Gość gość Napisano Grudzień 23, 2016 Cześć. Nigdy nie dodawałam tutaj wpisu, więc jestem nowa i nawet nie wiem czy w odpowiedniej "zakładce" to dodaję. ;) Mam problem, to nie nowość . Ostatnio stało się ze mną coś dziwnego... Mam 22 lata, studiuję, mam ładne mieszkanie, fajnego faceta. Kilka razy do tego dochodziło, do tych moich "ataków myślowych" ale za chwilę przemijało, zapominałam. Obecnie trwa to krótko mam nadzieję że przeminie, bo zwykle gdy poszłam spać, wiedziałam że po przebudzeniu będę normalnie funkcjonować. A wiec dwa dni temu wróciłam z zajęć do domu ze świadomością, że mam wolne, będą święta, które tak zawsze uwielbiam (ogólnie jestem osobą, która cieszy się z tego, że może nawet posprzątać, bo ma wolne, usiąść do książek, cokolwiek..).Mam swoje hobby, mam co robić, mam świetną rodzinę, cozywiście są i jakieś problemy, jak u każdego. Nagle pojawił się we mnie jakiś lęk. Tak jak pisałam, zdarzał się, ale może z dwa/trzy razy w życiu. Na krótko. Ostatnio z dwa tygodnie temu, po czym jakoś zapomniałam o "dziwnych myślach", Teraz trzyma mnie dwa dni. I czuję się bez sensu. Nie potrafię tego nawet wytłumaczyć, próbowałam wytłumaczyć to mojego facetowi( jesteśmy ze sobą prawie dwa lata), ale nie potrafię. Po prostu szarpie mną czasem taki "atak", że głowa mi się buzuje i chciałabym najchętniej wyjść z niej, bo czuję się uwięziona w życiu, jakbym miała zwariować i myślę wtedy, gdy już jest tego apogeum, że tylko śmierć chyba może odciąć mnie od tych myśli i tego strachu. Wiem, chore myśli, nie wiem skąd to się bierze. Wszystko wydaje mi się takie bez sensu, mam co raz większy brak uczuć. Kiedys gdy czułam się źle, siadałam do "Potęgi Świadomości". Taka książka, która daje mi siły . Postanowiłam, że nie usiądę do niej, będę po prostu postępować tak jak książka nakazuje, bo wiele razy mi kiedyś pomogła. I próbuję myśleć pozytywnie, mówić sama do siebie że jestem szczęśliwa i żyję w harmonii. Ale gdy chcę z czegoś się cieszyć, zapomnieć o rozmyślaniu nad całą istotą życia, to coś mnei blokuje. przygnębia. Chcę się z czegoś cieszyć, a włącza mi się w głowie komunikat, że "Sorry, ale przecież to nie jest takie łatwe, z czego niby masz się cieszyć" ... Funkcjonowałam zawsze normalnie, miałąm pełno zajęć, a gdy przyszedł czas wolny cieszyłam się ogromnie, że mogę go wykorzystać w różny sposób. Teraz nawet nei czerpię radości z picia kawy. Jadę na święta do domu, wszyscy wręcz znają mnie z zamiłowania do świąt Bożego Narodzenia, ale gdy sobie pomyślę o tym... to wydaje mi się to być bez sensu. Nie wiem co się ze mną dzieje, a najgorsze jest to, że boję się bać. Boję się, że na to nie ma leku. Boję się, że to znów mnie dopadnie. Chciałabym normalnie żyć, cieszyć się, smucić, wkurzać, a czuję pustkę i czuję się jak robot. Jakbym była w śnie, albo jakby to wszystko było jakieś udawane. Chciałabym, by ktos zresetował mi głowę, albo dał złotą radę.... Myślałam, by pójść do psychologa, bo są takie porywy, że nie daję sobie rady. Boję się nawet tego lęku niezidentyfikowanego. No nie wiem jak to opisać. To jest coś takiego, jak ktoś ma obowiązki an głowie i chciałby położyć się spać i cieszyć się że kładzie się do łóżka, ale wie, że coś go gnębi... Tak bardzo chciałabym, by było normalnie. Bym normalnie mogła znów się czuć, a nie czuć się jak uwięziona w swojej głowie i myśleć, że żyję jakoś schematycznie i bez żadnego sensu. Czy to depresja, jakaś nerwica? Szukałam dużo w internecie. Ale z drugiej strony widzę, że dużo wmawiam sobie sama. Że skoro potrafiłam normalnie żyć, to dlaczego coś mi się kołuje w głowie. Jest mi ciężko i biję się ciągle z myślami, walczę, by nie myśleć o tym niepokoju, który nie wiem skąd się wziął. Szukam przyczyny, którą mogłabym przecież rozwiązać, ale nie potrafię jej znaleźć... Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach