Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość gość

Jak można "wyliczać" obiady? Przecież to chore...

Polecane posty

Gość gość

Zanim mnie zjedziecie z góry na dół to zaznaczam, że temat nie dotyczy ludzi, którym powodzi się źle, bo wtedy wiadomo, że na wszystkim się oszczędza. Ale jak można mając normalną sytuację finansową wyliczać codziennie kotlety, ziemniaki itp.? Temat stąd, że musiałam wczoraj córkę podrzucić do kuzynki w porze obiadowej. Wiem, że tak się nie robi, ale to była wyjątkowa sytuacja. Kuzynka potem przeprosiła mnie, że córka u niej nie zjadła, ale mieli tylko 3 kotlety i dla każdego po 3 ziemniaki:O I dodam, że córka pewnie i tak by u nich nie zjadła, bo to niejadek ogólnie i u kogoś jeść nie chce, ale załamało mnie to, że ktoś gotuje np. 6 ziemniaków i ani jednego więcej:O Powiedziałam kuzynce, że ja się nie gniewam i nic się nie stało. Swoje jednak pomyślałam. Robiłam ostatnio kotlety mielone (tak, tak to danie dla biedoty:P ) i wyszło mi 8 kotletów, a nas jest trójka. No, ale mąż zjadł dwa, córka 1 i ja 2. Zostało raptem 3 to mąż dojadł wieczorem. Ale jakbym zrobiła wyliczone czyli 2 dla męża, sobie jeden (bo tyle zazwyczaj zjadam), jeden córce to ja bym była głodna, bo wyjątkowo miałam ochotę na dwa. A jak wy robicie, też wyliczacie wszystko czy raczej podchodzicie do tematu jak ja i zawsze coś tam zostaje?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ha robię zawsze więcej tak by każdy sie najadł a co zostaje to albo na kolacje ktoś jeszcze zje albo zamrażam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Jak bym postawiła na stole 4 (tyle jest nas w domu) kotlety i 8 ziemniaków to by mnie wyśmiali :-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Nie chciała jej poczęstować po prostu. Wkurzyła się pewnie, że jej przeprowadziłaś dziecko w porze obiadowej niespodziewanie. Nie powiedziała ci tego, ale pewnie też nienajlepiej o tobie pomyślała, że jej robisz taki numer w ostatniej chwili.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ja nie oszczędzam, nie muszę. Ziemniaków zawsze obieram na styk, nie lubię wyrzucać, a ręka "pamięta"ile obrać, z kotletami to już róznie. Mielonych robię dużo, ale np schabowych po jednym. Po co ma zostać? Niemniej jednak zawsze mogę nakarmić niespodziewanego gościa. Może nie naje się po uszy ale głodny nie wyjdzie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Na ogoł robie wiecej,ale jak sporo zostaje to cos dorabiam na nastepny dzien i jemy jeszcze to co zostało.Zaznaczam ze jesli mam goscia,gosci to nie wazne ze mało proponuje posiłek.Ostatnio troche kotletow z piersi zostało,dorobiłam kitlecikow z cukini,ugotowalam szybko fasole szoaragową z bułką tartą,mizeria i nawet kolezanki moich corek tez pojadły Mam 5 osobową rodzine

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ja jak smażę kotlety to też po jednym na głowę, bo mam ciekawsze rzeczy do roboty niż stanie przy patelni i smażenie kotletów na zapas... W ogóle takie rzeczy kupuję w takich ilościach żeby nie leżało - kupuję 3 kotlety, 3 kawałki ryby, 3 sery camembert itd. Dla niezapowiedzianego gościa bym nie miała (wiadomo, że jakby mi powiedział ktoś wcześniej to byłoby tego więcej), natomiast jak robię jakiś sos czy leczo to zawsze wychodzi więcej i wtedy nie ma problemu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Schobowych to ja też robię tyle ile jest domowników, mielone to po prostu robię tyle ile mam mielonego w paczce a ziemniaków na chybił trafił tak, żeby raczej nie zostawało bo nie lubię jak się marnuje jedzenie a raczej nie jemy potem z obiadów rzeczy. Ja nie jestem zaskoczona tym jak obiad ugotowała kuzynka, nie krytykuję Cię za podejście czy coś tylko wypowiadam się wyłącznie pod kątem obiadu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
tu nie chodzi o to, że kuzynka nie chciała córki poczęstować. Ona naprawdę w taki sposób wszystko wylicza, wiem, bo poruszyłam ten temat z nią z ciekawości. I mówiła, że zawsze gotuje na styk, nigdy nie ma więcej. Ale przyznała, ze czasem ktoś jest głodny, ale to wtedy "zapcha" się czyms innym.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ja też wiem mniej więcej ile my razem z mężem zjemy, czasem robię troszkę więcej jak mam np dużo mięsa, ale ziemniaków już nie gotuje nie wiadomo ile, bo po co potem wyrzucać? No jak zostanie to zostanie, to się zje potem, ale zazwyczaj robię na styk, wiem ile jemy. Ja właśnie z drugiej strony nie rozumiem takiego podejścia, ze nie dość ze ktos wpada bez zapowiedzi w porze obiadowej, to jeszcze pretensje ze sie nie dostali obiadu. To codziennie trzeba robic więcej na wszelki wypadek a potem wyrzucać albo jeść to samo na kolacje bo może akurat ktoś wpadnie bez zapowiedzi? :o z reszta nie miałam takiej sytuacji, nawet jak ktos do mnie miał zamiar wpaść, to wczesniej zadzwonil i zdążyłam zrobić więcej.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ja zawsze gotuje na styk, tyle ile jemy, ale ze nie jemy ani kotletow, ani ziemniakow, wiec ciezko mi porownac. Nie znosze wyrzucac jedzenia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ja nie rozumiem tych co piszą ze mąż się nie naje, jak zrobicie wyliczone bp nagle może miec ochotę na więcej. A to nie można dodatkowo zjeść czegoś innego? Kanapke niech sobie książę zrobi jak mu Malo co to za problem?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Wiesz co, ja ja trochę ta kuzynkę rozumiem. Sama zawsze gotuję tak, że na ogół jest więcej i zostaje (czy to na kolację, czy na następny dzień do pracy). Ale nieraz też było tak, że to co zostało to wyrzucaliśmy, bo na przykład zostały same ziemniaki, a następnego dnia na obiad był makaron. Po kilku takich sytuacjach, że część jedzenia była wyrzucana zaczęłam po prostu gotować mniej. Różnie mi to wychodzi i szczerze mówiąc raczej i tak gotuję na dwa dni, ale gotuję z takim zamiarem, żeby nie wyrzucać. Może kuzynka robi podobnie?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Każdy W SWOIM domu gotuje jak chce i ile chce i nikomu nic do tego. Nie rozumiem takiego obmawiania innych na forum internetowym, tylko dlatego że żyją i robią coś inaczej niż my.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
biorąc pod uwagę ile jest osób otyłych i z nadwaga, to kuzynka ma bardzo dobre przyzwyczajenie. Trzeba się odżywiac, a nie jeść na siłę bo jest i się zmarnuje.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Dokladnie, moja mama tak gotuje jak dla wojska, i niestety po niej to widac...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Czy robi dobrze czy nie robi, to jest jej sprawa. Fajną ma kuzynkę. Ciekawe czy wie, że piszesz o niej na forum publicznym.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
A ja nie rozumiem jak mozna samej sie najesc a dziecku nie dac obiadu, rany. Wolalabym sobie tego jednego dnia zjesc kanapki a siostrzenicy oddac obiad, wstyd by mi bylo inaczej postapic.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
a po co miała oddawać własny obiad, skoro na dziecko obiad czekał w domu? Ja bym zaproponowała w takiej sytuacji np. kanapki.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Jakbym jako kobieta jadla dwa kotlety to bym wazyla 150 kg ;) :) A tak serio: ja robie roznie, czasem wyliczone, czasem nie, zalezy ile kupie miesa. Jesli chodzi o ziemniaki, to staram sie gotowac dokladnie tyle ile potrzeba, jednak gdyby przyszlo cudze dziecko to albo bym swoja porcje oddala, albo dogotowała więcej. Ostatecznie dzieciom bym dala dwa obiady, a sobie zrobila cos prostego na szybko.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
No nie wiem, ja bym dziecku zaproponowala obiad z przyzwoitosci, jakos nie moglabym jesc w takiej sytuacji. Najwyzej mala by odmowila i wtedy bym zjadla.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Bywa tak ze jednego dnia ugotuje i spróbować zostaje, wówczas na następny dzień nie kombinuje nic nowego tylko maz łapie sie na to co było wczoraj a ja biorę cokolwiek. Gdybys trafiła na taki dzień u mnie to tez by nie było dla niespodziewanego gościa. Faktem jest ze dziwnie zachowała sie ta kuzynka bo ja tez oddałabym swoje. A poza tym tak trudno zmówić pizzę ? A tak w ogóle to ty powinnaś cos przynieść .

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Chore to jest obgadywanie kuzynki, niech gotuje ile chce. Pomogła ci, moglas jej podrzucić swoje dziecko, a jeszcze krytykujesz jej sposób gotowania bardziej niż to, ze dziecku nie dala jeść.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ja kotlety wyliczam, bo wiem, że więcej i tak nie zjedzą, a nie widzę powodu żeby wyrzucać jedzenie. A co do ziemniaków, to nienawidzę ich obierać, więc gotuję na styk, ale bez przesady żebym wyliczała co do jednego.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
'Najwyzej mala by odmowila i wtedy bym zjadla.' A predzej by nie odmowila, rozbabrala na talerzu a ty bys wyrzucila albo jadla breje po kims. Ja bym przede wszystkim nie przyprowadzala glodnego dziecka w gosci, nie uznaje czegos takiego jak odgorna pora obiadowa, kazdy je kiedy jemu sie chce/pasuje i nie oczekiwalabym zeby ktos mnie czy moje dzieci karmil bo akurat jest kolo pietnastej. A z mojego doswiadczenia od takiego goscinnego czestowania krotka droga do wmuszania. A gdyby czyjes dziecko faktycznie bylo u mnie glodne, jakies jedzenie zawsze w domu jest, nie musza byc przeciez koniecznie kotlety.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Wyrzuciłabym kotlet... straszna sprawa, no nie mogłabym przeżyć że się jeden zmarnował. A jeść to hmmm nigdy po kimś nie jem, nawet po własnym dziecku, nie jestem śmietnikiem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ale co tobie do tego jak ona gotuje?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ja kotlety też "wyliczam", po co mam kupować więcej niż mi potrzeba? Nie lubię odgrzewanego mięsa. Moja mama tak gotuje, jak dla armii wojska, a potem w nas to wciska jak ją odwiedzimy, odgrzewa nawet jak mówimy, że nie trzeba, albo pakuje w pojemniki na wynos :/

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
No z tym, ze niczego nie zaproponowała twojej córce to trochę słabo, faktycznie, nawet jak malo bylo obiadu, to mogla jej kanapke zrobić, albo dać obiad a samemu zjeść kanapki, no jednak to dziecko. Nie chce to nie chce, ale mogła chociaż zaproponować. Ale z tym, że tak oceniasz ile ona gotuje i krytykujesz ze to chore to sory, ale gorzej się zachowujesz niż ta twoja kuzynka. Jej sprawa jak i ile gotuje i czy ma jakiś zapas dla niespodziewanych gości, a tacy goście nie powinni jeszcze wymagać jedzenia! I jeszcze obgadywać jak ktoś sobie we własnym domu gotuje.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
ja tez zawsze wyliczam, chociaż u mnie z kasa krucho... a osoby zamożne tez maja prawo oszczędzac, albo b nie lubic wyrzucać jedzenia. Jak ktoś ma np. firmę, jakas dzialanosc, to dopiero musi zamawiac na styk, znajomy ma stajnie i tez b uważa z wydatkami, nie może wziąć za dużo siana, ani za mało, po prostu taka gospodarnosc

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×