Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość gość

Samodestrukcja w związku

Polecane posty

Gość gość

Od ponad pół roku jestem w związku z facetem, który tak naprawdę nigdy nie dał mi żadnego powodu do tego, abym mu nie ufała. Wręcz przeciwnie - ciągle mi powtarza, że jestem jego szczęściem, że mnie kocha, że chce spędzić ze mną życie, że mnie uwielbia i że jestem najpiękniejsza i najcudowniejsza na świecie. Znamy się kilka lat bo studiowaliśmy razem, acz nasz związek rozpoczął się rok po tym, jak rozstał się ze swoją dziewczyną. Najpierw pisaliśmy, potem zaczęliśmy chodzić do kina, na kawę i tak jakoś po pół roku takiego "kołowania" wokół siebie zaczęliśmy związek. Uwielbiam spędzać z nim czas, mamy wspólne tematy i naprawdę widzę, że mu na mnie zależy. ALE... poza tymi dniami, kiedy jest naprawdę cudownie ja cyklicznie zamieniam się w potwora i wiem jakie do w stosunku do niego jest nieuczciwe i jak podłe i zdaję sobie z tego sprawę, ale nie wiem dlaczego... to jest silniejsze ode mnie. Wymyślam naprawdę paskudne rzeczy - że mnie pewnie zostawi, że znajdzie sobie jakąś lepszą kobietę, że przestanie do mnie przyjeżdżać (mieszkamy w różnych miastach od jakiegoś czasu). Generalnie naprawdę uważam, że jestem zbyt kiepska dla takiego faceta i tak jakby próbuję ustrzec się przed tym, co w moim mniemaniu jest nieuniknione. Jednocześnie naprawdę go kocham i chcę z nim być. Wiem, że powinnam się ogarnąć, że na dłuższą metę to nie ma sensu i gdy on tłumaczy mi to, to ja zdaję sobie sprawę z tego, że muszę się zmienić i przez kilka dni jestem w stanie normalnie funkcjonować, ale potem znowu przychodzi jakaś totalna masakra i wpadam w straszny dołek. Nie wiem co zrobić, jak się uporać z tymi demonami które rujnują nie tylko jego życie, ale i moje. Nie potrafię być szczęśliwa, nie potrafię cieszyć się tym związkiem i miłością bo zaraz przychodzą myśli, że pewnie pojawi się wkrótce jakaś nowa, piękna i mądra kobieta, która nie będzie miała takich problemów jak ja i on w końcu zauważy, że można łatwiej i lepiej. Nie wiem, nie wiem, nie wiem co zrobić. W akcie desperacji piszę tutaj bo po ostatniej kłótni on nie chce ze mną rozmawiać i dał mi czas do piątku na podjęcie decyzji czy przestanę w końcu z niego rezygnować. Jak się zmienić? Od czego zacząć? Co zrobić?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
A po co takie rzeczy wymyślasz? Chcesz żeby się to spełniło? Czemu ludzie nie mogą się po prostu cieszyć z tego co mają?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
co tam u pani azorowej moszno?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Nie wiem, ja tego naprawdę nie chcę ale to przychodzi samo.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
jestes przykrym czlowiekiem azor

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Nie zostawi cię, nie znajdzie lepszej, nie jestes kiepska, nie bedziesz cierpiec, on tez naprawde cie kocha i nie skrzywdzi, czy w swoim zyciu doswiadczylas od niego proby skrzywdzenia ciebie? Nikt sie nie pojawi, zadna kobieta, zadna leosza i madrzejsza. Uwazam, ze jestes po prostu wrazliwa i obawiasz się, że zainwestujesz uczucia, a on atrakcyjny i pójdzie do innej ale tak sie nie stanie, ponieważ jego miłość jest prawdziwa. To jest ta milosc na ktora czekałas cale zycie, za ktora tesknilas wieczorami az przyjdzie. Ona wlasnie jest i czeka az dopuscisz ja do siebie, dasz sie poniesc, a nie zawiedzie cie. Czy on zawiodl twoje zaufanie czy dotrzymal obietnicy? Dotrzymal, bo mowisz ze nie masz powodów, by mu nie wierzyc, wiec masz szczescie, zielone swiatło na miłośc. Masz duzo szczescia, jestes farciara, wiele osob teraz ci zazdrosci, ze go odnalazłas. teraz wez jego dłon, połoz na swoim sercu, posłuchaj jak ono bije, daj mu całusa i niech magia trwa. Zamiast myslec o tym co złe, mysl o tym co masz i co piekne. Zamiast myslec rob, rob to co serce podpowiada kochaj go, on tego pragnie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ja miałam podobnie zwłaszcza na początku ale udowodnił mi i wciąż to robi że to ze mną chce być i to mnie kocha. Więc wyluzowałam i jest nam dużo lepiej

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
On po prostu chce, żebys podeszła do niego, scisneła go za dłon albo hmm..do wyboru może być też inna częśc ciała, szepneła mu do ucha, że go kochasz, wtuliła sie mocno i powiedziała mu to samo: że jest kimś najwspanialszym, że czekałaś własnie na niego. I kochajcie sie jak dwa golabki czy labedzie :) pieknie i uroczo, nic złego sie nie stanie. Złe wspomnienia to juz przeszlosc, najlepsze jeszcze przed wami, wiec nie psuj tego.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
sciskam cie telepatycznie za pyte i mowie: jestes najlepszy :classic_cool:

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
:D moze być dla mnie i takie wyznanie :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
jesteś po prostu głupia

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
jestes po prostu profilem niezaufanym azorze

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość jardin
Jak będziesz zachowywać się jak stara zrzędliwa i zalękniona baba to nie zdziw się jak w końcu mimo jego zapewnień o wielkiej miłości i on wykończy się psychicznie i znajdzie sobie rozpromienioną piękność. Dlatego nie zgadzam się z wpisem gościa z godziny 16:02. Kropla drąży skałę, a twój facet nie może być tym jedynym, który będzie okazywał uczucia i dźwigał na barkach tego związku. Ostatecznie sprowadzisz ten związek do poziomu łóżkowego, a chyba nie chcesz być tylko lalką do dmuchania, bo w końcu tylko taka zaleta tego związku dla niego będzie: darmowe stukanie. Miałam podobnie: związek na odległość, zaczął mnie męczyć i dlatego jojczyłam i byłam przygnębiona. On z drugiej strony wieczny optymista, świata nie widział poza nami... Moje uczucie się wypaliło, dlatego takie zrzędzenie i wieczny pesymizm chyba był moją bronią, żeby to się rozpadło (tylko, że na to składały się inne nieporozumienia dodatkowo). Wmawiałam sobie tak jak ty, że będę inna, lepsza, że go męczę i niestety nie potrafiłam się zmienić. Niestety to też wynikało z jego wymagań: on by chciał nieustannej uwagi i całusów, a tak naprawdę czy miał ich 2 czy 1000 w końcu znajdował sobie problem (ogólnie był nieco "zaburzony" psychicznie). On się dusił, ja się dusiłam i się rozpadło. Wprowadzasz niestety toksynę do związku i są to związki chore... Musisz też uwierzyć w siebie i być mniej zazdrosną, że gdzieś wyjdzie, z kimś się spotka. Ja byłam, ale to z powodu takiego niezawinionego zaniedbania, bo cóż zrobić z tą odległością: po prostu rzadko się spotykaliśmy i więcej czasu poświęcał kumplom, koleżankom. Jest to gówniarskie zachowanie, ale brak tej bliskości mnie jako dziewczynę w końcu zaczął dobijać. Albo chcesz, albo nie. Musisz sama sobie odpowiedzieć na pytanie czy faktycznie go kochasz czy tak gadasz dla picu, bo boisz się samotności, ale z perspektywy czasu... Po co się coraz bardziej angażować, jeżeli "to nie jest TO"...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×