Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość załamna 0000

Rozchwiany emocjonalnie związek na włosku ..

Polecane posty

Gość załamna 0000

Witam wszystkie czytelniczki i czytelników, po pierwsze dziękuję, że zechciałaś/eś zajrzeć i poświęcić chwilę. Jestem od prawie półtorej roku z związku z moim partnerem. Cudowne pierwsze spotkanie i zauroczenie, tak się to wszystko zaczęło. Uczucie przerodziło się dość szybko w głęboką miłość, obustronną. Lecz od kilku miesięcy coś się psuje .. I to niepokoi mnie, chyba tylko mnie. Kłótnie, krzyki, płacz - "radość" dnia codziennego. Wciąż wszystkie rozterki nasze to moja wina, moje humorki . Nawet doszło do rozstania, oczywiście nie ja tak zarządziłam. Prośby i walka o naszą przyszłość dużo mnie kosztowały. Podupadłam na zdrowiu. Dodam, że to ja ciągle walczę, łagodzę każdą sytuację , coraz mniej stawiam na swoim, kiedy ona urządza sobie samowolkę. Chciałam się zapytać Was czy to normalne, że naprawdę tylko ja widzę pozytywne rozwiązanie w tym związku ? Że On ciągle jest pesymistą i nawet kiedy jeden dzień jest wszystko dobrze, to nazajutrz czuje ,że cały świat mi się wali? :( załamana jestem, na dodatek zaufanie mi spadło do Niego okropnie, ale nadal go kocham, jak wariatka. Dużo poświęciłam dla związku, odbiło się to na mnie szpitalem i problem z sercem. Chce stabilizacji, czy to naprawdę wszystko moja wina? Naiwność a może ból rozstania? Czy jednak szaleńcza miłość ma? dziękuję Wam i proszę o rady :) mam nadzieję, że nie dobijecie mnie .. Pozdrawiam "N" ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gwoli wyjasnienia
Wyglada na to, ze jestes w toksycznym zwiazku.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Opisałaś związek, z którego większość bez zastanawiania się - zwiała by, i to im szybciej, tym lepiej. Piszesz, że kosztuje Cię ten "związek" utratę zdrowia, chorobę serca, wieczną "walkę" o to, by "było lepiej", poświęcasz się - i w konsekwencji, i tak nie masz tego, czego byś chciała. Nie masz bo znosisz jego frustracje, krzyki, jego humory i ogólnie - brak szacunku. To nie jest miłość. Kiedy ludzie chcą być razem, jednoczą się na tyle, że nie ma takich rzeczy, jakie opisujesz. W Twoim związku brak szacunku, przede wszystkim do Ciebie, nie ma jedności, nie ma wspólnych celi, nie ma jednakowych potrzeb i nie ma porozumienia. Bez sensu jest więc "walczyć" z wiatrakami. Sensowne rozwiązanie, to szczera rozmowa z nim (bez wykrzykiwania i wzajemnego oskarżania się) o tym, co w tym związku jest złe, i co można uratować. Jeśli nic, to lepiej zostawić tego człowieka bo on Cię nie kocha.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×