Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...
Zaloguj się, aby obserwować  
Gość donttakethepissout

Masturbacja, seks w literaturze pięknej

Polecane posty

Gość donttakethepissout

Nieraz zdarza się, że nawet bardzo poważani autorzy (np. Nobliści) piszą krótkie sceny seksu / masturbacji w swoich utworach. Niestety nie znalazłem zestawienia takich, to można zrobić. Na początek noblista Gunter Grass powieść "Kot i Mysz". Opis masturbacji młodych chłopaków przy ich koleżance . Wprowadzę tylko, że w czasie II WŚ nasi bohaterowie - nastolatkowie z Gdańska - lubili dopływać do wraku zatopionego okrętu i na nim przesiadywać i nurkować by wyciągać różne przedmioty z wraku. Była też z nimi koleżanka. Poniżej fragmenty: Tulla [..] składała się ze skóry, szkieletu i ciekawości. Podparłszy ręką podbródek, spokojnie przyglądała się, kiedy Winter albo Esch nie mogli już wytrzymać i musieli złożyć swą daninę. Z wygiętym kręgosłupem kucała naprzeciw Wintera, który zawsze potrzebował wiele czasu, by osiągnąć efekt, i psioczyła: - Chłopaki, chłopaki, ależ to długo trwa! Kiedy wreszcie nasienie wytrysło i klasnęło o żelazo, zaczynała się po prostu trząść z przejęcia, rzucała się na brzuch, mrużyła oczy jak szczur, patrzyła, patrzyła, chciała odkryć niewiadomo-co, znowu przysiadała, przysuwała się na klęczkach, stawała nad nim z nogami lekko wygiętymi w literę X i mieszała to dużym palcem u nogi tak długo, aż zaczynało się pienić, czerwone od rdzy: - Wspaniale, Winter! Teraz ty, Atze. Ta zabawa - odbywało się to naprawdę zupełnie niewinnie - nigdy nie znudziła się Tulli. Mówiąc przez nos, żebrała: - No, zróbże. Kto jeszcze dzisiaj nie robił? Teraz twoja kolej. Zawsze znajdywała głupich i dobrodusznych, którzy, nawet bez wielkiej ochoty, zabierali się do dzieła, żeby tylko ona miała na co popatrzeć. Jedynym, który w tym nie uczestniczył, dopóki Tulla nie znalazła odpowiedniego podżegającego słówka, był - i dlatego trzeba tę olimpiadę opisać - wielki pływak i nurek, Joachim Mahlke. Podczas gdy my wszyscy, pojedynczo lub też - jak to się nazywa w rachunku sumienia - przywodząc innych do grzechu, oddawaliśmy się temu już w Biblii opisanemu zajęciu, Mahlke nigdy nie zdejmował kąpielówek i spoglądał uparcie w kierunku Helu. Byliśmy pewni, że w domu w swojej izdebce, pomiędzy białą sową a Madonną Sykstyńską, uprawia ten sam sport. A teraz właśnie wynurzył się z luku, trząsł się jak zwykle i nie przyniósł ze sobą nic do pokazania. Schilling napracował się już raz tego dnia dla Tulli. Jakiś statek żeglugi przybrzeżnej wpływał do portu. - Zrób to jeszcze raz - żebrała Tulla, bo Schilling mógł najwięcej. Na redzie nie stał żaden statek. - Po kąpieli nie. Jutro - spławił ją Schilling, wtedy Tulla obróciła się na pięcie i na rozstawionych palcach podreptała ku Mahlkemu, który, jak zawsze, dzwonił zębami za kabiną nawigacyjną, ale jeszcze nawet nie przysiadł. Holownik dalekomorski z działem na dziobie wychodził z portu. - Czy ty też umiesz? No, zrób choć raz. A może nie umiesz? Nie chcesz? Nie wolno ci? Mahlke wysunął się częściowo z cienia i dał Tulli raz z lewej, raz z prawej, wewnętrzną i zewnętrzną powierzchnią dłoni, w małą, skurczoną twarz. Chrząstka na jego szyi straciła wszelkie opamię¬tanie. Śrubokręt też. Tulla nie uroniła oczywiście ani jednej łzy, roześmiała się bekliwie z zamkniętymi ustami, przetoczyła się przed nim jak kulka, wykręciła swoje gumowe kończyny i zrobiw¬szy bez wysiłku mostek, spoglądała spomiędzy patykowatych nóg tak długo w kierunku Mahlkego, aż ten, już znowu ukryty w cieniu - holownik skręcił na północny zachód - powiedział: - No dobrze. Żeby ci nareszcie zamknąć gębę. Tulla natychmiast wywinęła się z mostku i przysiadła zwyczajnie, z podwiniętymi nogami, podczas gdy Mahlke opuścił kąpielówki do kolan. Chłopcy patrzyli zdumieni, jak dzieci w teatrze marione¬tek: parę krótkich ruchów prawej ręki i jego członek stanął tak sztywno, że żołądź wysunęła się z cienia rzucanego przez kabinę nawigacyjną i znalazła się w słońcu. Dopiero kiedy wszyscy utworzyliśmy półkole, wańka-wstańka Mahlkego cofnęła się zno¬wu w cień. - Mogę dotknąć, tylko troszkę? - Tulla siedziała z otwartymi ustami. Mahlke skinął głową i opuścił rękę, trzymając ją jednak w pogotowiu. Podrapane, jak zawsze, ręce Tulli błądziły po członku, który pod badawczym dotykiem koniuszków jej palców nabierał objętości, naczynia krwionośne pęczniały, a żołądź ciem¬niała. - Zmierz go! - zawołał Jüargen Kupka. Tulla musiała rozstawić palce lewej ręki, raz na całą szerokość i raz prawie na całą. Ktoś tam i jeszcze ktoś szepnął: - Co najmniej trzydzieści centymetrów! - Była to oczywiście przesada. Schilling, który miał z nas wszystkich najdłuższy dyszel, musiał swój wyciągnąć, doprowadzić do sztyw¬ności i przymierzyć: członek Mahlkego był po pierwsze o jeden numer grubszy, po drugie o pudełko zapałek dłuższy, a po trzecie wyglądał o wiele doroślej, niebezpieczniej, był bardziej godny podziwu. Jeszcze raz pokazał nam, co potrafi, a za chwilę pokazał to ponownie, wycisnąwszy dwa razy, raz po razie, sok ze swojej pały - jakeśmy to nazywali. Mahlke stał z lekko zgiętymi kolanami przy relingu, za kabiną nawigacyjną, gapił się nieruchomo w stronę boi kierunkowej Nowego Portu, jak gdyby śledząc płaski ślad dymu oddalającego się holownika, nie zwracał uwagi na wypływający torpedowiec klasy rMewar1; i ukazywał nam z profilu swoją sylwet¬kę, od palców stóp, lekko wystających poza burtę, aż po dział wodny przedziałka na głowie: długość prącia wyraźnie zrów¬noważyła tak zwykle rzucające się w oczy jabłko Adama i osob¬liwa, niemniej dobrze wyważona harmonia uporządkowała pro¬porcje jego ciała. Ledwie Mahlke wybryzgał za burtę pierwszy ładunek, zaraz zaczął od nowa. Winter kontrolował czas na wodoszczelnym zegarku: Mahlke potrzebował tyluż sekund, co wypływający tor¬pedowiec na przepłynięcie od mola do boi kierunkowej, kiedy okręt mijał boję, Mahlke chlusnął taką samą porcją jak za pierwszym razem; śmieliśmy się do rozpuku, kiedy mewy rzuciły się na spermę, kołyszącą się na gładkim, tylko tu i ówdzie lekko pomarszczonym morzu, i z piskiem domagały się więcej. Mahlke nie musiał powtarzać ani poprawiać swego wyniku, bo żaden z nas, zwłaszcza po pływaniu i wycieńczającym nur¬kowaniu, nie mógł osiągnąć jego rekordu; cokolwiek bowiem robiliśmy, uprawialiśmy sport i szanowaliśmy jego reguły. Tulla Pokriefke, na której Mahlke zrobił z pewnością największe wrażenie, latała za nim przez pewien czas, siadywała na krypie zawsze w pobliżu kabiny nawigacyjnej i wlepiała oczy w spodenki kąpielowe Mahlkego. Parę razy żebrała u niego, ale on bez złości odprawiał ją z niczym. - Czy musisz się z tego spowiadać? Mahlke skinął głową i żeby odwrócić jej wzrok, bawił się śrubokrętem uwieszonym na sznurowadle. Jak będziecie mieli ciekawe cytaty z literatury pięknej to wklejajcie, jak z literatury erotycznej, to też, choć może do innego wątku smiley

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Bądź aktywny! Zaloguj się lub utwórz konto

Tylko zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony

Utwórz konto

Zarejestruj nowe konto, to proste!

Zarejestruj nowe konto

Zaloguj się

Posiadasz własne konto? Użyj go!

Zaloguj się
Zaloguj się, aby obserwować  

×