Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość gość

pierwsze dni po porodzie

Polecane posty

Gość gość

Hej, niedlugo mam termin i probuje sobie wyobrazic, jak zmieni sie moje zycie;) serio jest tak, ze chodzi sie wiecznie niewyspanym, na nic kompletnie nie ma czasu? Jak wyglada dzien z noworodkiem? Bede wdzieczna za jakies historie swiezo upieczonych mam - czego sie spodziewalyscie, a co Was zdziwilo?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
moje pierwsze dziecko- nie mogłam sie odnależć, na wszystko brakowało mi czasu, nawet zeby cos zjesc. Nie wychodziłam prawie z sypialni. Bo w kółko karmienie, potem przewijanie, odbijanie, dziecko spało bardzo czujnie i byłam bardzo wymeczona. Nie miałam nawet czasu zjesc, ani sie przebrac z piżamy. Dopiero kolo poludnia ubierałam dres. I nie było tak, ze przez miesiac tylko je i spi:) Potem przyszły kolki i tak do pol roku. Drugie dziecko- zupełnie inaczej. Ogarniałam wszystko z przysłowiowym palcem w tylku :) nawet miałam czas na malowanie paznokci :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Mnie zdziwiło to że dziecko naprawdę bez przerwy śpi, i śpi, i śpi, a jedyna jakaś jego aktywność to ssanie piersi i robienie kupy. Szczerze- było nudno. A już szokiem było to że... nie rozczulało mnie jakoś ogromnie. Przytłaczało mnie poczucie odpowiedzialności, strach o nie, ale to tyle. Do szału doprowadzało mnie mówienie znajomych i rodziny wyłącznie o dziecku, i nazywanie mnie "mamusią", rady żebym przespała się z dzieckiem przy piersi. Byłam na prostej drodze do depresji poporodowej, bo przecież wszędzie czytałam o tym że to najpiękniejsze uczucie jak pierwszy raz kładą ci dziecko na piersi, że można godzinami ze łzami wzruszenia w oczach patrzeć jak śpi, że dziecko staje się całym naszym światem. Nie wyobrażałam sobie że będzie inaczej, zwłaszcza że ciąża była upragniona, zagrożona na dodatek i codziennie marzyłam tylko o szczęśliwym rozwiązaniu. Ogromna, czuła miłość przyszła sama, ale po czasie. No i na pewno zdziwiło mnie to jak lekko znoszę połóg- fizycznie przynajmniej, parę godzin po porodzie normalnie usiadłam z książką, zrobiłam sobie herbatę, w domu nie miałam z niczym problemów, brzuch pobolewał, krocze też ale generalnie to był pikuś w porównaniu z ciążą.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Dla mnie najwiekszym szokiem bylo i jest do tej pory to ogromne poczucie odpowiedzialnosci i strach o dziecko. Zawsze sobie wyobrazalam ze bede wyluzowana matka, planowalam ze niemowle dam na weekend do tesciow a sama pojade z mezem na romantyczny wypad w gory. No nie - to tak nie dziala. Fakt faktem jak powiedzialam tak zrobilam bo pojechalam jak mala miala 5 miesiecy ale co z tego skoro caly czas sie stresowalam i martwilam o nia. Z samego rana wrocilismy do domu. Wtedy sobie uswiadomilam ze juz nigdy nie bedzie jak dawniej i nawet "podrzucenie" dziecka zaufanej osobie mi nie zagwarantuje spokoju. Tego psychicznego.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Bardzo ciekawe, dzieki za odpowiedzi:) Juz widze, ze moja wizja usypiania dziecka i zajmowania sie czytaniem albo czyms w tym stylu, to troche nierealne. No i nie myslalam o takim mega poczuciu odpowiedzialnosci...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ja tez przed porodem o tym nie pomyslalam dlatego byl to dla mnie najwiekszy szok. Wszyscy ostrzegali o nieprzespanych nocach, kolkach, zabkach i ok... na to sie przygotowalam. A nie to okazalo sie najgorsze :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ja czytałam nawet przy karmieniu piersią, nic super ambitnego ale zawsze to wychodziło kilkanaście książek miesięcznie- mały jadł jako noworodek co 2,5 godz- 15-25 min :) Nastawiałam się właśnie na kolki, nocny płacz, chodzenie jak zombie, a było... ok. Ale i tak jestem zdania że lepiej się przygotować na najgorsze.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ja nie wiedziałam, że tak bardzo mogą dokuczać szwy, a dodan, że skurczy porodowych mocnych nie miałam. Nikt mi też nie powiedział, że mimo, że są roxpuszczalne, to można je zdjąć i ulga po tym niesamowita. Nie wiedziałam też, że może głowa boleć ponad tydzień po porodzie i że można dostać masakrycznych dreszczy. Dziecko nie robiło na mnie specjalnego wrażenia, a spodziewałam się mega euforii, jak to nirktòre mamy opowiadają, a opieka nad nim wcale nie była taka trudna .

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
O, z tymi szwami mialam to samo. W szpitalu powiedzieli ze sa rozpuszczalne a polozna srodowiskowa sie uparla ze przyjdzie mi sciagnac. Boze jaka ulga jak sciagnela... moglam nawet na tylku usiasc :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ja do okolo 10. miesiaca zylam na jakims mega powerze. Wspaniale wspominam ten czas. Co mnie zaskoczylo? To, ze milosc do dziecka przyszla po jakims czasie dopiero.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Mam 8 tygodniowe dziecko. Od porodu przeżyłam całkowitą zmianę stylu życia. Wcześniej miałam czas na pracę, odpoczynek. Wszystko mogłam zaplanować - gdy chciałam więcej popracować to wiedziałam, kiedy będę odpoczywać. Od porodu się nie wyspałam. Moje dziecko początkowo nie spało prawie w ogóle. Potrafiłam do 2 w nocy ją bujać i nic. Obecnie noce są nie najgorsze (około 3-4 godzin snu bez przerwy - to już sukces). Dni są słabe. Dziecko co zaśnie to wybudza się po minucie. Jest to wykańczające pomimo samej miłości do dziecka. Marzę o tym, aby dziecko było już trochę starsze, by potrafiło zająć się zabawkami choć na chwilkę. I cały czas mam nadzieję, że po 3 miesiącu będzie lepiej.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
mi sie akurat trafilo dzieciatko bardzo placzliwe na poczatku. nie wiem czy to byly kolki czy taki typ, ale mnie przeroslo niewyspanie, ogromna ilosc noszenia dziecka dzien i noc, do tego bardzo bolace miejsce po peknieciu (mimo szybkiego powrotu do formy). wiedzialam ze noworodek wymaga wiele pracy, ale fakt ze nie mialam jak sie umyc gdy bylam sama w domu z dzieckiem dal mi "w pysk". zaskoczylo mnie rowniez to ze ciagle porownywalam sie do innych swiezych matek wsrod znajomych i ogarniala mnie niesamowita zazdrosc ze inne matki wygladaly tak jakby radzily sobie o wiele lepiej.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ja za chwile zostane mama poraz drugi wiec co nie co wiem ale i tak boje sie opieki nad dwojka maluchow tzn nie tyle boje sie samej opieki co tego zeby to jakos ogarnac i pogodzic. A co mnie zaskoczylo po pierwszym porodzie to fakt ze trafilo nam sie wyjatkowo grzeczne dziecko i po za nielicznymi nie przespanymi nocami bylo super. Mala jadla co 3-4h. Nie plakala nie ulewala i nie miala kolek. Co prawda w dzien nie mialam zbyt czasu na odpoczynek bo byla bardzp aktuwna w dzien od samego poczatku ale jak juz usnela to te 3h spokojnie spala. Co do opieki najbardziej balam sie dbania o pepuszek co wcale nie bylo trudne tak naprawde. I tez zawsze mowilam ze bede wyluzowana mamuska ktora bedzie "podrzucala" dziecko dziadkom a tak naprawde zrobilam to raz na sylwestra i teraz za kilka dni znowu pojedzie bo mamy wesele. Ja poprostu czuje sie pewniej wiedzac ze jest ze mna czy z tata bo my znamy jej zwyczaje czy rytualy a 1.5 rocznemu dziecku potrzebna jeszcze taka stabilizacja. Zobaczymy jak bedzie z drugim dzieciatkiem , podobno jesli jedno grzeczne to drugie nie bardzo , oby u nas sie nie sprawdzilo.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Mnie zdzwiło to, że wszędzie słyszałam ile to noworodki śpią. A mój przypadek był taki, że spał w dzień... ale tylko na mnie/przy piersi. Gdy go odkładałam to od razu się budził. Rzeczywiście pierwszy tydzień to był taki, że jadłam w biegu, między kuchnią a wc :D i pierwszy miesiąc to co chwilę zerkanie czy oddycha...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Mój mąż jest zawsze przy każdym badaniu ginekologicznym cipki i wspierał porody nie jestem tępa i zacofana by wstydzić się męża. Do tego trafiamy na różnych ginekologów jak ta pacjentka. .. Badanie u ginekologa: Lekarz rozpiął rozporek.. Mąż bardzo dużo pomaga w domu i to on kąpał po porodzie bo jest bardzo uważny i delikatny a ja się bałam taką kruszynkę kąpać. Takie przeżycia zbliżają do siebie partnerów.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Mój synek ma cztery miesiące. Staraliśmy się sześć lat, wiec było wytęsknione Młody kopal w brzuchu strasznie wiec czekałam na poród jak na zbawienie A co mnie zaskoczyło? Poród cc., ból niesamowity przy pierwszym wstawaniu. Nie poczułam wielkiej miłości od razu do synka. Spadek hormonów spowodował wielki strach przed odpowiedzialną i wybuchy płaczu. Malutki nie chciał ssać bałam się o niego. W trzeciej dobie pojawił się pokarm i instynkt matczyny wziął górę. Założyłam kapturek na pierś i na siłę wcisnęłam synkowi do buzi załapał. Po godzinie ssal już bez kaptura i tak jest do dziś. W domu okazało się, że nie mam na nic czasu bo malutki ssal co godzinę po godzinie. Spal malo, w dzień najlepiej spadło mu się na moim brzuchu. Jak byłam sama to nie mogłam się nawet umyć. Zaskoczyło mnie to że tak się denerwowałam że mam nieposprzątane i że jestem ubrana cały dzień w dresy. Uświadomiłam sobie ze wielu rzeczy nie zrobię przez najbliższe lata ( np. nagły wypad pod namiot lub rajd rowerowy). Ale teraz niczego nie żałuję. Ominęły nas kolki, malutki pięknie śpi w nocy i jest wesoły a ja kocham go do szaleństwa. Autorko dzięki twojemu tematowi dowiedziałam się że nie tylko ja nie poczułam do dziecka wielkiej miłości a byłam zła na siebie za to.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Gosc 17.42 idz sie lecz w zyciu nigdy czegos takiego od zadnej matki nie slyszalam. Jestem straszna. Potworna. I ty jestes matka.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ja ma dwoje dzieci. No na pewno przychodzi poczucie odpowiedzialnosci. Ogromne. Nikt cie w tym nie zastapi. Musisz byc odpowiedzialna. Sluchaj! Jak by nie bylo! Czy placze czy tylko spi to okres przejsciowy pamietaj! Uwierz mi w zyciu piekne sa tylko chwile. Nigdy nie zanurzaj sie w takich komentarzach jakie nieraz slyszysz. Zyj soba i dzieckiem. Ten okres minie. Dziecko rosnie czas plynie. Wszystko sie zmienia. Jeszcze za tym zatesknisz. Powodzenia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Dzień jak dzień ale weź pod uwagę ze nie musi Cię zalać wielką fala miłości do dziecka. I jeśli tego na dzień dobry nie poczujesz to nie miej wyrzutów sumienia. Kolejna sprawa to strach i sprawdzanie czy oddycha. Mega odpowiedzialność za zdrowie i życie tej istotki. Chyba psychicznie jest trudniej na początku.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Moja pierwsza myśl po powrocie do domu z nowym członkiem rodziny - jak ja mam się nim zająć? nie ma nikogo, kto teraz doradzi pokarze, jesteśmy my zieloni i on. Ogólnie przerażenie, nie wspominając o pierwszym kąpaniu. Przez pierwsze 2 tyg dużo mąż się nim zajmował bo wziął urlop żeby mi pomóc. Zaczęły się kolki, 2 godzinne huśtanie żeby usnął. W nocy co godzinę się budził. Przez pierwsze pół roku chodziłam jak zombi, mało brakowało żebym wybuchała płaczem bo czasem nie wiedziałam co mu dolega i szczerze mówiąc byłam tak przemęczona, że nie pamiętam zbytnio jego z tego okresu. Łapałam się nawet na tym, że sama siebie się pytałam "po co mi to było, w co ja się wpakowałam". Teraz mały skończył rok i jest inna bajka. Sam zasypia i śpi całą noc, umie też sam się bawić więc mam czas posprzątać, ugotować czy też popracować przy komputerze. Są też gorsze dni u niego ale teraz to całkiem inne podejście. Nie jestem już przerażona zmianami jak na początku.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Z ta matczyna miloscia to tez mialam to samo. Przyszla dopiero po czasie a ja myslalam ze jestem jakas psychicznie wybrakowana ze nie zalala mnie juz w momencie polozenia dziecka na brzuch. Jak widac jest nas wiecej, szkoda ze wtedy nie poczytalam takiego tematu, pewnie byloby mi latwiej.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Dzięki dziewczyny! Nie spodziewałam się, że tak dużo się dowiem. To naprawdę zupełnie inne rzeczy niż te, o których mówi się na szkole rodzenia. Mam nadzieję, że ogarnę tę zmianę życiową przy możliwie małym obciążeniu psychicznym. Ciekawe, że tej miłości można nie czuć od razu, ale to chyba nawet naturalne, biorąc pod uwagę emocjonalny mętlik związany z porodem, hormonami, zmianami itd. Myślę, że macie rację, najważniejsze to się nie obwiniać i nie wywierać na sobie presji nie wiadomo jakiej więzi od pierwszej chwili.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ja mam 11 miesieczna córkę. Też wyczekana bo staralismy sie 1,5 roku. Nastawialam sie na jakis koszmar, zmeczenie, niewyspanie, klotnie z mezem. Wszyscy mowili jak to bedzie, jak wszystko sie zmieni. Owszem zmienilo sie ale na lepsze. Fakt ze mam bardzo grzeczne dziecko bo corka ladnie od poczatku spała i jadla i szczerze mowiac przez pierwszy miesiac to sie nudziłam.. Dla mnie macierzynstwo od pierwszej chwili jest cudowne ale wiem ze po prostu mialam szczescie bo trafilo mi sie zlote dziecko. cieszę sie ze zostalam milo zaskoczona bo nastawialam sie na totalna rzez ☺

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Nie ma co się nastawiać, bo może być i dobrze i może być i rzeź. To zależy jak dziecko będzie funkcjonować w pierwszym okresie życia. Mi młody dał w kość aż czasami z utęsknieniem czekałam na męża, przekazywałam małego i robiłam "śmigły znik" na dwie godziny - gdziekolwiek, cokolwiek ale żeby się oderwać choć na chwile. Wracałam i mogłam dalej funkcjonować.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
"Z ta matczyna miloscia to tez mialam to samo. Przyszla dopiero po czasie a ja myslalam ze jestem jakas psychicznie wybrakowana ze nie zalala mnie juz w momencie polozenia dziecka na brzuch."- dokładnie, nikomu o tym nie mówiłam, nie pisałam nawet anonimowo na forum, czułam się... jak potwór. Tak, przyszła w końcu taka chwila że rozpłakałam się ze wzruszenia, że poczułam że go kocham całym sercem, że musiałam po prostu z miłości go przytulać i całować, że czułam najwyższe szczęście jak widziałam jego uśmiechnięte oczka jak rano podnosił główkę. Ale pierwsze dni, a nawet tygodnie... były trudne. Czułam się jak potwór.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
a jak to jest z przewijaniem ? karmicie dziecko i przewijacie po karmieniu i odbijaniu ? czy przewijacie przed karmieniem i ewentualnie po jak trzeba ?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Przed karmieniem i jak zrobi kupkę. Na początku to jedno wielkie przewijanie bo dzidzia często wali w trakcie jedzenia:P jak zrobi w trakcie to lepiej poczekać chociaż 10minut bo może zwrócić mleko jak się będzie nim za dużo machac z pełnym brzuszkiem:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Przed karmieniem moj maly strasznie krzyczał, dlatego ja karmilam, odbijalam i przewijalam na końcu. Czasami nudawalo sie na śpiocha. Pierwsze miesiące po porodzie wspominam źle. Maly duzo plakal, urodził sie w zamartwicy i wyniki nie byly dobre. Strach o niego mnie paralizowal. Miał wzmożone napięcie mięśniowe i ciągle był wygięty w łuk. To sprawilo ze nie szlo go nakarmić na rękach, jedynie na leżąco. Przewijanie, ubieranie , karmienie tez bylo utrudnione. Do tego częste wizyty u lekarzy najrozniejszej maści z maluchem którego nie idzie nakarmić w terenie bo na siedząco sie nie dalo to tez byl koszmar. Umawianie lekarzy i jeżdżenie na wizyty tez należało tylko do mnie. W pologu z bolącymi cyckami i pęknięty tylkiem. Do tego kolka, zdiagnozowane wodoglowie. Mąż dostal lepsza prace i musial sie wykazać, pracując po godzinach plus dojazdy sprawialo ze bylam zostawiona sama sobie. Matkę mam toksyczna i jej pomoc polegała na tym ze przyjechala wszystko skrytykowala i rozsiadla sie przed tv wymagając obiadu, bo o a przy dziecko to wszystko zrobila. Jej zlote rady ze jak maly placze to go zostawic i najlepiej wyjsc.Pognalam ją, głupia bylam ze ludzilam sie ze bedzie inaczej, bo cale życie sie lenila i zatruwala swoim jadem wszystkich. Na tesciowa nie mogłam liczyć, przyjechala tydzień po porodzie z kotletami schabowymi dla synka bo "pewnie nie masz nic ugotowane" . Tesciowa jest zajęta służenie swojemu mężowi który sam sobie herbaty nawet niezrobi. Uważa ze kazda kobieta tak powinna a szczególnie jej synowe, ma samych synów. Nigdy nie pracowala, wiec nie rozumie ze mi po prostu szkoda na to czasu. Ogólnie poród miałam ciężki, pęknięcie do o***tu. Przez okolo dwa miesiące nie mogłam normalnie usiąść. Rana sie zle goila, porobily sie odparzenia bo normalnie niemialam jak sie umyć. Jak juz maly zasnal to padalam. A on i tak się zaraz budził. Najbardziej zawiodłam sie na mężu. Dziecko w jego zyciu nic niezmienilo. Jak przyszedł z pracy to rozsiadal sie przed tv albo laptopem bo on Jest zmęczony. Nic z siebie nie dawał. Przez 7 lat byliśmy super małżeństwem ale dziecko otworzylo mi oczy. Potrzebowałam pomocy z jego strony i jej nie dostałam.to zawazylo na naszym małżeństwie. Jestesmy razem ale uczucie z mojej strony sie wypalilo. Po pobycie w szpitalu jak wróciłam do domu zastalam straszny bałagan, zaplesniale brudne gary bo on byl tak zmęczony praca ze nie posprzątał. Pusta lodowka.zupelne zero do jedzenia. Dania które pomrozilam wczesniej aby po porodzie nie musiała gotowac on wyzarl przez te dwa tygodnie. A moj mąż oblewal dzidziusia a to z sąsiadem a to z kolegami, ze szwagrem i tak mu te dwa tygodnie mijały. Dzis maly ma 11miesiecy, dalej budzi sie okolo 4 razy w nocy. Neurolog stwerdzila ze jest nadwrażliwy. Boi sie odkurzacza, halasow. Ciągle go rehabilituje. Prze ten prawie rok mąż nie wstał ani razu do niego bo taki zapracowany. W domu mam bałagan. Przez ten czas ani razu nie bylam nigdzie sama. Ie bylam u lekarza na kontroli czy u fryzjera bo niemam z kim zostawić synka. Kocham go nad zycie mimo ze byly momenty ze zalowalam ze go urodzilam. Zastanawiam się czy nie zostawić męża. On kocha synka ale jest nauczony ze nic nie musi. Mamusia go dalej w tym utwierdza. Gdy po porodzie prosiłam go aby w nocy podawał mi małego do karmienia bo wstawanie z niskiego lozka powodowało szarpanie szwów i straszny bol, on poprostu obracal sie tylkiem albo udawal ze spi. Gdy skończy sie polog to sie jeszcze seksu zaczal domagać d**ek. Wygonilam go z lozka i śpię z małym. Zaniedlugo konczy mi sie macierzyński i boje się tego. Przed ciaza zarabialam wiecej niz moj szanowny mąż, ale pracowałam po 10 godzin dziennie plus dojazdy. Nie wyobrażam sobie tego przy małym. Będę zdana na tego dupka mojego męża. Moim dzieckiem wymagającym stalej opieki raczej nikt się nie zajmie. Niania odpada bo mieszkamy na wsi, w okolicy nikogo niema a najbliższe miasto 30 km stad. A po za tym nie mam powrotu do pracy bo na pól etatu to niemożliwe a na 11 godzin nie zostawie małego. Jestem w czarnej d***e. Tak wiec wracając do tematu,.pierwsze dni po porodzie zmienily wiele w moim zyciu. Otworzyly mi oczy. Ale to byla pierwsza sytuacja w naszym małżeństwie kiedy potrzebowałam pomcy od męża wczesniej bylam Zosia samosia i sama wszystko ogarnialam nauczona przykladem mojej matki nieroba ze niemam co na kogoś liczyć i jak sama niezapracuje to niemam. Otóż wszystkiego nie da sie czasem samemu ogarnc i jak niema pomocnej dloni to można zwariować. Ja prawie zwariowalam i miałam zle mysli nawet samobójcze ale ogarnelam sie i teraz jestem silniejsza. Jak odchowam małego to znajdę prace i powiem zegnaj mojemu mężowi.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×