Gość mila92 Napisano Luty 23, 2017 2 tygodnie temu okropnie poklocilam się z moją Mamą. Do kłótni doszlo przez jej faceta. Mają razem córkę która ma dopiero 2 latka. Mam jeszcze 7 letnia siostrę i 14 letniego brata z innego związku mamy. No i jestem ja 25 lat... bardzo kocham dzieciaki i ostatnio byłam w domu w odwiedzinach na 2 tyg. W tym czasie zauważyłam okropne rzeczy. Dziewczynki ciągle grają, starsza na laptopie, młodsza na tel ojca. Ojciec podsuwa jej telefon dla świętego pokoju żeby nie rozwalala zabawek. Dodatkowo karmi ją czekoladą... ciągle... a co najgorsze.. mala jeździ w zamalym foteliku samochodowym... oczywiście zwróciłam jej na to uwagę... usłyszałam ze przesadzam... na pieniądzach nie śpią ale już nie tak tragicznie żeby nie kupić dziecku fotelika. Czułam się w obowiązku żeby zwrócić im na to uwagę. 7 latka je codziennie na obiad frytki po czym wciąga paczkę Leysow. Całe 2 tyg czepialam się o to bo dla mnie to niepoważne... w ospowiedzi było ze przesadzam itp... w dzień przed wyjazdem do siebie partner mojej mamy trochę popiwkowal i wkładał moją siostrę do łóżeczka. Ona nie chciała bo jeszcze nie była zmęczona i zaczęła okropnie płakać. Wziął ją na ręce a ona zaczęła się wyrywać i wyciągać do mnie rączki. Powiedziałam zeby mi ją dał o chce do mnie. Nerwowo mi ją oddał, posadziłam ją na kolanach i zaczęłam ją uspokajac mówiąc ,,już dobrze,,. Nagle slysze od niego ,,co ku**a dobrze?!,, zapytalam co z nim i powiedziałam ze ma tak do mnie nie mówić. W odpowiedzi jak dziecko ,,bo co?!,, powiedziałam ze jest jakie nienormalny... z przedpokoju wykrzyczal mi ze jak urodze swoje dziecko (jestem teraz w ciąży) to mogę je sobie ustawiać a jego dziecka nie mam prawa... zwatpilam. Uspokajam jego córkę, moją siostrę, ktora płacze przez niego a tu takie rzeczy. Oczywiście wkurzyłam się i powiedzalam ze jest kretynem i ze nie ma prawa się do mnie rzucać bo ja mu akurat nic złego nie zrobiłam. Wyszła awantura... a moja Mama... stanęła w jego obronie! Mimo że był wypity, mimo że bez powodu rzucił się do jej ciezarnej córki! Nerwy mi puscily i jej wygarnelam. A przez lata trochę się nazbieralo. Chociażby to ze jej obecny partner pojawił się już zanim rozeszła się z byłym partnerem, przylapalam ich jak spacerówki objęci w Wielkanoc kolo parku, a oficjalnie byla w kościele. Później podobno namawiała moją byłą przyjaciółkę żeby wyciągała mnie z domu żeby mogła się spotykac z tym obecnym partnerem jak jeszcze była z tym poprzednim... a co najgorsze ta przyjaciółka mnie bardzo skrzywdziła i mama o tym wiedziała i mimo to nadal miała z nią kontakt jak z dobrą koleżanka i to jej powiedziała o tym ze jest w ciąży z obecym partnerem a mi nic. Do 3 miesięcy przed porodem nie miałam pojęcia o jej nowym związku i o ciąży! No ale tolerowalam go bo mama kocha bo będzie miała dzidzie. Wspierałam, pomagalam jak mogłam... a ona się ode mnie odwróciła.w momencie kiedy ja jej tak bardzo potrzebuje i jestem w ciąży. Dodatkowo jej facet nakłamal ze cała awanturatować zaczęła się przez to ze ja powiedziałam do mojej małej siostry że ,, tato jest głupi,, to kompletna bzdura bo po co miałabym tak mówić do dziecka. No musiał się jakoś bronić a ona mu uwierzyła... po całej awanturze spakowalam rzeczy i wyszłam z domu. Nie chciałam na nich w ogóle patrzeć. Mam taki ogromny żal... wróciłam do siebie i 2 dni później miałam badania i usg. Wysłałam jej zdjęcie z usg i zero reakcji. Miałam nadzieję że zapyta się czy wszystko ok i jakoś to pójdzie... po tygodniu napisałam do niej jak to będzie? ze tak po prostu ze mnie zrezygnowała i uwierzyła jemu i ja jej już nie obchodzę i nadal zero reakcji... dzisiaj rozmawiałam z moją babcią... wydawało mi się ze jest po mojej stronie... a tu nagleich babcia zasugerowała ze to ja powinnam mame przeprosic bo ja przesadziłam i inne takie... powtrzyla mi parę tekstow dosłownie wyjętych z kontekstu gdzie niby obrażałam partnera mamy... coś we mnie pękło i napisałam mamie co mi leży na sercu za co mam do niej żal... a ona wreszcie odpisala i stwierdziła że nie będzie ze mną rozmawiać bo ja ją gnoje i bez powodu obrażam jej partnera... wiec napisałam jej dlaczego mam takie a nie inne poglądy na pewne sprawy bo to nie ja zrobiłam jej krzywdę tylko ona mi. I nagłęboko napisała mi ze mam do niej nie pisać bo jej się tego nie chce czytać... jestem taka rozbita przez to wszystko. Tak bardzo ją kocham i tęsknię za nią i za rodzeństwem ale nie potrafię jej zrozumieć. Ona czeka na moje przeprosiny chyba ale to nie ja zawiniłam. Opuściła mnie kiedy naprawdę potrzebuje jej wsparcia bo będę miała dziecko, a ona zafundowała mi taki stres, nieprzespane noce i godziny płaczu w poduszkę... nie wiem co mam zrobić... nie wiem jak się zachować.. mam taki ogromny żal w sercu... czy to ze mną jest coś nie tak czy moja mama jest potworem ? :( ja mam ciężki charakter i wiem ze w nerwach sprawiłam jej przykrość. Ale ona zamiast być neutralna, uspokoić mnie, w ogóle załagodzić sprawę wydarla się tylko co ja odp***dałam itp... pomyślałam że tu może ktoś mi doradzi co robić... jak sobie poradzić... Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach