Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość Nieumiempisaćwskrócie

Jego odejście mnie zabije...

Polecane posty

Gość Nieumiempisaćwskrócie

Może będzie to zbyt długa, zbyt szczegółowa historia ale czuję, że muszę to z siebie wydusić. Zaczynając od początku mam 20 lat, jestem w związku ponad rok. Mój chłopak jest ode mnie starszy ale to nie jest ważne akurat. Poznaliśmy się myślałam że przypadkiem ale ostatnio mój chłopak powiedział mi, że już wcześniej zwrócił na mnie uwagę i to, że się poznaliśmy było zamierzone. Ucieszyłam się i zdziwiłam jednocześnie, owszem jestem osobą chyba atrakcyjną bo mam dość spore powodzenie u chłopaków jednak niska samoocena robi swoje dlatego kiedy mi to powiedział ciężko było mi uwierzyć. Jestem typem dziewczyny która nie imprezuje co weekend, nie miałam kilkunastu chłopaków "bo mogłam" , z seksem też długo czekałam. Na pierwszym miejscu zawsze szkoła i treningi, życie towarzyskie odstawiłam na później. Aż do dnia w którym pierwszy raz go zobaczyłam, motyle w brzuchu,serduszka w oczach itp, no ideał. Mój ideał faceta z wyglądu który wątpiłam że istnieje naprawdę. Istnieje :) oczywiste było to że nie będę mogła przestać o nim myśleć ale również to że nie spróbuję go poznać, zaprosić gdzieś itp niska samoocena mi na to nie pozwalała. On się odezwał, zaczęło się jak w bajce wiadomo, pierwszy pocałunek, pierwszy mój poważny związek. Nigdy wcześniej nie byłam zakochana,nigdy nie pragnęłam czyjejś bliskości, czyjegoś uśmiechu, radości, szczęścia jak teraz. Wiedziałam, że chcę mu dać wszystko co będę mogła, sam stał się dla mnie wszystkim. Zakochałam się tak mocno, że sama byłam w szoku, że tak potrafię. Pierwszy raz w życiu czułam że poznałam osobę która jest dla mnie tak ważna, która pozwoliła obudzić się we mnie uczuciom,których nie znałam. Tak wiem brzmi to nieracjonalnie,głupio itp no ale trudno, zakochałam się. Pokochałam całą sobą jego całego. Każdą zaletę i wadę, każdą cechę charakteru, nie było to łatwe bo charakter ma trudny. Dałam z siebie wszystko i daje każdego dnia. On sam dużo dla mnie zrobił, nie umiałam żyć z drugim człowiekiem bo jak mówię to mój pierwszy związek dlatego wymagało to wszystko pracy, zarówno mojej jak i jego. Pracowałam. Starałam się każdego dnia bardziej, każdego dnia kochałam mocniej i każdego dnia stawałam się szczęśliwsza. Były zgrzyty,kłótnie, chęć rozstania - zostaliśmy że sobą. Nadal jesteśmy para. Dla niektórych wygląda to tak że ona laska on mega przystojny to muszą być razem, nie jest tak. Zwróciliśmy uwagę na wygląd ale pokochaliśmy charakter. Ja zawsze byłam dość twarda, nie sądziłam że się zakocham, no może nie tak szybko, nawet tego nie chciałam za bardzo bo się bałam tego że ktoś będzie miał nade mną taką przewagę. Że przestanę racjonalnie myśleć bo miłość jest ślepa i tak właśnie się stało. Wyidealizowałam mężczyznę który idealny nie jest. No z wyglądu jest w 100% dla mnie i dla wielu kobiet ale nie z charakteru. Dba o mnie, powtarza, że jestem piękna, że mnie kocha, że cieszy się że jestem inteligentna, rozsądna,niezależna. W łóżku zapewnia że mu ze mną bardzo dobrze, mi z nim także. Ale też coraz więcej wymaga, nie mówię tu o tym że poprosi mnie o coś a ja z łaską to robię. Nie. Zawsze staram się robić coś dla niego żeby sprawić mu przyjemność, wracając z pracy ma ugotowany obiad (nie mieszkamy razem) , pomogę w sprzątaniu domu z własnej inicjatywy lub w ogóle sama zacznę u niego sprzątać, powtarzam że kocham, że zależy. No nigdy się tak dla nikogo nie starałam, robię dla niego wszystko, dosłownie wszystko. Pracuję nad sobą żeby ten związek był udany,dbam o to żeby nie wkradała się rutyna, zaskakuje go, robię niespodzianki, wspieram,pomagam. Ideałem nie jestem wiadomo,popełniam błędy tak samo ale staram się z całych sił... Problem w tym że ciągle jest mu za mało, ciągle coś jest nie tak, robię coś źle, on czuje się "nie tak". Jednego dnia zapewnia że kocha bardzo mocno a drugiego się okazuje że coś jest nie tak. Ja już nie mam sił zgadywać, zapewniać że razem nam się uda, że w każdym związku są gorsze dni. Może i uda mi się go przekonać ale dlaczego tylko ja to czuję? tylko ja walczę kiedy coś jest nie tak,tylko ja próbuję zmienić nastawienie do czegoś co np on bardzo lubi a ja nie przepadam, umiem się czasem dostosować a on nic, tylko ja walczę o to żeby było dobrze, ciekawie, namiętnie.... Wciąż daje z siebie więcej a jemu ciągle mało. Nie wiem czy to ze mną jest coś nie tak czy z nim. Może daję z siebie aż za dużo? On tez mnie czasem zaskoczy, kupi coś co lubię bez okazji i proszenia, zrobi masaż czy śniadanie ale ja za to dziękuję a nie narzekam... Nie wiem czego mężczyźni potrzebują w związku skoro mi się wydaje że dałam mu wszystko. Daje mu swobodę, nie ograniczam,nie sprawdzam. Jestem oczywiście zazdrosna ale nie zabraniam wyjść z kolegami itp... Od kilku miesięcy proponował żebym się wprowadziła i to tak było omawiane ale nie dochodziło do skutku bo jakos się nie złożyło aż do wczoraj. W ciągu ostatniego tygodnia przygotowałam sobie miejsce u niego, kupiłam niezbędne rzeczy, zaczęłam się bardzo wczuwać w to i bardzo cieszyć. W końcu mogliśmy zacząć żyć jak prawdziwa para. Miałam dziś przynieść swoje rzeczy... I rano zobaczyłam wiadomość że z nim ZNOWU coś się dzieje, że czuje że jak się wprowadzę to zacznie go to przygniatać i będzie chciał uciec... Na dodatek byk zalogowany u mnie i widziałam wiadomości z kolegami że planuje na weekend jechać gdzieś na imprezę sam(beze mnie) tylko z kolegami i że" zależy mu Żeby były d**y skoro jedzie sam" tak napisał... Ja nie wiem co mam myśleć, robić... Nie wiem czego mi brakuje że mu nie wystarczam, o mieszkanie dbam, o niego dbam, o siebie dbam, w łóżku nam dobrze więc co jest nie tak? ;((( daje z siebie 300 % a on najpierw odwołuje to że mam się wprowadzać a później jeszcze chce jechać na imprezy wyrwać jakieś klientki.... To już nie pierwsza sytuacja kiedy on czuje ze to może jednak nie to, że może lepiej byłoby się rozstać. Bez żadnego powodu, nagle ma takie myślenie a ja muszę o to walczyć. Za każdym razem wyplacze hektolitry łez, proszę, zapewniam że kocham, że będzie dobrze a on po jakimś czasie uzna że noooo mooze będzie ok, zobaczymy. I tak trwamy w związku który dla mnie jest wszystkim, całym moim życiem a dla niego z dnia na dzień mógłby się skończyć tak po prostu bo przecież ludzie się rozchodzą... Mówi że gdybyśmy się rozstali to by cierpiał, że nie znalazłby od razu innej ale nie wiem ile w tym prawdy.. Może brakuje mu podrywania dziewczyn bo jest naprawdę bardzo przystojny i pociągający i ma ogromne powodzenie ale.skoro jest szczęśliwy to po co mu inna? Skoro daje mu wszystko to co ona ma mu dać? Co mają inne dziewczyny czego nie mam akurat ja z którą on jest?.... Ja już przestaje sobie radzić, to już kolejny raz kiedy muszę walczyć o związek, ja juz nie mam sił zapewniać go,prosić i starać się za dwoje.... Ileż można.. Jak można kogoś tak kochać, że nawet kiedy to nie moja wina to wszystko wezmę na siebie byle było dobrze.... Nawet moja mama widząc jak często przez niego płacze powiedziała że musi być nienormalny skoro nie docenia tego co ma, bo na się nigdy nie starałam tak dla nikogo. Nigdy nie czułam do kogoś tyle co teraz dlatego tak ciężko mi to zostawić za sobą... Kocham całym sercem każdy centymetr jego ciała, pozadam z wyglądu ale kocham za osobowość, uwielbiam jego śmiech, to jak mnie przytula... Widocznie mu nie wystarczam... Chociaż nie wiem co więcej można dać drugiemu człowiekowi.... Boję się że naprawdę odejdzie a wtedy zabierze mi wszystko, zaangażowałam się w ten związek całą sobą i jeśli go stracę to jakby opuścił mnie sens istnienia, już nie będę miała po co rano wstawać...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
nie chce mi sie czytac, masz dopiero 20 lat, tak naprawde jestes jeszcze dzieckiem (co zreszta widac po Twojej desperacji i glupocie), bedziesz miala jeszcze z 5 facetow, wyluzuj. I nigdy nie walcz o zadnego faceta, odpusc sobie, poszukaj innego, proste!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Taką miłość trzeba przeżyć jak grypę. Po raz drugi dzisiaj zaproponuję obowiązkową lekturę dla Ciebie " Kobiety które kochają za bardzo". Kliknij w Google.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ale Wy macie problem z tym "kochaniem za bardzo", uczyniłaś go całym swoim światem, skaczesz wokół niego i cały czas coś jest źle. Zamiast uczynić go centrum swojego świata, dbać o niego ale przede wszystkim ubogacać siebie, żeby to on skakał wokół Ciebie (żeby miał ku temu powody), oczywiście w zdrowym związku trzeba starać się wszystko zbilansować. Skacząc wokół niego, nie jawisz mu się jako ciekawa osoba, a desperatka niepewna swej wartości. No i jak dobrze napisałaś, nie myślisz racjonalnie, co on Tobie daje oprócz pięknych słów? piszesz o Waszym związku jakbyście już nie wiadomo ile lat się docierali i szkoda zaprzepaścić, właściwie nie tyle szkoda zaprzepaścić jak to, że Twoje życie bez niego straci sens, a jesteś młodą osóbką, która dopiero powoli wchodzi w dorosłość i masz tej dorosłości kilkadziesiąt lat przed sobą... Więc wyluzuj ^^ Skoro już po roku tak się przedstawia Wasza sytuacja jak opisujesz, to ten związek raczej nie ma przyszłości, jak 99% związków młodych ludzi, dopiero jakbyście się spotkali w prawdziwie dorosłym życiu, gdzie na każdym ciąży pełna odpowiedzialność za swoje własne przeżycie, to mieli byście warunki do zrobienia fundamentów pod założenie rodziny. Wybacz bo wiem, że odczuwasz ból na poważnie, ale sama nie jesteś jeszcze poważną osobą ;/ Jakieś szanse istnieją dla Waszego związku, ale żeby otrzymać sensowne rady tu na forum, byłyby potrzebne liczne informacje o Twojej sytuacji życiowej, jego sytuacji życiowej i ogólnie o nim coś więcej... Nie wiem czy chcesz w to brnąć, nie polecam takiego rozpisywania się na kafeterii, ale niezależnie od tego i niezależnie od tego czy będziesz walczyć o ten związek czy nie, daj se na wstrzymanie z tym zaangażowaniem, nie jesteś niczyją żoną, żeby być panią czyjegoś domu, dbaj o to, żeby zawsze w Twoim życiu było miejsce na Twój rozwój ;p

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Wkręciłaś się, dajesz z siebie za dużo. Przyzwyczaiłaś facet do tego,że może od ciebie wymagać i brać. Gdybym ja przeczytała,że mój facet jedzie gdzieś na weekend po to aby były tam "dup*y" to już nie byłby moim facetem, tylko wolnym mężczyzną.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×