Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość gość1234567n

Odszedł.

Polecane posty

Gość gość1234567n

7,5 roku razem. On 27, ja 24. On - niedowartościowany Ja - niezależna Nie wiem od czego zacząć, jednak czuję pustkę w sercu i chciałabym, aby ktoś spojrzał na to z boku. Byliśmy razem tyle lat, Czasem się układało, czasem nie. Zawsze było duzo emocji. Kryzys pojawił się 2,5 roku temu. Rozstaliśmy się, ale z powrotem zeszliśmy. On czuł się nie kochany, bo ja go zle traktowałam. Jestem DDA, ale się zmieniłam. Przestałam przeklinać, zaczęłam go szanować i przede wszystkim siebie. Naprawiłam swoje błędy. Byliśmy szczęśliwi, kłóciliśmy sie, jak każdy, ale byliśmy szczęśliwi. Zaczęło sie psuć pod koniec czerwca, kiedy spodobałam sie pewnemu chłopakowi. Moj chłopak szalał, wydzwaniał do mnie, zarzucał mi ze na pewno cos zrobiłam skoro tak jest. Zapewniałam go, ze nie. 4 dni płakałam az w końcu zrozumiał ze ja nie byłam temu winna. I znów było pięknie... Cieszyliśmy sie soba, chodziliśmy za rękę, rozmawialiśmy, kochaliśmy sie, było cudownie. Jednak pojawiło sie duzo problemow (u mnie). Prowadzę firmę i miałam na prawdę duzo problemow, bardzo sie tym przejmowałam a on miał juz dość słuchania o moich problemach bo w zasadzie miał rację, ze sama je tworzyłam, ale było mi cieżko. W nim cos pękło, powiedział ze nie moze tak dalej żyć. Ze ze mną nie ma o czym rozmawiać tylko ciagle rozmawiamy o mojej firmie. To był początek lipca. Było mi smutno, bo powiedział ze nie chce tak żyć i nie wiedziałam jak to bedzie. Pojechaliśmy jednak razem na wakacje. Siedziałam z boku, on kierował. Z tylu cała drogę siedzieli znajomi. A ja na telefonie, pierwszy raz na tak długi czas zostawiałam firmę. No i sięzaczelo, jego krzyki, ze ontak wakacji spędzać nie bedzie ze to ze tamto, a mi było cieżko, chciałam z tamtąd uciec. Całe wakacje były... Cieżko powiedzieć jakie, smutne. Wszedł w historie mojego telefonu, gdzie wpisałam "chyba go nie kocham" potem "mysle o innych facetach". Czułam sie zagubiona... Wróciliśmy, spaliśmy obok siebie, budził mnie rano, i była kłótnia. Powiedziałam mu wprost kto mi przychodził na myśl, o kim myslalam. Ale to nie były mysli o tym ze chce odejść od niego, a o tym ze mi zle i czy ktos taki sprawiłby ze byłabym szczęśliwsza. Zycie toczyło sie dalej, walczył o mnie i sie nie podawaliśmy. Jednak ja nie potrafiłam okazać uczucia. Ponad 2 miesiące spóźniał mi sie okres bo nie radziłam sobie z tym wszystkim. Na tych wakacjach chciał mi sie oswiadczyc. To był początek sierpnia. Trwaliśmy w tym, on bardzo sie starał i walczył ja go prosiłam zeby dał mi czas. Ze chce z nim byc ale zeby dał m czas to wszystko poukladac, firma i inne problemy... 20 sierpnia Poszliśmy na wesele jego kolegi, było bardzo fajnie, on sie napił i powiedział, ze kogos poznał. Ja to olałam bo wiedziałam ze mu na mnie zależy. Zapytałam go o szczegóły. Dziewczyna zapytała go o drogę, była przedstawicielka handlowa (jest). On jest dość odważny i powiedział jej ze za wskazówkę cos sie chyba mu należy (myślał ze moze cos rozwozi darmowego), a ona do niego odpowiedziała: moze numer? I go wziął, a mi wtedy powiedział ze nie. Wzial, dowiedziałam sie o tym dokładnie wczoraj. Powiedział ze poczuł sie bardzo miło, ze dla kogos jest atrakcyjny. Ze ja go nie dowartościowuje. Powiedział żebym zaczęła sie bardziej starać bo jest nieszczęśliwy i nie chce nikogo innego. Ja nie wzięłam tego do siebie, bo nie chciałam nic robic na sile poza tym byłam wykończona psychicznie wszystkim(firma itp.) 8 dni pózniej zerwał przez telefon Powiedział ze chce pobyć sam, ze on nie czuje sie przy mnie dowartościowany, rozmawialiśmy bardzo długo ale nie myslalam ze zrywa bo nie powiedział tego wprost. Miał duzo pretensji do mnie ale nie był agresywny. Powiedział ze przeprasza ze mowi to przez telefon ale wie jak to by sie skończyło, ze byśmy dalej razem byli bo by mi nie potrafił tego powiedzieć w oczy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość1234577
Rano do niego poszłam, chciałam usłyszeć to czy jest to szczere i w czym ja tkwię. Powiedział ze nie wie czy nie chce ze mną byc ale ze jest pewien ze chce spróbować czegoś nowego i zobaczyć czy rzeczywiście w związkach jest tak zle i nie ma tego polotu. Było mi przykro ale pomyslałam ze mu przejdzie. Kontaktowaliśmy sie czasem ale to było na zasadzie mojego płaczu, on mówił ze tez mu cieżko ale ze sobie postanowił ze będzie szczęśliwy i kropka. Zbliżało sie wesele w jego Rodzinie. 10 września (zerwał 28 sierpnia). Ja powiedziałam ze nie chce z nim iść i cierpieć. A on mi powiedział, ze on moze chce zeby cos naturalnie wyszło na tym weselu miedzy nami i w ogóle... Ja powiedziałam zeby nie dawał mi nadziei bo bardzo cierpię, on twierdził ze nie daje. Mówiłam ze nie pójdę. Dzwonił do mni non stop ze chce ze mną iść, ze nie chce z nikim innym bo i przed rodzina by sie zle czuł i w ogóle. Uległam. Dzien wesela... Było bardzo fajnie. Do czasu kiedy robiliśmy grupowe zdjecie ze znajomymi i on stal daleko ode mnie. Wiec mu powiedziałam: nie stój tak z boku jak jakis niczyj, a on do mnie : a twój? (Z takim szyderczym śmiechem). Nie pamietam co odpowiedialam. Była potem taka sytuacja ze rozmawialiśmy o jakichś głupotach na sofie i bardzo chcieliśmy sie pocałować i ja i on, ale sie powstrzymalismy. Nagle gdzies wyszedł, przyjechał do niego kolega i długo go nie było. Bylo mi przykro ze mi nie powiedział i sie obraziłam. Wynikła kłótnia. Potem pojechaliśmy do jego rodziny, pojechałam trochę na sile. Siedzielismy tam do rana a jak wracaliśmy wrócił do mojego domu, nie poszedł do swojego. Leżeliśmy w łożku i chciałam zeby mnie przeprosił. Powiedział do mnie "a kim ty k***a jestes" kiedy powiedziałam ze nic mi nie powiedział ze gdzies idzie (wylewałam mnóstwo pretensji i żali). On nie przeprosił, mocno mnie przytulał ja kazałam sie odsunąć. Przytulał nadal na siłę, ja wstałam do innego łóżka a on zaczął sie ubierać ze w takim razie idzie. Powiedziałam aby nie szedł i sie położyłam ale juz sie nie przytulilismy. Rano poszliśmy na śniadanie do jego domu, do mamy i babci. Jego mama wybierała sie do miasta i powiedział mi żebym z nia jechała do swoich rodziców. Powiedziałam mu ze chce zostać z nim. On powiedział ze tak Brdzie lepiej, ze nie ma o czym ze mną rozmawiać. Rozpłakałam sie ale pojechałam. Wieczorem zadzwonił i powiedział ze dobrze ze pojechałam bo byśmy sie bez sensu kłócili. Na drugi dzien (tydzien temu w poniedziałek) zadzwoniłam i powiedziałam ze jezeli to jest koniec, to żebyśmy zupełnie urwali kontakt. On do mnie: i w ogóle nie moge do ciebie dzwonić, jak sie zobaczymy nie moge powiedzieć ci cześć? Ja powiedziałam: nie. I nie odzywałam sie. Spotkałam go przedwczoraj na mieście. Rozmawiał i obejmował dziewczynę. Podeszłam i powiedziałam jej ze bawi sie z moim mężem. Ona obraziła sie i wyszła. On kazał mi wyjsć z klubu. Zostalam, on wrócił do domu. Nie mogłam tego znieść, chciałam zeby do mnie zadzwonił i to wyjaśnił, ale nie mogłam wytrzymać i zadzwoniłam sama. To było wczoraj. Powiedziałam ze chce zeby wszystko ode mnie zabrał wszystkie swoje rzeczy. I wróciłam do tematu tej dziewczyny zapytałam kto to był i czy to ta dziewczyna która kiedyś poznał. Powiedział "co za różnica nawet jeśli ona". I mu powiedziałam ze to nie jest dziewczyna dla niego. (Starsza, wyuzdana itp...) Przez telefon słyszałam ze jest w domu wiec podjechałam do niego. Weszłam pod pretekstem wzięcia swoich rzeczy. I zapytałam ona dziewczynę nie powiedział mi kim jest. Powiedział ze musi wychodzić. Wyszłam za nim, wsiadał do samochodu a w nim ta dziewczyna. Wiedziałam ze to ta przedstawicielka o ktorej mi mówił bo miała obklejony samochód. Patrzyłam na nich a serce mi pękało. Zadzwoniłam do jego mamy zeby sie wypłakać. Żyłam z nia w dobrych relacjach. Ona(niepotrzebnie) do niego po tym zadzwoniła i powiedziała ze sie bardzo na nim zawiodła i dała reprymendę.. Uważam ze nie potrzebnie. Po jakiejś godzinie przyjechał . Zadzwonił do swojego brata czy jestem u niego w domu. Przyjechał i chciał porozmawiać. Powiedział, ze musi to wyjaśnić bo wyglądało to bardzo głupio ze ja wyszłam za nim a on odjechał z jakas dziewczyna. We dwoje sie zasmialismy bo śmiesznie to przedstawił. Powiedział ze spotyka sie z nia czasem i ma ja na zawołanie. Ze przyjechała dzis po niego bo chciał zabrać samochód (zostawił w innym mieście). Powiedział ze wie ze to nie jest dziewczyna dla niego, ale ze jest mu miło ze ona za nim lata i dowartościowuje. Pwoiedzial mi tez ze nie było miedzy nimi żadnego pocałunku ani nic innego. Rozmawialiśmy z dwie godziny. Mówił ze nie jest pewien czy chce ze mną byc ale ze jak na mnie patrzy nadal widzi mnie z telefonem, nie zajmująca sie nim. Ze on potrzebuje szaleństwa i namiętności a tego nie dostaje. Ze chciałby żebym to ja tak go dowartościowywała jak ta dziewczyna i ze jak Brdzie miał ochotę to sie z nia spotka. Powiedział ze mnie kocha ale ze nie jest gotowy na powroty bo nie wierzy ze ja sie zmienię. Powiedział ze nienchce ze mną byc bo nie dostawał ode mni e uczucia. Zapytałam czy jest pewien ze nie chce byc powiedział ze nie jest pewien ale ze nie chce byc w takim związku. Ze nie wierzy ze to sie zmieni i ze szkoda mu czasu. Ze bardzo by chciał ale w to nie wierzy. Ze kocha, ale ze nie czuje ze ja tez go kcoham. Troszkę płakał ale mówił tez ze chciałby byc juz po ślubie, miec dzieci... Ze jest mu cieżko ale tak ma widocznie byc i nie chce nic robic na sile. Powiedziałam mu zeby dał mi jasna odpowiedz, powiedział mi żebym tez moze kogos poznała i zrozumiała czy go kocham. Żebym żyła jakby to był koniec bo on nie chce mnie ranić i nic obiecywać ze nie wie jak bedzie. Powiedziałam mu ze czuje ze będziemy razem ze to musi cos oznaczać to wszystko ze ma to jakis sens. Powiedział ze nie rozumie dlaczego kiedy go straciłam nagle zaczęłam okazywać milosc. Dlaczego wcześniej jej nie dostawał. Moze miał na mysli ze jest juz za późno... Na koniec powiedziałam ze w takim razie skoro on nie wie to znaczy ze jest koniec, i zapytałam jak sie pożegnamy. On powiedział ale dlaczego mamy sie żegnać, przyjdę przecież po telewizor i w ogóle. Ja powiedziałam ze chce sie pożegnać ze to ostatnie spotkanie i żebyśmy sie przytulili. Bardzo mocno mnie objął i tak samo ja. Zaczęłam chlipac i powiedział żebym juz szła. Wyszłam. Potem jeszcze z domu pisałam smsy ze dla mnie to nie ma sensu Iw ogóle robiłam to pod wpływem emocji. Nie dałam rady spać. Nie wiem co o tym wszystkim myślec. To koniec? Tak po prostu?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
jestem w podobnej sytuacji tylko że to ja podjęłam decyzje o rozstaniu bo widziałam, że on tego chce... nie wiem c ze sobą zrobić, gdzie sie podziać, jak funkcjonować normalnie... ale wiem, że musze być silna i ty teżmusisz... kiedys ktos sie pojwi w naszych zyciach i znow bd szczesliwe, musimy...tylko czym zając mysli i czas i jak nie czuć bolu?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Sadzisz ze Moj juz nie wróci?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Nie wiem w koncu go nie znam... Ja postanowiłm nie robić sobie zadnych nadziei ... zabijać ją w sobie, żeby niepotrzebnie nie przedłużać cierpienia i bolu... życze Ci żeby wrócił, jeżeli nadal tego chcesz... ja nie chce chce pojsc dalej i żyć po swojemu, tylko na razie wszystko o nim rzypomina i wszystko wywołuje płacz i uczucue pustki...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Chciałabym, zeby wrócił, ale czy bedzie jak dawniej? Czy cos sie zmieni?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Powies sie, np na przescieradle. To jedyne wyjscie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Autorko masz ze sobą duże problemy to widać nawet podługości Twoich wpisow i chaosie wypowiedzi. Trudno. Ten facet miał Cię dość- odszedl i musisz się z tym pogodzić.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Pytanie, czym dla kogo jest milosc

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
typowy przechodzony związek :O teraz on kogoś pozna, za 3 miesiące się oświadczy, za rok ślub idź na terapię i dopiero potem szukaj kolejnego faceta. jak nauczysz się szanować siebie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Dlaczego typowy?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Bo tak sie konczy wiekszosc zwiazkow zawartych w mlodym wieku. po prostu pewien etap sie konczy i czas na nowe

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Czy uwazasz ze to mogłoby sie w jakis sposób zmienić? Byc cierpliwa, czy świadoma ze to koniec?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
To tak jakbys chciala poprzestac na jezdzie na trojkolowym rowerku. Ten etap sie zakonczyl, co sie nauczylas, to twoje i przyda sie na kolejnych etapach. Po prostu idz do przodu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
A co jeśli milosc m, uczucie, nadal jest?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
chyba tylko z twojej strony jest a i tak niedlugo ci przejdzie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Czy znacie związki przechodzone, ktore sie rozeszły, i do siebie wrócili i sa szczęśliwi?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Dobrze, że się wygadałaś. 7,5 roku w takim wieku to zupełnie co innego niż 7,5 roku, które przeżyjesz z dojrzałym już na wstępie partnerem. Musisz po swojemu przeboleć tę stratę: skup się na sobie i na tym, by odnaleźć radość życia (może sztuka, przyroda, podróże, książki - co tam cię kręci) bez niego.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Jak ochłonę tak na spokojnie, nadal chce z nim byc

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
to nie milosc, tylko przyzwyczajenie, lek przed samotnoscia i przez koniecznoscia zaczynania od nowa ale to wam wyjdzie tylko na dobre, kazdemu z osobna

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Czuję w środku ze chcę być z nim i naprawić wszystko. Moze nie od razu nie za tydzien nie za miesiąc. Bo tak szybko sie nie da zapomnieć, ale chciałabym to naprawić. To, czego mu brakowało

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
To i tak nie ma sensu. Zainteresował się inną, więc Wasza "miłość" się skończyła.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×