Czemu muszę się zmuszać żeby robić coś co mi się nie podoba bo tak wypada

To znaczy wiem, że nie muszę - ale zauważyliście, że jest jakieś głupie społeczne przykazanie, że trzeba łazić i robić pewne rzeczy i się na to zgadzać? Nie lubię kręgli - ale jak grupa znajomych się wybiera, no to przecież jesteś dziwny jak odmawiasz zawsze. Nie lubię squasha - no ale przecież kumpel musi mnie przymuszać do tego i namawiać przez 3 dni, zamiast kulturalnie się wycofać. Kiedyś jeden facet na 1 randce chciał mnie wziąć na planszówki (które akurat są mi obojętne, ale ja chciałam sobie usiąść na spokojnie i porozmawiać). Więcej się do mnie nie odezwał. Ja nikogo nie namawiam, żeby chodził ze mną na przedstawienia baletowe, do opery albo na zajęcia ze stretchingu. Tudzież koncerty jazzowe.

Może to tylko ja żyję w takim środowisku, a wy nie macie żadnych problemów z takim czymś?

noi

Nikogo nie obchodzą Twoje wielkomiejskie, wymyślone problemy. I mimo wszystko nikt Cię do nikogo nie zmusza - widocznie masz problemy z asertywnością.

*niczego

>Tudzież koncerty jazzowe. XDDDDDDDDDDD

rozumiem twój ból. poszlabym czasem na kebaba a znajomi tylko sushi i sushi :(

popracuj nad asertywnością, albo postaraj się tym mniej przejmować. ja praktycznie nigdy nie robię czegos na co nie mam ochoty (wyjątek - czasem się na to zgadzam, jeżeli wiem, ze zrobię tym ukochanej osobie przyjemnosc)

Nie mam problemów z asertywnością, bo umiem odpowiadać wprost, bez fochów. Mam problem z ludźmi, którzy tego nie rozumieją :)

14:11] co w tym śmiesznego?

Idź sama :D. Albo zmień znajomych.

no właśnie, zmień znajomych. Tych i tak nie utrzymasz skoro wiecznie ci nie pasują ich pomysły i tylko z łaski gdzieś z nimi wyjdziesz- pewnie obnosząc sie z wyrazem twarzy" o jak sie nudze i nie chcę tu być". Nie ma sensu chodzić z ludzmi, z którymi nie lubisz spędzać czasu

Wy tak nowobogaccy tak macie, że się zmuszacie do huk wie czego. U nas norma przyjemność, grill, piwko, kino i gra gitara:)

Jak ja kocham ludzi, którzy oceniają zupełnie kogoś nie znając :D nie, wyobraź sobie, że z połowę znajomych mam normalnych, którzy kumają, że nie wszystko można lubic i szukamy kompromisów. Ja nie wyciągam kolegi na tańce, bo wiem, że nie lubi, a on za to zaraził mnie filharmonią :). Jeśli coś w jakimś stopniu mnie interesuje - próbuję. Jeśli wcale i mnie odrzuca - nie idę. i tyle :). A BTW to była moja wypowiedź odnosząca się do kogoś, kto wpisał się w mój wątek.

Jacy nowobogaccy? Do nowobogackiej to mi bardzo daleko :P ja się nie zmuszam do niczego, w tym rzecz :)

jest ok

no i co nas to obchodzi

Nie mam tak. Jak znajomi wychodzą gdzieś, a ja nie mam ochoty, to mówię o tym wprost i tyle. Nikt nie ma pretensji, ani mnie nie ciągnie na siłę.

tez tak nie mam

Musisz sie zmuszac ?nie masz wlasnego zdania ?