Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość gość

Chce się wygadać... Z góry dziękuję za przeczytanie do końca .

Polecane posty

Gość gość

Może to nie jest jakiś problem, ale mnie to dobiło.. Mam rocznikowo 17 lat. Od 14 r.ż miałam depresję. Trudna sytuacja w domu w szkole, zaczęło mnie to przerastać no i tyle... W szkole nie miałam łatwo, bo dziewczynę którą uważałam za przyjaciółke i która trzymała mnie przy życiu, okazała się fałszywa. Straciłam wszystkich. Nikt nie chciał ze mną normalnie gadać. Chyba, że liczy się wyzwanie i wyśmiewanie, a wszystko przez plotki, które rozsiewała moja "przyjaciółka".. W końcu zaczęłam wagarować, do domu wracałam późnym wieczorem. Tak oto moje 3 lata gimnazjum zrujnowało i dobiło mnie kompletnie. Mówiłam, że mi to tam zwisa, ale bolało mnie to strasznie... Za każdym razem kiedy dostawałam kolejną "kulką z kartki oklejoną taśmą", nie nawidziłam siebie bardziej. Coraz bardziej się zamykałam. Ryczałam w toalecie. Kilka razy rozpłakałam się na lekcjach. W domu, mama pijana, wszyscy się kłócą biją, wyzywają... 2 razy prawie zostałam porwana, przez tego samego faceta, przez co później bałam się wychodzić gdziekolwiek, przestałam ufać ludziom. W końcu nie wytrzymałam, próbowałam popełnić samobójstwo... Później miałam terapię. Nie umiałam i nie chciałam powiedzieć wszystkiego... Przez rok planowałam jak się zabić... Nie chciałam robić tego sama... Znalazłam kogoś kto też chciał.. W marcu w tamtym roku, siedziałam już na przystanku i czekałam na autobus... Nie potrafiłam zrobić tego z kimś... Zrezygnowałam... Tej drugiej osobie chciałam udowodnić, że można normalnie żyć. Że można żyć i się szczerze uśmiechać, że można mieć znajomych, kolegów, koleżanki. Na terapii powiedziałam o wszystkim terapeutce. Trafiłam do szpitala. Tam w sumie odzyskałam na moment nadzieje i chęci do życia. Po wyjściu, postanowiłam, spróbować żyć. 4 dni później leżałam na O-imie. Przerosło mnie wszystko znowu. Znowu trafiłam na oddział. Drugiego pobytu nie pamiętam zbytnio, ale po tym drugim pobycie czułam się dużo lepiej. Wyszłam stamtąd na wakacje. Szykowałam się do nowej szkoły (technikum). Przeraziła mnie ta szkoła. Nie potrafiłam się z nikim zakolegować, poza tym moja mama wróciła do picia, koleżanka uciekła z domu, w ogóle dużo się działo, a najgorsze jest to, że na pierwszym wf się rozpłakałam. Nie chciałam, żeby ktokolwiek wiedział, że się źle czuje. Tydzień później wypisałam się z tej szkoły. Poszłam do byle jakiej zawodówki. Było jeszcze gorzej, pomijając to. Zero życia. Zero znajomych. Załamałam się. Było mi wszystko jedno. W październiku znowu trafiłam do szpitala na oddział. To był najgorszy pobyt... Zachowywałam się tam jak kretynka... Nie byłam sobą. Nie chciałam być sobą... Po wyjściu stamtąd. Ogarniałam się miesiąc aż zdecydowałam. Do 18-nastki albo zacznę jakoś funkcjonować albo nie wiem wyjdę z domu w dzień 18-nastki i pójdę przed siebie. Od 6 miesięcy, zmieniłam się. Wróciła ta silna dziewczyna, która chce żyć i marzy o tym, żeby wyprowadzić się z domu, pracować, mieć męża, dzieci, którym będzie pokazywać świat i które będzie kochać mimo wszystko... Te marzenia stają się realne. Jak można się domyślić. Mam rok w szkole zawalony, ale cieszę się, bo już wiem, że pójdę do liceum zaocznego (bo w tygodniu będę pracować, żeby zarobić na studia), a kiedy skończę liceum, to wyjadę na studia do innego miasta. Taki zarys planu i wiem, że jestem w stanie to zrealizować.. Patrząc teraz na to, to teraz przez co dzisiaj dostałam załamki wydaje mi się śmieszne... Bo obok mnie całkiem nie dawno wprowadziła się taka 12-latka i spędzam z Nią dużo czasu.. A dzisiaj taka starsza Pani, która wie, że mam załamki i dlaczego nie mam koleżanek, zaczęła się ze mnie naśmiewać, że zadaje się z dziećmi, że nie mam koleżanek... Tak naprawdę dzisiaj spotkałam taką dziewczynę z którą jako tako się dogadywałam, to Ona ciągle gadała ile to Ona nie wypiła, jak Ona to się nie nawaliła, ilu to Ona nie miała chłopaków, a jak ja Jej powiedziałam, że nie pije, bo nie lubię to mnie wyśmiała... Przyznam na sylwestra wypiłam piwo, ale na tym się skończyło.. Wkurza mnie takie coś... Podobnie mam z chłopakami... Teraz akurat, chłopak myślał chyba, że jak mam jeszcze 16 lat, to, że polecę na jego komplementy i że dam mu się przelecieć. Już się na to nie nabiorę. Nie uprawiałam seksu i nie zamierzam, bo nie jestem gotowa. Poza tym nie daj Boże zaszłabym w ciążę.. Bez szkoły, bez pracy, bez swojego domy. Zero perspektyw.. Ja nie powiem, bo święta nie jestem, gdybym mogła poszłabym na jakąś imprezę, ale nie tak żeby się naćpać, pozaliczać wszystkich facetów czy nawalić się w trupa... Jak to jest w tym "dorosłym" życiu? Powiem, jeszcze tylko tyle, że powoli wracam do życia, a nie do wegetowania.. Tylko wytłumaczcie mi jedno. Jak to jest z tym dorosłym życiem? Też tak jest? Jak wy poradziliście sobie z tym przejściem etapu z "nastolatka" do "dorosłego życia"? Też mieliście jakieś obawy?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Na tym etapie życia hormony buzują, ale jesteś wartościową dziewczyną i dasz radę przez to przejść, tylko się nie poddawaj.. Olej tych, którzy ci dokuczają i rób swoje, - dasz radę...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
wiesz moze to brzmi jak taka glupia rada ktora daje kazdy... wiem ze mialas problemy wlasciwie wszedzie i bardzo liczylas na uwage, przychylnosc innych ludz - a oni Cie zawiedli, wykorzystali. Masz tylko jedna droge do naprawy relacji z calym swiatem. Jezeli chcesz zeby ludzie znow Cie akceptowali i byli przychylni, byli zyczliwi i przyjacielscy = musisz zaakceptowac i polubic siebie. Pytanie jak to zrobic? Podac sobie samemu reke? Przytulic siebie samego? To ostatnie to nie jest taki glupie wcale. Zlap sie w ramiona i sama siebie przytul. Powiedz sobie cos milego. Przygotuj sie dobrze, wyjdz z domu, wybierz sie gdzies gdzie nikogo nie ma i nikt nie bedzie Ci przeszkadzal. Olej na chwile wszystkich ludzi na swiecie. Jestes tam sama. Mysl tylko o sobie. Przemysl cale swoje zycie. Wymysl co bedziesz robic. Bardz realistka. Wymysl cos na teraz, cos czym sie zajmiesz. Wymysl cos co sprawi ze popracujesz ze soba nad soba, bedziesz sie rozwijac w czymkolwiek. Umow sie ze bedziesz sama ze soba spedzac czas, chocby wychodzic na rower. Wymysl takie plany zeby byly realne tzn zeby prowadzila skonczona liczba czynnosci do ich wykonania. (Nie zakladaj ze zostaniesz kosmonauta, nie zkladaj ogolnikow typu - bede szczesliwa, typu - poznam przyjaciol), W tych planach nie angazuj innych ludzi. To sa Twoje solo plany. Potem realizuj, daj sobie troche czasu, minie tydizen, dwa trzy... polubisz siebie - zacznij cwiczyc, poczujezs sie silniejsza fizycznie i psychicznie. Jak bedziesz miala dostac kulka to podejdziesz i powiesz komus zeby w********al to juz nigdy sobie z Toba nikt nie bedzie pogrywal. Cwicz badz silna. Polub siebie. Cwicz - jak zobaczysz efekty to zrozumiesz ze jak robisz cos dla siebie to bardziej lubisz siebie, a im bardziuej lubisz siebie tym bardziej inni Cie lubia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Podziwiam Cię, że to wszystko przeszłaś. Czy jest tak trudno? To zalezy, czy potrafisz sobie radzić z problemami, to zalezy jak silnym człowiekiem jesteś, od tego jak dobrze potrafisz sobie radzić z problemami. Ty pokazałas, że nawet z największego dołka można się wygrzebać. Życzę Ci DUŻO siły i samozaparcia, żebyś doszła do tego momentu w życiu, w których chcesz się znaleźć ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
I nigdy nie porownuj sie do innych. Zawsze porownuj sie do siebie. Do siebie z wczoraj, do siebie z przedwczoraj, do siebie z przed tygodnia, miesiaca... NIGDY DO INNYCH. Oni mogli miec latwiej w zyciu, miec to czy tamto. Liczysz sie Ty i Twoje efekty. Twoje postepy. Dlatego badz realistka przy pierwszej ocenie, nie wmawiaj sobie ze jestes twarta, swietna i cudowna. Ocen realnie jaka jestes i nie mysl o tym ze Ci smutno ze nie jestes doskonala. Mysl o tym jak doskonale jest to ze przyznajesz przed soba prawde, dzis zrobisz plan co zmienic, a od jutra zaczniesz byc lepsza!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Przeczytalam wszystko. Rzeczywiście miaalas zle w zyciu ale dobrze ze wyszlas z tego i masz sie dobrze, zycze Ci jeszcze wiecej szczescia i powodzenia. :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Dziękuję Wam z całego serca za te prawdziwe słowa. Zrobię to wszystko. Skorzystam z waszych rad. Dziękuję. Szczerze? Kiedyś bym powiedziała, że wasze rady są takie oczywiste. Np. przytulić siebie? Kiedyś bym powiedziała, że to absurd, ale tak naprawdę, tak naprawdę, kiedy jest się w załamce, dołku, nie wie co ma się robić, to tak naprawdę każdy może tylko doradzać, ale tylko od nas samych zależy co zrobimy i z jaką perspektywą to zrobimy, a przytulnie siebie to moim zdaniem, przekazanie sobie samemu ciepła, Miłości, akceptacji, zrozumienia, ale też wsparcia więc to wcale nie jest takie głupie ale też i nie jest takie oczywiste... Patrząc na tych zabieganych ludzi, pędzących po trupach, byle gdzie, żeby tylko mieć, żeby mieć jakiś ważny "status" mam ochotę z tego wyścigu się usunąć, ale wiem, że mogę żyć inaczej. Tylko szkoda mi tych wszystkich ludzi, którzy zamiast rodziny wybierają, prace, pieniądze (nie mówie o wszystkich), ale przeraża mnie to, że teraz jest tak, że trzeba wybierać pomiędzy pieniędzmi, rodziną i zdrowiem. Znam taką Panią, która ma 30 lat, pracuje po 12 godzin, z mężem się mija, ma problemy z kręgosłupem, co to za życie? Kiedy tak patrzę, to tak ma większość... To straszne, ale wiem, że świata nie zmienię i musze się z tym pogodzić... Ale i tak to mnie przeraża.. Moja mama tak samo pracuje (bo już nie pije). Ma przez cały tydzień nocki. Wraca rano. Idzie spać. Wstaje, porobi coś i idzie do pracy i tak w kółko. Nie znam własnej mamy tak naprawdę, a mama nie zna mnie.. Nie chce żeby moje dzieci tak miały. Ja chcę znać swoje dzieci. Być i uczestniczyć w ich życiu, a nie nazywać się tylko "mamą", tak samo chce być, BYĆ ŻONĄ, a nie tylko na papierku. Tak naprawdę, dopiero co poznaje te życie takie życie, że życie. Pewnych rzeczy, nie zmienię, ale wiem, że każdy może zmienić jakoś swoje życie i nastawienie do wszystkiego. Czasami o tym sama zapomninam. Zapominam o tym co się liczy dla mnie, a nie dla mamy, sąsiadki, siostry... Teraz uczę się, mieć swoje cele do których dążę, nie szukając akceptacji do tego, bo tak naprawdę to zauważyłam, że jak już jest się starszym to już nikt nie cieszy się z małych sukcesów, a najbliższe otoczenie wszystkiego, każdego osiągnięcia zazdrości, przez co dają tylko głupie demotywujące rady i komentarze, żeby np mi się nic nie udało i najlepiej żebym skończyła pod mostem z trójką dzieci.. Kiedy moja siostra dowiedziała się, że idę do liceum to zaczęła tak gadać, że mi się odechciało w ogóle tam iść, ale po jakimś czasie zrozumiałam, że co mnie to obchodzi co Ona mówi? Ja wiem po co tam idę, dlaczego i mniej więcej jak to będzie, tym bardziej, że to jest naprawdę realne więc dlaczego mam z tego zrezygnować? Kiedyś bym rzuciła te plany, a teraz robie kolejny krok i przez wakacje powtarzam materiał z gimnazjum, a później na semestr letni (za rok) się zapisze do tej szkoły. Zrozumiałam też, żeby aż tak wszystkiego nie analizować, tylko jak się powiedziało A to trzeba odrazu powiedzieć B i iść do przodu. To pomaga. Dziękuję za każde słowo. JESTEŚCIE SUPER! PRZESYŁAM WAM WIELKI UŚMIECH! Życzę Wam, żebyście nie popadli w ten wyścig szczurów, żebyście żyli :D Pozdrawiam gorąco!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Jesteś mądrą młodą osóbką, życzę Ci powodzenia...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
sory, ale odpuszczam, nie chce mi się tego czytać, za duzo ...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Życie to nie róże, życzę ci szczęścia, bo zasługujesz na nie jak mało kto. Miłość to największe szczęście daj sobie tę szansę i żyj i ciesz się drobnymi rzeczami. Słońcem, błękitem nieba, biedronką na trawie, w przyszłości ktoś da ci miłość bezinteresowną i będziesz dla tej osoby najważniejsza. Nigdy nie jest łatwo, ale trzeba spróbować i dbać szansę. Nie wychodzi się z kina póki trwa seans.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Wróciłam właśnie ze spaceru. Dziękuję. Szczerze, dziękuję no i dobranoc :) Na jutro miłego dnia i dużo uśmiechu, nawet jak będzie padał deszcz :D Trzymajcie się.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×