naczelnym zadaniem w życiu każdej kobiety jest

bycie wiecznie nieszczęśliwą lub sfrustrowaną , a w odstępie między jednym , a drugim , chwilowa euforia i dawanie złudzenia , że jest się normalną i spełnioną oraz szczęśliwą :) oczywiście każdą cenę tej naczelnej zasady ponosi facet , który oczywiście jest tego "winowajcą" :)

w systemach matriarchalnych nieszczęśliwych kobiet po prostu nie ma. ps.w ameryce było dużo przypadków białych kobiet uciekających do mniej rozwiniętych cywilizacyjnie czerwonych plemion w których to kobiety rządziły

drogi kolego, najlepsze związki to te, gdzie mężczyzna pyta partnerkę, kiedy będzie mieć PMS. niemal każda kobieta dostaje wtedy hormonalny cios od organizmu i potrafi zacząć depresyjnie marudzić. cały świat od razu w czarnych barwach i tylko cierpienie i beznadzieja. jeżeli nie wiesz, która kobieta kiedy ma PMS, to nawet nie wiesz, dlaczego tak się zachowuje jak się zachowuje. takie rzeczy warto wiedzieć, żeby unikać wtedy kontaktu i spięć. kobiety chcą być szczęśliwe, dlatego starają się swoje problemy bagatelizować i obracać w żart. trzeba im w tym pomagać, a nie się z nich wyśmiewać. a jak nie umiesz, to po prostu unikaj kontaktu w trudne dni i tyle. każdy ma lepsze i gorsze dni, a ty sprowadzasz wszystko prostacko do "naczelnego zadania", tak jakby to był cel w życiu kobiet. nie, nie jest to cel. jest to produkt uboczny takiej a nie innej konstrukcji biochemicznej, z ktora walczymy.

chociaz ktoś nas rozumie i to co się dzieje z nami..

mezczyzni sa za to mistrzami bycia stale niezadowolonymi ze wszystkiego i czesto nawet w 10% nie staraja sie tak o pozytywna postawe, jak robia to kobiety mimo tych swoich hormonalnych zawirowan. tylko narzekanie, obrazanie sie, urazy i niedopowiedzenia. znaczna czesc z was nawet nie podejmuje z tym walki, a smiejecie sie z jakichs kobiecych hustawek nastrojow. a obwinianie sie to przypadlosc obu plci, tez to robisz. nad tym trzeba pracowac, bo to najbardziej zaburza komunikacje miedzy ludzmi, a wszyscy maja takie sklonnosci.