Oglądaliście dzisiejszy odcinek (576) TVNowskiego "Szpitala"? Dokładniej: wątek

o 30-letniej kobiecie, mężatce i matce 8-letniego chłopca, która zdradziła swojego 35-letniego męża z ich wspólnym dobrym kolegą. Owocem tego romansu okazała się ciąża kobiety. Dzięki pomocy przyjaciółki, ta 30-latka zażyła tabletki wczesnoporonne (6 tydzień ciąży), ale, przez słowa swojego syna, powiedziała lekarce o tym, co zrobiła i jej ciążę uratowano. Mąż zdrady nie wybaczył, ale trwał przy swojej żonie i ich synu (dziecka uznać nie zamierzał). OK, ja rozumiem, że to tylko serial; rozumiem, że to tylko aktorzy; rozumiem też, że wiele przypadków jest "wziętych z kosmosu", ale-tak się zastanawiam: czy normalnym jest podawanie nazwy leku na wywołanie poronienia o godzinie 18-nastej, gdzie ten serial ma widownię dzieci i nastolatków? W internecie lub/i w środę o 13-nastej będzie można usłyszeć tę nazwę raz jeszcze, bo odcinek zostanie powtórzony. Zastanawiam się, czy TVN hołduje takim właśnie zasadom, jakie przedstawia w tym serialu. Wychodzi na to, że wielu miało rację na temat "czarnego protestu", ekhm...