Ratunku!

Moje dziecko dziś było na dworze, bawiło się z koleżanką. Wiem też, że była w miejscu, gdzie bywają bezdomne koty (mają zakątek na podwórku). Normalnie ją wykąpałam i podczas suszenia głowy zauważyłam czarnego owada. Raczej spory, ze 4mm miał na pewno i błyszczący. Skoczył na mnie, a potem na kołdrę i tyle go widziałam. Sprawdziłam głowę dziecka, ale ani innych owadów nie znalazłam, ani jajeczek białych, ani śladów ugryzień. To chyba nie była wesz? Sprawdzam jej głowę regularnie i wiem, że w przedszkolu też sprawdzają. Przedszkolanki mówiły, że w tej grupie wszawicy nie stwierdziły. Mnie się wydaje, że to była pchła i że wystarczy pościel wyprać i kanapę odkurzyć, mam rację?

O tej porze roku różne owady można przynieść do domu. Nie martw się, na innym niż docelowy nosicielu i w warunkach czystości nawet pasożyty się nie utrzymają. Kleszcz będzie długo wędrował, pchła się tułała aż się ją złapie lub ucieknie. Zresztą to chyba nie była pchła, te, wbrew pozorom, dość kiepsko sobie radzą na pościeli i są trochę mniejsze. A była tak jakby spłaszczona w płaszczyźnie góra-dół?

Spokojnie. Antyterrorysci juz jadą.

Raczej była spłaszczona po bokach. Mam fioła na punkcie wszawicy...

Wszy nie są czarne i nie chodzą po kotach...

Pchla może one też są płaskie i błyszczące tylko takie rudoczerwone