mieć czy też nie i kogo... Jakbym tutaj chciał dalej to opisywać to by mi ręce opadły, a najlepiej pasowało by mi tutaj wkleić zdjęcie mózg rozwalony... Nie wiem co w ogóle mam zrobić, totalna kaszana. Podsumowywując: 1. Musiałem się po prostu wygadać gdzieś, przyjacielowi to mówiłem, ale jego intelekt to wynosi się do tego, żeby piwa się napić. 2. Nie chcę nikogo zranic. 3. Mam cztery opcje do wyboru 1) Dać sobie z tym wszystkim spokój. 2) Udostępnić się dla pierwszej koleżanki, która ona coś chce, a ja nie koniecznie, o wiele różne zainteresowania ma. 3) Podbić do koleżanki, która ma dziecko i w sumie by mi odpowiadała. 4) Spróbować wrócić do swojej byłej jakoś, jakimś cudem, chociaż tak pisząc to, to najlepiej było by odrzucić ten punkt jak przeszłość i zająć się obecnością, ale nie jest to takie łatwe, bo myślenie cały czas wraca, bardzo intesywnie. 4. Totalnie nie wiem co mam zrobić, a czuję, że jeśli tak pójdzie to ja stracę to co dotychczas wypracowałem. 5. Gdy próbowałem robić na zasadzie co będzie to będzie, nic na siłę, to niestety odczucia mam takie raz mi się chce, żeby miał powiedzmy dziewczynę, a raz po prostu nic mi się nie chce im odpisywać, telefon wyłączyć i mieć to w D...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×