Dlaczego nie znoszę kobiet?

Witajcie. Na wstępie chciałam przeprosić, za tak dziwne pytanie. Otóż, jak powyżej widać, wręcz... nie cierpię kobiet. Czuję obrzydzenie również do siebie, ponieważ także nią jestem... W moich oczach, jest ona tylko czymś, co pomaga nam się rozmnażać. Zawsze uważałam, że są one wredne, głupie, brzydkie, nienaturalne i do tego słabe. Teraz przejdę do czegoś krępującego, ponieważ uwielbiam wyobrażać sobie siebie w wersji męskiej, kiedy jestem rżnięta... a raczej, rżnięty brutalnie przez faceta. Chciałabym być chłopakiem. Jestem pewna, że w takim przypadku na pewno byłabym gejem, do tego pasywem lubiącym się w BDSM. Oczywiście mam koleżanki, ale ich nie cierpię. Jestem egoistyczna i dwulicowa. Zamykam się w sobie, kryjąc za maską uśmiechu, pozwalając być kozłem ofiarnym w klasie... nikt tego głośno nie powiedział, ale wiem że tak jest. Rzygać mi się chce, kiedy chłopcy komplementują dziewczyny, nawet mnie. Wydaje mi się to obrzydliwe. Tak samo obrzydliwie jak lesbijki, lub "normalna" para hetero. Ogółem - wszystko co ma w sobie płeć żeńską. Nie mam pojęcia co mi jest, ale chyba faceta mieć nie będę, ponieważ robi mi się niedobrze, kiedy pomyślę o pocałunkach moich - kobiety, oraz jego - mężczyzny, a co dopiero w łóżku. Dziękuję tym, którzy dotrwali do końca, tej żmudnej opowiastki. Zrobiło mi się trochę lżej, mogąc się wygadać.