Czy zrobiłam z siebie straszna idiotke?

W sumie to troche chce mi sie z tego śmiac a troche plakac... Wiec, niedawno poznałam pewnego faceta. spotkalismy sie jak narazie kilka razy. raz wieczorem do mnie zadzwonil. Byłam troche pod wplywem bo byłam u znajomych, ale wyszłam zeby z nim pogadać skoro zadzwonil. I zaczął sie pytać jak tam poszly mi egzaminy do policji ( bo byłam w trakcie). A ja na to, ze dałam sobie z tym spokoj bo u mnie w miescie zwolnilo sie stanowisko głównej ksiegowej i o tym wlasnie mysle ( przejezyczylam sie bo chodzilo o mlodsza ksiegowa.) A on, ze jak to, ze przeciez musze nabrac wprawy bo to operowanie duzymi sumami. A ja na to ze smiechem, ze sie chyba przejzyczylam, albo on mnie zle zromial bo chcodzilo mi o mlodsza ksiegowa. i sie oboje zaczelismy smiac... Ale poczulam sie glupio... Zrobilam z siebie idiotke, czy niepotrzebnie sie matwie?