Gość nicosc1410 Napisano Luty 17, 2017 Zwykle to ja udzielałam pomocy, wyciągałam pomocna dłoń do przyjaciół, znajomych byłam oporą, dziś ja potrzebuję ..sama nie wiem czego. NIe chce mi się nic, czekam na cud taki malutki a zarazem wielki. Mam dość życia, byciem nikim - bo tak się czuję, zostawiona sama sobie- zapewne na swoje życzenie. To ja opuściłam rodzinne miasto, wyprowadziłam się, niepodjęłam pracy w nowym mieście w którym znam tylko męża i jestem sama...z moimi myślami coraz częściej z takimi które mnie przerażają. Wiele złych wyborów dokonałam, nie potrafię tego przerwać, potrzebuję się wygadać - nie mam niestety komu. Przyjaciół straciłam po tym gdy się wyprowadziłam, nieprzetrwaliśmy próby czasu, odległości. Została mi tylko jedna przyjaciółka ale i na nią nie zawsze mogę liczyć...wczoraj poprosiłąm ją by ze mna porozmawiała dziś na messengerze, czekam na nią od rana- jestem sama. Mam żal do niej o to, że gdy ja teraz potrzebuję pomocy to nie ma jej przy mnie. Chodze i płacze po katach, gdy mąż wraca z pracy zakładam maskę przybieram pozę normalności, wygrzebuję swój słodki głos z dna swego ciała i dzień się znów toczy, uśmiecham się , całuje udaję normalność- nie chcę go zawieść, nie chcę przysparzać mu więcej kłopotów- juz dość ich rozwiązał, nie mogę mu dokładać kolejnych. Co ze mna jest nie tak, że wszystko się rozlatuje, ze wszystko czego dotknę rujnuję?! Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach