Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość Zagubiona_97

Czy to naprawdę jest przyjaźń?

Polecane posty

Gość Zagubiona_97

Jestem już prawie dorosłą kobietą, a problemy mam jak gimnazjalistka... Ale może przejdę do sedna. Mam przyjaciółkę, chociaż ostatnio coraz częściej zastanawiam się czy relację między nami można tak określić..., znamy się od prawie 7 lat, chodzilyśmy razem do gimnazjum i później jakoś tak się stało, że razem poszlyśmy do tego samego technikum, na ten sam profil, który dla niej okazał się on dobrym wyborem, a dla mnie niekoniecznie. Dziś jesteśmy w klasie maturalnej, a ja chyba po raz pierwszy od tak dawna zaczynam zauważać, że duszę się w tej przyjaźni... Jak mam to wytłumaczyć? Hmm... Ogólnie jest miła osobą, z którą da się pogadać, może nie jest osobą, do której pobiegłabym gdybym miała problem lub gdybym chciała się wygadac, bo jeżeli mamy być szerzy myślę, że to by jej nie obchodziło... (wiele razy dala mi odczuć, że moje problemy dla niej nie są istotnie, ale gdy chodzi o jej problemy to powinny być dla mnie priorytetem i powinnam jej współczuć) Ale nie zrozumcie mnie źle, myślę, że gdybym potrzebowała pomocy to raczej by mi pomogła. Zawsze staram się postawić jej w sytuacji, zrozumieć jej zachowanie, ale to jest już męczące... Jeśli nie pojawię się w szkole to muszę się jej tłumaczyć czemu mnie nie ma i jeżeli nie jest to jakiś naprawdę ważny, ale to ważny problem obraża się na mnie i nie odzywa przez parę godzin (ignorowanie jej nie pomaga, jeżeli przeszło Wam to przez myśl, bo wtedy moja skrzynka odbiorcza pęka od jej wiadomości), ale znowu, gdy to ona nie przyjdzie, ja powinnam to zrozumieć... (doszło do tego, że boję się (może słowo "boję" jest troszkę przesadzone, ale czuje niepokój i dyskomfort) za każdym razem, gdy chce zostać w domu, bo wiem, że będzie mieć do mnie pretensje.... Ale to jest w końcu moje życie, mam prawo kierować nim jak zechce, nikogo nie krzywdze, zostając sobie w domu raz na jakiś czas, czując, że nie wytrzymuje na kierunku, który mnie nie interesuje, a który do najłatwiejszych nie należy! Czy ja naprawdę wymagam tak dużo, by mnie zrozumieć i postawić się w mojej sytuacji, szczególnie jeśli osoba, która proszę o zrozumienie jest moja przyjaciółka?! (Aa... Prawie bym zapomniałam, dodam tylko, że tak samo zachowywała się w stosunku do swojej byłej przyjaciółki, z którą kontakt jej się urwał, gdy tamta dziewczyna wybrała inna szkole. Myślałam, że z nami będzie inaczej, ale swoje zachowanie przerzucila najwidoczniej na mnie)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gościówa123123
"Ale to jest w końcu moje życie, mam prawo kierować nim jak zechce, nikogo nie krzywdze, zostając sobie w domu raz na jakiś czas, czując, że nie wytrzymuje na kierunku, który mnie nie interesuje, a który do najłatwiejszych nie należy! " Hmm... x Powiem Ci tak - co do przyjaciółki, to masz z pewnością rację - jej zachowanie jest złe dlatego, że jaka dorosła kobieta nie masz najmniejszego obowiązku tłumaczyć się przyjaciółce. Sama podejmujesz decyzje - informować o tym, że np. nie wrócisz na noc, mogłabyś rodziców lub współlokatorów, ale z tego, że nie było cię w szkole absolutnie nie musisz się spowiadać, bo to zwyczajnie nie przyjaciółki sprawa, a Twoja. x Inną sprawą jest to, że to jednak niepokojące, że nie chcesz chodzić do szkoły... Uciekanie od problemów niestety nie przybliży Cię do ich rozwiązania... Patrząc na to z tej strony to nawet dobrze, że koleżanka motywuje Cię do chodzenia na zajęcia. x Wiesz, chodzi mi o to - rozumiem, co to znaczy być na trudnym kierunku i nie chodzić na zajęcia, naprawdę... sama przez moje niechodzenie uwaliłam studia, a w liceum często chodziłam na wagary, bo w szkole czułam się bardzo źle (nie lubiła mnie większość ludzi z klasy i część nauczycieli). Jednak najgorsze jest to, że jeśli przez swoje niechodzenie uwalisz jakiś przedmiot, to możesz tego żałować. Wiesz, czasem jest lepiej przyjść i dostać najniższą ocenę, niż w ogóle się nie pojawić... Na moich obecnych studiach wiele osób zaliczało przedmioty właśnie dzięki temu, że się nie poddawali i chodzili na wszystkie terminy, nawet jak nic nie umieli, a jak uwalili egzamin, to chodzili na konsultacje - a to udało im się ściągnąć, a to egzamin okazał się być łatwiejszy, niż się wydawało, i każdy, kto pisał, zaliczył, a to na konsultacjach profesor dopytał studenta i podciągnął ocenę... Różnie bywało, ale ci, którzy się nie poddawali i przychodzili na zajęcia, egzaminy i poprawki, zawsze wychodzili na tym lepiej, niż osoby, które nie przyszły, bo wstydziły się tego, że nic nie umieją. x Także i Ty musisz być odważna i odważnie sama przed sobą przyznać - co sprawia, że nie chce Ci się chodzić do szkoły? Jeśli demotywuje Cię to, że nie masz samych 5, to może zbyt wiele od siebie wymagasz? Sumarycznie oceny nie są wcale takie ważne, jak się wydaje, chodząc do szkoły - za kilka lat o tym zapomnisz. x Moja rada: skup się teraz na maturze, ona jest dla Ciebie najważniejsza. Olej liceum, ale nie wagaruj - nie musisz mieć dobrych ocen, ale nie dawaj nauczycielom dodatkowych pretekstów do uwalenia Cię. Moja matematyczka uważała mnie za tak wielkiego matematycznego debila, że zastanawiała się nad tym, czy dopuścić mnie do matury... Podstawową maturę z matmy zdałam na 100%, a rozszerzenie na 80% (a byłoby więcej, tylko zrobiłam błąd rachunkowy, którego szukałam ponad pół h i przez to nie zdążyłam zrobić 1 zadania), więc takim debilem jednak z matmy nie byłam, za jakiego mnie ta matematyczka uważała.... x Pamiętaj więc, że ludzie, którzy Cię otaczają, nie zawsze są Tobie życzliwi... ale i wcale nie muszą mieć racji! x Czy największym problemem jest faktycznie ta przyjaciółka, czy może coś w szkole jest jednak gorszego, jeśli nie chcesz do niej chodzić?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gościówa123123
"Jestem już prawie dorosłą kobietą, a problemy mam jak gimnazjalistka... Ale może przejdę do sedna. " To akurat nie jest prawda :) x Ja jestem już pełnoletnia i również spotykam dziwnych ludzi. ;) Jak rozmawiam ze znajomymi to również to, że ludzie są dziwni, jest bardzo powszechnym problemem :D x Jedyna różnica jest taka, że u Ciebie chodzi o zaborczą przyjaciółkę, a u innych ludzi to często jest zaborczy chłopak / zaborcza dziewczyna, upierdliwi, apodyktyczni rodzice czy nawet szef, który patrzy krzywo na pracownika, który wraca z przerwy :D Ale denerwujący "przyjaciele" to również dość częsty temat ;) x Spokojnie, pod tym względem nie jesteś wyjątkowa i niestety może Cię jeszcze spotkać w życiu podobna sytuacja. Twoje oczekiwania wobec relacji są ok, ale nie wszyscy są dojrzali jak Ty i sama zobaczysz, że pewnie spotkasz jeszcze nie raz i nie dwa ludzi, którzy mimo dorosłego wieku mają bardzo dziecinne oczekiwania wobec innych. W liceum i niżej to tak jeszcze nie dziwi, ale jak jesteś na studiach i wyżej i spotykasz dziecinnych ludzi, to ciężko jest sobie poradzić z uczuciem zażenowania, więc ludzie często się zwierzają z tego typu problemów :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
To nie jest przyjaźń. Jesteś poniekąd, jak worek boksowy w którego się uderza żeby pozbyć się frustracjii. Nie czujesz się komfortowo bo intuicja podpowiada Ci że to nie jest osoba w którą warto inwestować za wiele swojego czasu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Zagubiona_97
To nie tak, że wagaruje i więcej mnie tam nie ma niż jestem :p po prostu, czasem jak mam za dużo na głowie, zostane dzień w domu, ale to naprawdę tylko w kryzysowych sytuacjach. Raz na parę miesięcy, zostanie w domu bez większego powodu chyba nie jest przestępstwem? A czemu nie chce tam chodzić? Ponieważ wiem, że to nie jest coś co chce robić w życiu, a nauczyciele wymagają od nas naprawdę sporo, bo w końcu to taki prestiżowy kierunek... (nie, nie jest nim), i pomijając to ze mam w tym roku maturę, mam też mnóstwo prac zaliczeniowych, sprawdzianów i przygotowań do egzaminów zawodowych i juz nie wyrabiam. Żeby nie było, jestem jedną z lepszych uczennic w szkole, ale skoro to nie jest to co lubię i będę robić w przyszłości, to chce się skupić na tym co mnie interesuje :/ i nie mam zamiaru oblewac roku, bo to nie jest rozwiązanie, tak samo jak ucieczka, ale czasem potrzebuje czasu tylko dla mnie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gościówka123123
"To nie tak, że wagaruje i więcej mnie tam nie ma niż jestem jezyk.gif po prostu, czasem jak mam za dużo na głowie, zostane dzień w domu, ale to naprawdę tylko w kryzysowych sytuacjach. Raz na parę miesięcy, zostanie w domu bez większego powodu chyba nie jest przestępstwem? A czemu nie chce tam chodzić? Ponieważ wiem, że to nie jest coś co chce robić w życiu, a nauczyciele wymagają od nas naprawdę sporo, bo w końcu to taki prestiżowy kierunek... (nie, nie jest nim), i pomijając to ze mam w tym roku maturę, mam też mnóstwo prac zaliczeniowych, sprawdzianów i przygotowań do egzaminów zawodowych i juz nie wyrabiam. Żeby nie było, jestem jedną z lepszych uczennic w szkole, ale skoro to nie jest to co lubię i będę robić w przyszłości, to chce się skupić na tym co mnie interesuje :/ i nie mam zamiaru oblewac roku, bo to nie jest rozwiązanie, tak samo jak ucieczka, ale czasem potrzebuje czasu tylko dla mnie" Uff, to dobrze :) x Twoje podejście brzmi bardzo rozsądnie :) Też jestem zdania, że lepiej skupić się na tym, co jest dla nas naprawdę ważne, a nie na tym, co jest ważne dla kogoś ;) Niesamowite, że w tak młodym wieku masz tak dużą samoświadomość i asertywność, możesz być z siebie dumna :) x Co do koleżanki. Nie możesz pozwalać wchodzić sobie na głowę. To, że towarzystwo koleżanki Cię męczy oznacza, że czas drastycznie zmienić reguły tej znajomości albo - zakończyć ją, jeśli koleżanka nadal będzie próbowała wchodzić Ci na głowę... x Twoje samopoczucie jest najważniejsze. Nie może być tak, że "bliska" Ci osoba dołuje Cię i pogarsza Twój nastrój. Musisz twardo określić granice - powiedzieć jej, że nie będziesz się tłumaczyć z nieobecności, to nie jest jej sprawa i nie masz zamiaru tego komentować, a także nie życzysz sobie komentarzy od niej. x Tak jak ona dała Ci odczuć, że Twoje problemy nie są dla niej istotne, tak Ty daj jej odczuć, że jej fochy nie robią na Tobie wrażenia. Tylko w układzie na równych zasadach ta znajomość ma prawo jakoś funkcjonować - jeśli pozwolisz sobie wejść na głowę, lekceważyć Twoje potrzeby i pozwalać, aby były traktowane jako mniej istotne od potrzeb koleżanki - będziesz pozwalała tym samym koleżance na wykorzystywanie Ciebie, a po co Ci taka znajomość? x Moja rada: nie traktuj tego, że znacie się od 7 lat jako jakiegokolwiek wyznacznika czegokolwiek. Ludzie się zmieniają - a szczególnie w takim wieku jak Twój, i czasem po prostu przestają do siebie pasować. Jeśli okaże się, że zwyczajnie przestałyście się dogadywać, nie żałuj tej znajomości i idź do przodu, bo dam sobie rękę uciąć, że Twoja koleżanka nie poszłaby na żadne niekorzystny dla niej układ tylko dlatego, że zna kogoś "tyyle lat".

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Zagubiona_97
gościówka123123 Dziękuję Ci za porady i wsparcie :) a co do rozmowy, myślę, że ona nie za wiele da, bo już nie raz próbowałam jej uświadomić, że to moje życie i sama będę podejmować decyzje z nim związane, a jedyne co z tego wynikało to jej foch...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gościówa123123
nie dziękuj. bujaj się

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gościówka123123
Ten post wyżej to podszyw oczywiście :/ x Niestety niektórzy ludzie są toksyczni. Ich toksyczność objawia się na dwa sposoby: 1. nie da się im pomóc, nakłonić do tego, by zmienili się na lepsze / przestali mieć problemy, a zaczęli je rozwiązywać 2. zamiast czuć się przy nich lepiej, czujemy się przy nich źle. x Nie warto się z takimi ludźmi zadawać, bo im nie pomożesz, a sobie zaszkodzisz. Poza tym jeśli ktoś ma wobec Ciebie Bóg wie jakie oczekiwania, ale sam nic od siebie nie daje, albo daje złe rzeczy (tak jak Twoja koleżanka - wyrzuty o jakieś pierdoły + olewanie Twoich problemów), to taka osoba nawet nie zasługuje na to, by jej w jakikolwiek sposób pomagać. x Na pewno spotkasz jeszcze ludzi wartych Twojego czasu i uwagi. Koleżanka być może też się z czasem ogarnie, ale nie masz na to wpływu - ona sama musi tego chcieć. x Przerobiłam kilka takich znajomości, w których próbowałam "komuś pomóc" i to niestety nigdy nie działa, a często odbija się czkawką - nie dość, że takie osoby się nie zmieniają, nie rozwiązują swoich problemów mimo tego, że rozwiązanie podajesz im na tacy w komplecie ze wsparciem, to w dodatku za całą swoją pomoc otrzymujesz zero wdzięczności, a czasem nawet hejt... na ogół wyjątkowo paskudne charaktery mają tacy ludzie, zero kręgosłupa moralnego + bardzo dziwny zestaw wartości, którymi się w życiu kierują. x Można się z nim kolegować, ale tylko pod warunkiem, że: - nie traktujesz zbyt poważnie znajomości z osobą, na którą nie możesz liczyć (czyli piwerko i śmichy chichy - spoko, ale rzeczy, które wymagałyby jakiegokolwiek zaufania - to nie do tej bramki) - nie pozwalasz im na absolutnie żadne toksyczne zaufania wobec Ciebie: czyli wyżalanie: stop, wbijanie Ci szpil: stop, wszystko, co psuje Ci nastrój: stop, albo niech spada do wulkanu ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×