Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość gość

bez wyjścia

Polecane posty

Gość gość

Mam sytuację bez wyjścia, błędne koło. Od kilku lat kocham kogoś, z kim nie mogę być, a jednocześnie nie wyobrażam sobie związku z kimkolwiek innym, po prostu nie chcę i boli mnie serce na myśl, że mogłabym tamtego stracić... Same problemy, los zawsze wszystko gmatwa... za to jak widzę moje koleżanki- szczęśliwe, wszystko u nich dobrze się układa, zaręczyny, śluby itd. Nie zazdroszczę, dobrze im życzę i cieszę się ich szczęściem. Zastanawiam się tylko, ile tak można? Czemu los jest dla niektórych przychylny, a inni zawsze mają pod górę? czy dla każdego uśmiechnie się szczęście, czy tylko dla wybrańców?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Czasami los tak chce i stawia przed nami osobę, z którą nie możemy być a przez to nie możemy być szczęśliwymi w pełni, z tymi z którymi jesteśmy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Nie można być tylko z mężczyzną związanym z inną kobietą lub z takim, który jest na księżycu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
To przestań sobie wmawiać, że go kochasz, podtrzymywać iluzję. Miłość to nie motyle w brzuchu, ale wspólnota, którą się buduje dzień po dniu. Zafiksowałaś się na jednym facecie, a życie ci mija. Ty nie masz kogo tracić, bo jesteś sama. Możesz co najwyżej stracić złudzenia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ale to nie jest tak, że to moje złudzenia względem niego. Wszystko trwa już dość długo, w jesieni minie 5 lat, jak się zakochałam. I zwykłe zauroczenie do tego czasu raczej by przeszło. I to nie jest tak, że nie mam z nim kontaktu i on nie wie o moim istnieniu- mamy kontakt, niestety nie częsty, bo to boli, widujemy się co jakiś czas w miarę możliwości. Jednak nie wiadomo, jaka będzie przyszłość, czy kiedykolwiek będzie nam dane być razem w pełni... Nie umiem o nim zapomnieć tylko dlatego, że los w tym momencie uniemożliwia nam bycie razem (nie z winy mojej ani jego), po prostu nie da się tak, że kocham jednego, myślę o nim cały czas, a jednocześnie z przymusu i z rozsądku mam się umawiać z innymi? i oszukiwać ich? nie chcę tak. Jednocześnie chcę też być szczęsliwa, nie chcę, żeby całe życie przeleciało mi w takim stanie... błędne koło i sytuacja bez wyjścia.. czy los może cały czas dla niektórych osób przynosić pecha? Czy można liczyć na to, że po jakimś czasie ten los się odmieni???? czy dla niektórych przeznaczony jest tylko pech w życiu???

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
mam podobnie, a jestem facetem... :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
To podaj chociaż 1 literę imienia :P

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
I wiecie, gdyby to było uczucie nieodwzajemnione.. to można by się było wkurzyć i zapomnieć.. ale tak nie jest.. co jest jeszcze bardziej dobijające w tym wszystkim...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
19.37 Łżesz, z tego co napisałaś ewidentnie Twoja wina, a marudzisz na los.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość dziś 19 50
mam jednak trochę inaczej a z tymi literami imion to lekka pomyłka tego forum pierwsza litera, potem całość, na końcu wyjdzie na to, że potrzebny rozmiar buta do pełnej weryfikacji

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
dziś niby dlaczego moja wina? Ja sobie niczego nie wyobrażam, to nie ja do siebie zagadywałam, nie ja umawiam się na spotkania i nie ja nie mogę znieść, gdy wydaje się, że to koniec znajomości! To on zawsze ten kontakt odnawia, już z 4 razy.. on mnie szuka wzrokiem, on co jakiś czas proponuje spotkania, jak akurat jest przejazdem.. Ale ja też nie mogę o nim zapomnieć, jednak ja piszę do niego tylko. gość z 19:50- z literą chodzi o to, że chciałam mieć pewność, że Ty to nie ten mój. Ale masz inaczej, więc ok. Jak bardzo inaczej?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Bo trzeba się odciąć od osoby z którą nie możesz być i tyle - a jak wolisz się zadręczać i psioczyć na los, to sobie dalej tak żyj w zawieszeniu. Jakbym wciąż rozdrapywała ranę, to krew nigdy nie przestałaby lecieć, rozumiesz? Nie ma szczęścia czy nieszczęścia dla wybranych - prawdziwe szczęście pochodzi z wnętrza a nie zewnętrznych czynników jak kasa, chłopak itp. Nie czujesz się szczęśliwa to popracuj nad tym, odkryj tajemnicę szczęścia - każdy musi sam odnaleźć swoją drogę.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość dziś 19 50
tak jak pisze gość dziś odciąłem się i nie pomogło lata lecą a depresja nie mija.. staczam się nie chce mi się opisywać jak co gdzie kiedy z kim po co i dlaczego więc mnie nie męczcie pytaniami proszę

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
to nie jest takie proste... pracuję nad tym, by być szczęśliwą. I wewnętrznie niby nawet jestem. Kończę fajne studia, dbam o siebie, mam liczne pasje, biegam, tańczę i chodzę na siłownię. Czyli dbam o rozwój duchowy jak i fizyczny. Dbam o przyszłość (pracę i swoją niezależność). To nie jest tak, że nie umiem żyć bez chłopaka, bo właśnie nie szukam nikogo na siłę, byleby być z kimkolwiek, jak większość moich koleżanek... Ale po prostu to jest dla mnie TEN, ktoś, kogo nie da się zamienić. Ma on konkretne cechy osobowości, konkretny sposób zachowania, konkretne zainteresowania i swój wygląd. Całość to on, dla mnie idealny, dopasowany, super się dogadujemy. I mam się odciąć tylko dlatego, że nie możemy być razem (wierzę, że za jakiś czas, w końcu to się uda) i co i spotykać się z kimś, kto mi nie odpowiada, do kogo nic nie czuję? To nic nie da... byliśmy nawet raz rok bez kontaktu, potem 2 miesiące i to nic nie dało.. I mam podobnie jak gość z 19:50= jak długo go nie widzę, to po prostu usycham wewnętrznie, tworzy mi się depresja, na którą nawet endorfiny biegania nie pomagają.. po prostu mam poczucie, że nie mam siły i chęci nawet szukać kogoś innego..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Zawsze jest wyjscie. Z kazdej sytuacji. Ty zafiksowalas sie na jedna osobe i mowisz sobie ja go chce i tylko jego. Niejasno podajesz co jest powodem ze nie mozecie byc razem. Inna kobieta czy.....? Kiedys mialam podobne cierpialam przez 6 lat bo wydawalo mi sie ze tak go kocham ze nikt inny. Kiedy juz nie mialam sily odcielam sie od tej relacji plakalam cierpialam ale wiedzialam ze tylko odciecie sie od niego da mi zycie. Nie mylilam sie. W wieku 27 lat poznalam chlopaka mlodszego ode mnie. Powoli wchodzilam w rekacje. Byl cierpliwy. Jest moim mezem od 15 lat. To najwiekszy skarb w moim zyciu. On i nasze dzieci. Mysle ze go docenilam po tamtym doswiadczeniu. Oczywiscie powod dla ktorego nie jestescie razem jest tu najistotniejszy ale wyhscie hest zawsze czasami bolesne i dlatego nie chcemy tego zaakceptowac.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Nie chodzi o inną kobietę, nie jest zamężny ani nikogo nie ma. Po prostu nie mamy możliwości widywania się często (jak dobrze pójdzie, to co dwa miesiące, czasem rzadziej, a czasem częściej), a co za tym idzie, nie ma możliwości stworzenia normalnego związku (bo jak kogoś poznać i pozwolić na maksa rozwinąć się miłości, gdy nie można się spotkać, kiedy się chce, nie wiecie nawet, jaki to ból). Może kiedyś to się zmieni, ale nie wiadomo, dużo zależy od jego pracy. Po prostu od kilku lat zawsze jest tak, że jak coś zaczyna się lepiej układać i zmieniać, nagle dzieje się coś niezależnego (związanego z jego pracą- dowiaduje się o jeszcze dalszym wyjeździe, albo że ten wyjazd przeciągnie się na 2 lata itd.) i to coś zewnętrznego, niezależnego od nas nie pozwala nam być razem (on się odsuwa, ochładza, ale długo nie możemy wytrzymać i tak się spotykamy co jakiś czas i mamy kontakt). To nie jest tak, że on jest na miejscu i bez powodu tak się zachowuje. Nie mam mu nic do zarzucenia, właśnie jest bardzo odpowiedzialny i myśli o konsekwencjach, zanim coś zrobi

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
przepraszam, miało być "nie jest żonaty, a ja nie jestem zamężna", ale ktoś mi przerwał przerwał pisanie i nie sprawdziłam, od którego momentu piszę

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Czyli praca......to nie jest nie do przeskoczenia i ty o tym wiesz. I mysle ze ciebie bardziej boli to ze nie jest w stanie sie okreslic co do waszych relacji. Czy to milosc czy zauroczenie czy chce byc z taba na zawsze czy nie. To nie praca tylko brak delaracji z jego strony. Usiadz i porozmawiaj z nim. Powiedz o tym wszystkim co nam na tym forum. Niech przemysli i da ci idpowiedz. Wtedy bedziesz wiedziala czy czekac na te ulamki chwil czy zaczac terapie odciecia. Nie jest to proste ale nie pozwol sobie na takie zycie ktore ewidentnie ciebie niszczy. Ty juz za zycia umieradz. Powodzenia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Tak, boli mnie to, że nie jest się w stanie określić, ale z drugiej strony to nie jest takie łatwe- takie studia skończył i taką ma pracę, która wiąże się z ciągłymi delegacjami co kilka lat na kilka lat.. I nawet, gdyby zwolnił się z tej pracy ( a żyć za coś musi, sam się utrzymuje) i znalazł pracę w innej firmie, to jakiś czas może i byłby u mnie w mieście, a potem znów by go rzucili gdzieś na delegację.. i to nie tak blisko i nie na jakieś 2 tygodnie... w tym miejscu, co jest teraz, jest od 15 miesięcy i nie zanosi się na szybki koniec.. On nieraz mówił, że nie chce mi marnować życia, bo co to za życie, jak nie można być razem.. a z drugiej strony jak miał być koniec, to sam nie wytrzymuje i sam ten kontakt ciągle odnawia.. Widzę, że on z jednej strony chce, a z drugiej boi się też, że przez tę odległość i niepewną przyszłość ja znajdę sobie kogoś innego.. widzę to po tym, jak mimochodem rzuca, czy spotykam się z kimś innym, albo jak radzi mi, żebym nie wychodziła nigdzie z kolegami-facetami, bo im nie można ufać, że jeszcze mi coś zrobią itd.. widzę, że też sobie z tym wszystkim nie radzi, dlatego to nie jest takie łatwe. Co do uczuć- to po alkoholu jasno to określił, ale następnego dnia przepraszał, bo nie powinien mi tego mówić- nie powinien, bo wie, że i tak jest na odległość itd. :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
praca serio? można by to wszystko pogodzić jakby chciał a piszesz tak choćby miał żonę i 5 dzieci a ty męża a tu się okazuje że praca...też mi miłość

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
praca? a to burek w niemieckim burdelu pracuje ze tylko co kilka miesiecy zjezdza do PL ? :D wyssij mi ... baczka

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
widać, że nie mieliście nigdy takich problemów, ani nie byliście w związku na odległość, skoro dla was to takie "nic i żadna przeszkoda". No jasne, przez kilka miesięcy może być i fajnie jeździć do siebie co tydzień itd. Ale ile lat da się tak wytrzymać??

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
ty kur.wo wiem ze jestes w miescie, kierowniku :D spie.rdalaj stooleyarska cioto

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
I właśnie problem w tym, że jest to problem, pewne ograniczenie i niemożność bycia razem, ale z drugiej strony nie coś ostatecznego typu- żona i gromadka dzieci, więc wciąż mam nadzieję, że za jakiś czas coś się zmieni, że los się w końcu uśmiechnie i że będziemy mieć możliwość bycia razem na miejscu, na stałe..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
twoja niemoznosc pod wzgledem oklapnietego gwizkdka :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Autorko. Naprawde praca nie powinna stawiac az takich barier. On jak choragiewka. Raz tak raz wspak. Rozmowa szczera rozmowa. Powiedz ze kochasz ze mozesz czekac ale potrzebujesz jesnych deklaracji. Niech sie okresli a nie ciagle powtarza ze nie ma prawa ciebie trzymac i takie tam p*****ly a ty sie tych slow trzymasz i analizujesz i przez te jego niepeqnosc nie mozesz podjac decyzji. Powiedz ze go kochasz i nie chcesz byc z nikim innym i ze postanowilas zawsze byc tam gdzie on. Wiec jestes w stanie znalezc prace tam gdzie on jest. Jaka bedzie jego reakcja? Przestan biadolic tylko dzialaj. Powtarzasz wkolko to nie takie proste. A ty myslisz ze wspolne zycie jest proste? Ze jak juz bedziesz z nim bedzie wszystko cacy. To zyjesz w glebokiej iluzji. Byc moze wyimaginowalas sobie was i tak trwasz tyle lat. A on jak spotka kobiete to zostawi te wasze relacje bez wytlumaczenia. Albo jestescie razem z pelna swiadomoscia i konsekwencjami bycia razem na odleglosc albo konczysz te chore relacje. Jestes mloda. Odchorujesz ale zapewniam cie ze zaczniesz w koncu zyc swoim zyciem. Jest wyjscie ale ty tylko chcesz jednego. A co jesli rzeczywiscie nie jest tobie pisany. Jesli to nie ten. Bo skoro sie tak pieprzy to moze to nie dla ciebie. Masz z gory takie sygnaly wiec nie bagatelizuj tego. Praca to nie problem. Wy z tego robicie problem. Dzialaj.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×