Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość papugara

Taka historia

Polecane posty

Gość papugara

Byliśmy razem prawie 4 lata. Związek był dobry i względnie szczęśliwy. Facet też był dobry, czasem za dobry i był taką kluską, ale lubiłam tą kluskę. Kiedy w czerwcu mi się oświadczył miałam wątpliwości, ale wszyscy mówili "to normalne, nie ma się czym przejmować". Mój narzeczony niestety stracił zainteresowanie moją osobą, stracił pracę, zamknął się w sobie, wpadł w depresję, nie chciał rozmawiać, nie widział problemu. Nie słuchał mnie kiedy prosiłam, by coś ze sobą zrobił i mówiłam mu co jest nie tak. Starałam się go wspierać i wyciągnąć go z tego, ale on albo odbierał to jako atak albo udawał, że nic się nie dzieje, a ja przesadzam. Od początku miałam wrażenie, że tylko ja buduję ten związek, że daję z siebie więcej niż otrzymuję. Jednak też miałam "korzyści" z naszej relacji. Wszystko było oparte na zaufaniu, szczerości, przyjaźni. Ogółem dobry związek. Każdy kto patrzył z boku był zachwycony i mówili, że można z nas brać przykład. W maju (tak, jeszcze zanim przyjęłam oświadczyny) zwróciłam uwagę na pewnego chłopaka. Pracowaliśmy razem od kwietnia. Poza pracą się nie spotykaliśmy. Bardzo dużo z nim rozmawiałam, zwierzałam się, żaliłam, dużo się śmialiśmy. Zaczepiał mnie i czasem miałam wrażenie, że mnie podrywa, ale tysiące razy mówiłam mu o tym jak kocham mojego faceta, on to rozumiał. Czasem w ogóle rozumieliśmy się bez słów. W końcu musiałam przyznać przed sobą, że mi się podoba. Jednak olałam sprawę tłumacząc sobie, że to nic nie znaczy, że może troszkę się zauroczyłam, bo okazał mi zainteresowanie i wspierał i pomagał i po prostu był obok. I tyle, ot nic wielkiego. W sierpniu mój narzeczony zasugerował mi, że przyjaciel zachowuje się dziwnie i się we mnie zakochał (wiedział o wszystkim, o każdej rozmowie, o każdej zaczepce, o żartach, o wszystkim i nic mu nigdy nie przeszkadzało). Odpowiedziałam, że gada głupoty, ale postanowiłam, że z nim porozmawiam. Porozmawiałam. Wyznał mi, że się zakochał, a ja nie umiałam wyprzeć się, powiedzieć mu, że nic nie czuję, bo czułam coś od maja. Kazałam mu spadać i dać mi spokój. (Mój narzeczony wiedział o wszystkim i nie zareagował w żaden sposób, nic nie skomentował nawet). Uznałam, że zerwanie znajomości będzie najlepsze, ale mieliśmy umowę do września. Najpierw ja poszłam na dwa tygodnie wolnego, potem on. I przyszedł wrzesień. Zrobiliśmy sobie pożegnanie. Podziękował, dał mi kwiatki, było miło i... chciałam go pocałować, ale się powstrzymałam, przecież nie mogłam, bo miałam narzeczonego, tak mi w głowie krzyczało. Wtedy on mnie pocałował. Było pięknie. Powiedział "bądź z nim szczęśliwa". Miał być koniec. Powiedziałam narzeczonemu co się stało, a on powiedział spokojnie "dobrze, wybaczam ci, ale bądź ze mną". To wszystko. Chciałam ze wszystkich sił naprawić to co zepsułam, pokochać na nowo, zapomnieć o tamtym facecie (wciąż wierzyłam, że to tylko zauroczenie i zaraz minie i mi i jemu). Minął miesiąc - tyle nie odzywaliśmy się i nie widywaliśmy, a ja cały czas myślałam o nim, cały czas tęskniłam i cierpiałam i próbowałam wybić sobie go z głowy na tysiąc różnych sposobów. On miał tak samo. W październiku coś pękło. Napisał do mnie, poprosił o spotkanie. Narzeczony się zgodził i spotkałam się z nim. Znów było pięknie. Wtedy zrozumiałam, że nie kocham narzeczonego i już nie pokocham, że to już nie ma sensu, że nie ma czego ratować, że to nie to i że to nie jest zwykłe zauroczenie. I zaczęła się walka myśli. Bo jak to? Zerwać zaręczyny? A rodzina? A przyjaciele, którzy w nas tak wierzyli? Co dalej? Jak sobie poradzić? I przerażenie, że zostanę sama, ze nie ułożę sobie życia, że nikt nie zrozumie dlaczego. Wiedziałam, że tamten chłopak nie chce związku, nie na poważnie, że nic mi nie obieca, że kompletnie do siebie nie pasujemy i pozabijamy się, ale musiałam to zrobić. Rozstałam się z narzeczonym. Teraz nie mam narzeczonego. Mam chłopaka. Wszedł w to w momencie kiedy zakończyłam swój związek. Napisał mi list, pokazał piosenki, które dla mnie napisał, wyznał mi miłość. Temu nie mogłam się oprzeć. Jest pięknie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
No i chuj ci w dupę.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×