Mój kot będzie wykastrowany, jak ja mu współczuję :'(

Ma jakieś 8-9 miesięcy. Jest przepiękny. Duży, rudy i kochany. Takiego pieszczocha jeszcze nie mieliśmy. Kastracja jest konieczna, gdyż nie chcemy by nam przepadł będąc gdzieś na dalekiej wyprawie po kotkę oraz nie chcemy by nam sikał w domu. Kto miał kota ten wie jak to potwornie śmierdzi i jak trudno ten smród usunąć. Jednak szkoda mi go z tego powodu. Pozbawienie go, jakby nie patrzeć męskości musi być straszne. Nawet pewnie sobie biedak do tego czasu nie "użyje". :/ Wiem, że to głupi temat, bo się rozczulam nad kotem, ale cholera... to jest nieodwracalne pozbycie się jajek a ja się z nim solidaryzuję, bo gdy sobie wyobrażę, że ja mógłbym stracić jajka to bym się załamał najbardziej na świecie. Czy ja jestem dziwny? Wiem, że to konieczne, ale po prostu mi go szkoda.

ja bym nie kastrowala. ponoc po tym kocury robia sie skapcaniale, leniwe itd

przecież dostanie zastrzyk w jaja znieczulający ..Myslisz ze kastrują na żywca bez zneiczulenia ?

Ja też bym współczuł z tego powodu i jak by istniała inna opcja nie poddawał go bym temu zabiegowi

up Widzę, że mnie nie zrozumiałeś. Boli mnie sam fakt, że te jajka straci, a to że zabieg jest pod narkozą, niemal bezbolesny to ja doskonale wiem. Wyobraź sobie, że sam jajka straciłeś, nie zawaliłby ci się świat? No dobra, to jest zwierzę to może jemu jakoś świat się nie zawali, ale to jest krzywda w sumie dla takiego zwierzęcia. Nawet sobie nie "użyje" tego co jeszcze ma na jakiejś kotce i nie zasmakuje życia.