Totalnie rozregulowane hormony, brak okresu i piersi. Jak się uratować?

Z góry proszę o brak głupich tekstów/wyśmiewania. To dla mnie istotna sprawa, już nie wiem, co robić... Mam 17 lat. Od 4 lat nie miesiączkuję i jestem płaska. Co takiego stało się 4 lata temu? Schudłam. Anoreksja. Ważyłam 37kg/170cm wzrostu. Potem wielokrotnie tyłam i chudłam na zmianę, aż wreszcie wyzdrowiałam na dobre - i tak jest do dziś. Mam wagę w normie, jem. Niezależnie od wagi nie miesiączkuję i jestem płaska. Nie przesadzam - w najmniejszym staniku hula wiatr, a to nie wygląda fajnie przy figurze jabłka z wystającym brzuchem. Chcę się niedługo wybrać po tylu latach przerwy (ostatnio byłam w wakacje '13) do ginekologa, ale nie chcę znów dostać luteiny/duphastonu/progynovy/yasminelle/innego nic nie dającego gunwa i usłyszeć "A małe piersi to kwestia genów". To nie geny. Wszystkie kobiety w mojej rodzinie mają piersi. Ja też je miałam i to całkiem spore, dopóki nie schudłam. Potem niezależnie czy waga wskazywała 37 czy ponad 60kg, i tak byłam i jestem płaska. Jeśli chodzi o badania, to tarczycę mam w normie, za to testosteron zawsze wychodzi zbyt wysoki. Brak okresu mi nie przeszkadza - dzieci mogę adoptować, jednak wiem, że nie jest to dobre dla organizmu. Z kolei bez piersi czuję się totalnie aseksualna, to mój największy kompleks, wyglądam jak dziecko z afryki z wielkim brzuchem z przodu i płaskoklaciem. Może była któraś z Was w podobnej sytuacji? Co może pomóc? Gdzie w hormonach może tkwić błąd? Co należałoby sprawdzić, leczyć? Z góry dzięki.