Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...
Zaloguj się, aby obserwować  
Gość gość

"przyjaciółka" od siedmiu boleści...

Polecane posty

Gość gość

pracujemy razem, to ona określa mnie mianem swojej przyjaciołki, ja aż tak blisko jej nie oceniam. 10lat starsza ode mnie, a głupia jak but za przeproszeniem. W ostatnim czasie została wysłana na 3miesięczny kurs. tam znalazła sobie nowe koleżanki, nowych kolegów. wdała się w romans. piła ile wlazło, robiła awantury innym. o mnie w tym czasie zapomniała. ok, miała do tego prawo. dopiero jak wszyscy zaczęli jej dupę obrabiać za durne wyczyny, wtedy szukala u mnie wsparcia i poparcia. przyjechała z czteropakiem i liczyła na nie wiem co. ok wysłuchałam, nie doradzałam. co ja się będę mieszać. szczerze mowiąc, nie chciałam być mierzona jej miarą. w ostatnią sobotę zadzwoniła do mnie ok 22, żeby się zebrała i poszła z nią na balety. nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie to, ze wie dobrze że moj mąż jeździ w trasy i nie ma go w domu, a ja sama z malym dzieckiem. stwierdziła, zebym wsiadła w taksi z dzieckiem, które już leżalo włóżku, jej córka się moim dzieckiem zajmie w czasie kiedy my będziemy balować. (!) Odmówiłam, bo zmęczona ze wsi wróciłam, z resztą, nie bawi mnie balowanie po nocach i zastanawianie się co robi dziecko. W poniedziałek przychodze do pracy, dzwonią do mnie kadry, czy wiem co się z nią dzieje, bo się nie stawiła i nikt nie wie co się z nią dzieje, zadzwoniła tylko ze spadła ze schodów. Wzielam za telefon, zadzwoniłam, okazało się zę wyszła z domu, zakreciło jej sie w glowie jak stała na szczycie schodów i poleciała, siedzi w szpitalu, czeka na wynik tk. ma złamany nos. Ja przejęta, chciałam jechać, ale stwierdziła ze nie ma potrzeby, bo przyjechała na SOR z córką taksówką. Zadzwonilam do jej lekarza pierwszego kontaktu, zeby załatwić wizytę domową do wystawienia L4, lekarka powiedziała zeby córka przyjechała z dokumentacją do niej i ona L4 wystawi. Tak przekazałam córce. Nastepnego dnia, córka z L4 i dokumentami przyjechała do pracy, zaczepiłam ją, wzięłam wypis ze szpitala do ręki i czytam: "w nocy z dnia 16/17 poszkodowana doznała wypadku, spadła ze schodów. na SOR zgłosiła się następnego dnia rano z raną zaschłą nosa. Stwierdzono złamanie nosa, bla, bla, bla." Córka od razu, ze a bo lekarz wpisał złą datę, bo się pomylil. Sratatata... W srodę wydzwania do mnie, czy mam kogoś znajomego tam na SOR bo przyjechała na wyjęcie tamponady i nikt jej nie obsługuje, a ona już siedzi 3h. Podzwoniłam, załatwiłam. Lekarz zszedł, wyjął tamponadę, poszła do domu. Wczoraj dzwoni znowu, opowiada ze już lepiej się czuje, juz może oddychać przez nos itd. Pytam to jak to z tym wypadkiem było? Mówi, że szła w nowych butach na obcasie, i się potknęła i spadła. Mówię, ze jak się schodzi po schodach i się spada, to raczej dupa obita, głowa z tyłu, plecy. Ale ona spadła nietypowo, uderzyła nosem w barierkę. :/ Później tłumaczy ze lekarz zla datę wpisał w epikryzie, bo mieli na sorze pacjentkę na obserwacji z dnia optrzedniego i im sie pomyliły pacjenki i źle date wpisali. Super! Już będzie wytaczała proces administracji budynku, ze stan schodów jest w krytycznym stanie i dlageto ona spadła. Długo by jeszcze pisać, ręce opadają. Co byście zrobili na moim miejscu? Chyba czas zakończyć tą znajomość...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Bądź aktywny! Zaloguj się lub utwórz konto

Tylko zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony

Utwórz konto

Zarejestruj nowe konto, to proste!

Zarejestruj nowe konto

Zaloguj się

Posiadasz własne konto? Użyj go!

Zaloguj się
Zaloguj się, aby obserwować  

×