Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość ZaplątanaOla

Ciut przydługa historia

Polecane posty

Gość ZaplątanaOla

Cześć! To mój pierwszy wpis na forum i ostrzegam, że ta historia będzie ciut przydługa, ale chyba nie da się oddać jej sensu bez niektórych szczegółów (o ile sens w ogóle ma). Opisuję ją, bo chciałabym wiedzieć co o tym myślą inni, a nie opowiadałam o tym nikomu, nawet najbliższym. Może chciałabym, żeby ktoś mi powiedział jaka jestem głupia:) Potrzebuję też spojrzeć na całą historię z innej perspektywy. Mam też nadzieję, że będzie łatwiej mi się uwolnić od moich myśli, kiedy zobaczę je zapisane... Wszystko zaczęło się kiedy byłam jeszcze w liceum (teraz jestem po studiach)... Pewien chłopak był we mnie tak "zakochany", że miał na moim punkcie wręcz obsesję. Zaczęło się od jednego, nic dla mnie nie znaczącego tańca, na imprezie na której często bywałam. Później on wręcz oszalał na moim punkcie. Zaczął od zostawienia mojego portretu przed moim domem (jako prezentu). Później, mimo że nigdy nie dałam mu mojego numeru telefonu wypisywał do mnie co noc sms-y z wyznaniami, nawet się nie przedstawiając (ja nie kojarzyłam go jeszcze z tym chłopakiem z imprezy). Nie wiedząc kto to jest, zaczęłam się wręcz bać, a wiadomości praktycznie ignorowałam. Ciągnęło się to tak przez dłuższy czas. W międzyczasie ja dowiedziałam się kim ten chłopak jest (pochodzę ze środowiska gdzie wszyscy się znają) i uznałam, ze jest on bardzo specyficzny, ale nieszkodliwy. Dłuższy czas on próbował on o mnie jeszcze zabiegać, ale po tym jak spalił się na początku dziwnymi gierkami, gdzie doprowadzał mnie bardziej do strachu niż do romantycznych uniesień, praktycznie nie istniał w mojej głowie. W tym samym czasie on zbliżał się do moich znajomych, rodziny itp. Wypytywał o moje pochodzenie o moje korzenie (poznał historię życia mojej rodziny do pokolenia moich dziadków (?!) - m.in. to miałam na myśli pisząc, że jest bardzo specyficzny. Czasami słyszałam o tym, że on o mnie jeszcze wypytuje, ale ze względu na to, że on już bezpośrednio się praktycznie ze mną nie kontaktował, uznałam, że moje chłodne zachowanie w stosunku do niego powoli studzi jego zapały. Czas płynął i miałam już "spokój". Zdarzało się jeszcze, że on się gdzieś przewijał i nie okazywał mi już szczęśliwie swoich uczuć. Prawdopodobnie wiązało się to też z tym, że wtedy zaczęłam się spotykać z moim obecnym mężem. W związku z tym, że on często obracał się w towarzystwie, w którym i ja bywałam, widywaliśmy się i mieliśmy nawet normalny kontakt, ale czysto koleżeński lub nawet bardziej: "znajomy-znajoma". Czasami wyczuwałam to, że ma on nadal ma do mnie słabość, ale nie analizowałam tego za bardzo. Dużo zmieniło się po kilkuletniej przerwie, prawie bez kontaktu. W moim życiu dużo się zmieniło, przeżyłam pewne tragedie i musiałam na jakiś czas wrócić do domu rodzinnego (od dłuższego czasu mieszkałam w Warszawie), w związku z tym byłam tez bliżej niego. Spotkaliśmy się dla mnie przypadkiem i chwilę miło porozmawialiśmy. Teraz myślę, że dla niego nie było to przypadkowe spotkanie (wiedział gdzie może mnie spotkać). Później on kilka razy do mnie napisał, ale po koleżeńsku i bez podtekstów. Nie widziałam nic w tym złego, bo w tedy byłam pewna, że po tylu latach już mu przeszło, tym bardziej że ja wtedy już miałam narzeczonego i planowałam już ślub, a on o tym dokładnie wiedział. Sama nie wiem jak to się stało, ale od wiadomości do wiadomości przez kilka miesięcy mieliśmy praktycznie regularny kontakt, a mi zaczęło się to podobać. W końcu on zaczął się stopniowo "odkrywać" przede mną swoje uczucia. Opowiedział mi jak wszystko wyglądało z jego perspektywy, o tym że mimo upływu lat on nie miał dnia kiedy by o mnie nie myślał, znał dokładnie każdą datę związaną ze mną, np. datę kiedy z nim zatańczyłam, mimo że upłynęło osiem lat. Dla mnie było to trochę przerażające, ale gdzieś w głębi mnie pociągało... Starałam się urwać z nim kontakt zupełnie, mówiłam mu wprost, że nic między nami nie będzie, prosiłam żeby nie pisał, ale później brakowało mi jego wiadomości i... adoracji. Tym bardziej, że on nie przestawał mnie adorować, wysyłał kwiaty itp. Wiem, że to głupie i próżne, ale tego właśnie mi wtedy brakowało w moim związku, bo mój narzeczony był kochany i niby dobrze nam się układało, ale o jego zabieganiu o mnie już dawno zapomniałam. Z moim wieloletnim adoratorem ostatecznie zerwałam kontakt przed świętami, kiedy już naprawdę zobaczyłam, że wszystko idzie w złym kierunku, a mój kontakt z nim, mimo że ja nic mu nie obiecuje, daje mu ciągle złudne nadzieje. Dokładnie było to po tym jak nagle przyjechał do mnie z prezentem świątecznym (którego nie mogłam przyjąć) i listem miłosnym. On wyznał wtedy, że do mojego ślubu zostało już tylko kilka miesięcy, więc uznał, że to jest ostatni czas szansy dla niego... Po prawie roku bez większego kontaktu ja wyszłam za mąż i jestem szczęśliwą żoną, ale ciągle mąci mi w głowie myśl o "tamtym". Do tego on ostatnio napisał do mnie wiadomość, że mimo wszystko jego uczucia się nie zmieniły, ale jak obiecał z dniem mojego ślubu on się wycofuje... Wiem, że jego zachowanie nie jest normalne, ale nie mogę też odnaleźć też normalności w moim myśleniu. Łapię się na tym, że myślę o tym co on by powiedział na jakiś temat lub jakby zareagował na mój widok. W głowie mi mąci też to, że poniekąd z mojego powodu ktoś gdzieś nie potrafi być szczęśliwy... Dodam, że ja dobrze wiem, że nigdy nie potrafiłabym być z tamtym, bo wiem, że dzieli nas przepaść w myśleniu na wiele tematów i nie tylko. Dlatego sama już nie wiem co dzieje się już w mojej głowie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Fakt. Lubię czytać, ale ten beton tekstu to już przegięcie. Skrócisz może o 4/5?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Wal to i tyle!!! Ja mialam podobny problem z tym ze nic nie czulam do goscia ktory o mnie zabiegal na studiach a teraz po 9 latach okazal sie byc tak nachalny na fb (na szczescie), ze go poprostu zwyczajnie znienawidzilam!! a kiedys byl zywklym kolega z uczelni z jednej grupy...ot zycie. Mysl o sobie i tyle!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Jak inni piszą równie długie historie to wyskakuje że to spam i nie można tego zamieścić na forum, a tu proszę. Gdzie tu sens/sprawiedliwość/równe zasady dla wszystkich. Ktoś mi wyjaśni.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×