Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość gość

Dzieci mnie męczą nie mam przy nich energii, czy z własnym jest inaczej?

Polecane posty

Gość gość

Nie mamy z mężem dzieci, ale on ma 34 lata, ja 30 i to najwyższa pora, zwłaszcza, że myślimy o własnym dziecku. Na pewno nie o gromadce, bo jedno wystarczy, ale martwi mnie pewna kwestia. Kiedy zostaję z dzieckiem z rodziny, lub mąż zostaje ze swoim 2 letnim chrześniakiem, to po wyjeździe tych dzieciaków dosłownie oddychamy z ulgą. Nic nam się nie chce, ani bawić z dzieckiem, ani wyjść z nim na spacer, nie lubimy gadać do dzieci, wysłuchiwać ich i męczą nas czynnośc****elęgnacyjne takie jak zmienianie pieluchy czy kąpiel. Lubimy wyłożyć się na kanapie przed telewizorem lub jeździć rowerami, biegać, ale dzieci tak nas męczą, że po przebiegnięciu 10 km nie jestem tak wyczerpana. Drażni mnie marudzenie dziecka, ich agresja, okropny ryk. Każdy mówi, że z własnym będzie inaczej, że dostaniemy takiego kopa, ze będzie nam się chciało chodzić na spacerki i spędzać czas z dzieckiem w domu. Myślę z rozczuleniem o własnym maluchu, jestem gotowa na poród, karmienie piersią i inne niedogodności, ale martwi mnie tez brak energii, zniechęcenie i złość, kiedy zajmują się czyimś dzieckiem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Nie będzie inaczej a będzie gorzej. Ze swoim musisz być 24/7 a obce dziecko to wiesz ze za jakiś czas oddasz do rodziców. Jeśli nie lubisz zmieniać pieluch i innych rzeczy to nie decyduj się na dziecko

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
moze to zalezy od człwowieka...ja tez kiedys zastanawialam sie jak to bedzie bo przeciez lubie długo pospac,odpoczac,czytac,podrozowac,spontanicznie wyskakiwac z domu w rozne miejsca. Dzieci mnie meczyly i nie lubilam sie z nimi bawic,draznily mnie ich piski. Teraz jestem mama;-) i nie,nie stalam sie wonder woman ,bywam zmeczona,brakuje mi snu,czasu dla siebie..ale jestem szczesliwa i ze spokojem akceptuje te zmiany jakie zaszly . Moze dojrzalam ,zmienilo sie moje podejscie...nie wiem. Kupa nie robi na mnie wrazenia, zasypiam w kazdych warunkach i wydobywam z siebie sile o jaka sie wczesniej nie podejrzewałam. Wcześniej zarwane nocki np. w casie sesji sprawiały że nie mogę funkcjonować a w czasie pobytu w szpitalu nie przespałam nawet dwóch całych godzin.(ze względu na żółtaczkę małego i moje komplikacje byliśmy w szpitalu tydzień)i jakoś miałam siłę,energię na wszystko ale miłość do synka przyszła stopniowo,nie było tej opisywanej fali miłości,raczej zaciekawienie i strach. Nie wiem jak będzie z tobą.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ja nie lubiłam dzieci i do tej pory nie lubię cudzych dzieci. Działają mi na nerwy. Jak moja mama dowiedzila sie, ze jestem w ciąży to stwierdziła jak sobie poradzę z dzieckiem skoro tak nie lubię dzieci. No i jakoś sobie poradziłam. Syn ma 6 lat i za 2 miesiące urodzi mi sie córka. Do swoich sie ma inne podejście. Mi do innych dzieci nie zmieniło sie podejście. Swoje kocham ale inne to czasami bym rozszarpała tak mnie denerwują. Cudze dzieci nie wzbudzają we mnie żadnych uczuć a często wręcz negatywne, mój maz natomiast sie rozpływa nad wszystkimi. Niestety tak mam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
autorko, tego się chyba nie da odgadnąć, czy będzie ci się podobało macierzyństwo czy nie. Dopóki nie spróbujesz, to się nie dowiesz, ale niestety jak już spróbujesz, to już odwrotu nie ma ;) Ja cudzych dzieci nie lubię. Nigdy nie rozpływałam się nad cudzymi dziećmi. Lubiłam niektóre, większość mnie drażniła. Teraz mam dwójkę, czekam na trzecie. Także to różnie bywa. Według mnie faktycznie własne to inne bajka, inaczej nie miałabym tyle dzieci. Ale czy będziesz szczęśliwa po urodzeniu dziecka, tego nikt ci nie powie. Nawet ci co dzieci lubią, na dziecko czekają i go pragną - po urodzeniu mają kryzys i żałują swojej decyzji. No zdarza się. Nikt ci nie przepowie, jak będzie u ciebie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Tasmanska
Uwazam, ze własne dzieci tez męczą, tez potrafią wyczerpać psychicznie i fizycznie i to momentami niemilosiernie potrafią wyssac energie z czlowieka. Moj mąz , ktory regularnie pracuje nad wlasną aktywnoscią fizyczną, chodzi na silownie, maratony rowerowe , wielokilometrowe wyprawy urządza ......czasami po jednym calkym intensywnym dniu spedzonym z wlasną corką jest tak padniety i wyczerpany co do ostatniej kalorii az brak mu tchu. On leci na pysk , a malej jeszcze malo i dalej brykalaby . Jak ona naszego psa ktory nigdy nie ma dosc potrafi fizycznie wymordowac to mozna sie domyslec to my sie z malą mamy....do domu jej nie da sie zagonic, a wdomu to robi armagedoin bo tak ją nosi

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ona pisze ze lubią wychodzić razem biegać i inne rzeczy robić a jak dziecko się pojawi to ktoś z nim siedzieć musi nie będzie wieczorów we 2 zawsze dzieciak przez pierwsze miesiące będzie się darl. Koniec wszystkiego chyba że ma sztab babć i cioc które zostaną na zawołanie. Dzieci są wkurzające nawet swoje i nie ma co ukrywać

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ja mam 22 lata i straszny instynkt macierzynski, moj narzeczony ma 26lat i rowniez bardzo chcialby miec dziecko, zarabiamy duzo, wiec tym sie nie martwimy. Tylko czy 22 lata to nie za wczesnie ? A wy wogole nie nadajecie sie na rodzicow, tylko dziecko na tym by ucierpialo.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Z wlasnymi jest jeszcze gorzej. Jestes zmeczona, w****iona i sfrustowana przez wiekszosc czasu. Przynajmniej przez kilka pierwszych lat.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Pewnie zalezy od człowieka. Z moimi małymi dziecmi było bez porownania lepiej. Dlaczego? Na wlasne dzieci, na ich kształtowanie, mamy wplyw, wiec praca przy niech jest twórcza, to nie tylko bierne przygladanie sie. Lubie tworzyc, wiec mnie to fascynowało, nie było nudy czy irytacji. Natomiast cudze tak jak mnie na ogół męczyły, tak i nadal męczą. Poza tym jesli sie lubi siebie, rodzine swoją i męza, latwiej zrozumiec cechy dzieci, no i lubi sie je.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Oczywiście, że z własnym jest inaczej.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
"Każdy mówi, że z własnym będzie inaczej, że dostaniemy takiego kopa, ze będzie nam się chciało chodzić na spacerki i spędzać czas z dzieckiem w domu." Nieeee, żadnego kopa energii nie będzie. Będziesz się czuła sobą, dokładnie tak jak teraz, tylko będziesz ciągle dziecko pod opieką. Ale za to... ono będzie podobne do ciebie, będziecie się lepiej rozumieć niż z obcymi, to ty będziesz je wychowywać i wprowadzisz własne wymogi, to ty zorganizujesz dzień. Poza tym dziecko też położy się spać, też odpoczniesz. Będzie i gratyfikacja: będziesz widziała jak dziecko uczy się twoich zasad, przejmuje twoje wzorce, popisuje zaletami jakie ma po tobie (i wadami też). Ogólnie więc z własnym jest łatwiej. (Ponadto z doświadczenia powiem ci że trochę zmieni się twoja konstytucja psychiczna, przynajmniej na jakiś czas. Np mnie drażniły i dosłownie brzydziły obce dzieci (szorowałam podłogi, gdy się dowiedziałam że męża odwiedził kolega z niemowlakiem :D, a dodam że miałam brudno, bo biegały po nich dwa psy, ale to mnie nie brzydziło. :D Z własnym dzieckiem mi przeszło. (Ale fakt że nie puszczałam dzieciaka ciamkającego parówkę czy biszkopta. Do ręki dostawało to, co nie nasiąka śliną a potem myłam dziecko ręce.) Taki krzyk... Nie lubiłam wrzasku dzieci. Po tym jednak jak urodziłam własne, zaczęłam w krzyku każdego dziecka wychwytywać taką skargę, której kiedyś nie słyszałam. Wyczuliłam się.)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
"Jeśli nie lubisz zmieniać pieluch i innych rzeczy to nie decyduj się na dziecko". To bzdura. Dokładnie jakby powiedzieć: jeśli nie lubisz podcierać sobie tyłka, to popełnij samobójstwo. Są w życiu rzeczy, które po prostu trzeba zrobić: podetrzeć chorego rodzica lub znaleźć pielęgniarkę, odrobić z dzieckiem lekcje, wyprowadzić psa na spacer i po prostu się to robi, mimo że bez śpiewu na ustach. Do tych działań należy przewinięcie niemowlaka (prawdę mówiąc, najmniejszy problem przy maluchu).

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
A, jeszcze coś... Potem zobaczysz w praktyce, że są te aktywności przy dziecku, które męczą, i te które cieszą. Mi na przykład było trudno póki nie nawiązałam lepszego kontaktu z dzieckiem. Nie miałam siły na zabawę: jakieś minki, zakrywania pieluszką, klocki, pierdoły. Chyba trochę zaniedbałam córkę. Za to odżyłyśmy gdy można było bawić się na dworze. To uwielbiałyśmy obie. Bardzo wtedy córka ruszyła w rozwoju. Potem przyszedł fascynujący czas naprawdę wspólnej aktywności: spacery, zwiedzanie, rowery, wreszcie rolki, narty... Są więc różne etapy w rozwoju, coś co bardziej i co mniej cieszy. Czasem trzeba cierpliwości i przemęczenia się (lub pomysłowości w unikaniu obowiązków ;P), a czasem tylko czasu bo aż się chce razem bawić.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Likaleonia
Swoje dzieci to zupełnie co innego, ale pewne rzeczy się nie zmienią. Kocham syna nad życie, ale nienawidzę np. jończenia, marudzenia i szybko wyprowadza mnie ono z równowagi, też lubiłam i lubię po prostu sobie poleżeć i nie raz ciężko mi znieść jak wtedy dziecko ma do mnie 50 pytań, 50 próśb o picie, jedzenie, zabawę albo dosłownie chodzi, turla się po mnie wrrr. Ale takie jest życie. Nikt nigdy nie robi tylko tego co lubi. Dziecko to nie tylko takie pierdoły, to uczucia, których nie da się opowiedzieć. Dopiero mając dziecko dowiesz się co to prawdziwa miłość.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Dziewczyny nie namawiajcie ja żałuję że nikt mi nie powiedział jak na prawdę wygląda macierzyństwo. Przez pierwsze 3 msc nie liczy się nic innego jak dziecko bo jeszcze jak masz spokojne to nie jest źle a jak płacze ciągle w nocy czy pół dnia to nic fajnego w tym nie ma. Jeśli masz faceta do pomocy i nie będzie się bał zrobić tego czy tamtego to też duże odciazenie ale jeśli sama masz zostać z dzieckiem to przemysl to 1000 razy bo jest na prawdę ciężko. Jak urodziłam córkę to położna od razu mi się zapytała czy mam kogoś do pomocy a ja ze nie i od razu mi powiedziała że mam się przygotować bo ciężko będzie. Do dziś wspominam jej słowa bo miała rację. Później wcale lzej nie jest. Dopóki dziecko nie zacznie samo się czymś interesować to jest przesrane. Nie słuchaj tych nawiedzonych matek polek bo one stawiają dziecko na 1 miejscu i dla nich nic innego się nie liczy. Jeśli masz swoje ambicje i nie lubisz siedzieć ciągle w domu to stanowczo nie dla ciebie. Wiem co mówię mam tak samo. A to że wszyscy mają a ty nie to trudno nie musisz być jak wszyscy. Oczywiście zrobisz jak będziesz uważać twoje życie i decyzja.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
19.10 ohhh dobrze wiedzieć że nie jestem sama. Też nie cierpię tych głupich zabaw i gadania takich pierdół byle żeby się zaśmiała. Nie cierpię tego marudzenia i płaczu. Pocieszylas mnie tym że później u was było lepiej mam nadzieję że i u nas będzie tak fajnie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
ja z moim synem sie nie mogłam nigdy dogadac... najlepsze, ze nie miałam pojęcia jak to jest miec dziecko, myslałam, ze to tak jak z psem, sie nakarmi kilka razy, i ok. byl strasznie meczacy, a ja uwielbiam spokój. cały czas gadał, nawet ajk go prosiłam zeby przestał, to po pół minuty znów zaczynał gadac... nie słyszałam nawet własnych mysli... wszystko robiłam zeby sie uczył, pomagała,m w nauce na początku, nigdy nie potrafił słuchac mimo kar w domu, ani w szkole. Teraz ma 20 lat, kończy liceum, ale nie wiem jak pójdzie, zachowanie fatalne, oceny tez, interesuja sie mna tylko jak potrzebuje kasy, a tak cały czas dziewczyna, papieroski, juz jedna klase w liceum powtarzał, druga przeszedł warunkowo... Zawsze marzyłam, ze dziecko bedzie sie super uczyc, miec dobry zawód.. I nie lubi w ogóle zwierząt, a ja uwielbiam, ma zero empatii

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
oj mam tak samo,male dziecko maly klopot,duze dziecko duzy klopot.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Dlatego mam jedynaka i nigdy więcej dzieci mam poprostu dość. Żeby się paliło i walilo nie dopuszcze by urodzić drugie dziecko.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Wydaje mi sie, ze jak ktos zrzedzi na wlasny los to bedzi zrzedzil i na dzieci. Na szczescie zawsze sie ciesze ze swoich wyborow, jesli nawet cos nie idzie do konca, jak chce, to staram sie widziec to z jak najlepszej strony. Wlasciwie cale zycie mi sie podoba - i praca i malzenstwo, znajomi ,rodzina, tesciowa no i dzieci! Szczerze mowiac, nie przypominam sobie, zebym byla nimi znudzona, czy uwazala za strate czasu momenty bycia z nimi. Zabawy mozna ukladac tak,zeby były ciekawe, czegos uczyły, Szkoda marnowac czasu na narzekanie, ze sie siedzi z dziecmi i naprawde mozna wiele rzaczy robic wspolnie.Ja np z malymi dziecmi na urlopie wychowawczym nachodzilam sie po wystawach i muzeach, na co w czasie pracy nie mialm czasu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
droga autorko dziwne pytanie zadajesz...to tak jak by zapytać "czy praca męczy"? Wychowywanie małego człowieka nie jest leżeniem przed tv;), widzę że lubicie wasze życie we dwoje ,myślę że dziecko to zły pomysł w takim przypadku..... Do dziecka trzeba namiętności, tu już są ciepłe kapciuszki;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
"Każdy mówi, że z własnym będzie inaczej, że dostaniemy takiego kopa, ze będzie nam się chciało chodzić na spacerki i spędzać czas z dzieckiem w domu." Cóż myślę że z tym "kopem" to trochę przesada. Autorko nie wiem jak by było u ciebie bo zmęczenie to jednak immanentna cecha macierzyństwa a już szczególnie u kogoś kto ceni sobie niezależność, dużo tu topików matek które są dosłownie zrozpaczone macierzyństwem i musisz wziąć pod uwagę opcję że takie coś i u ciebie może choć nie musi się zdarzyć. Ja tam ani nie jestem zrozpaczona ani nie mam kopa. Dostrzegam jednak ogromną różnicę w postrzeganiu cudzych dzieci a własnych i dziwię się ludziom którzy na podstawie postrzegania cudzych dzieci próbują opierać przyszłość własnego macierzyństwa. Przecież cudze a własne to są dwie różne rzeczywistości, z cudzymi dziećmi przebywam prawie zawsze dlatego że sytuacja mnie do tego zmusiła, przykładowo odwiedzam kogoś. Jestem wobec takich dzieci uprzejma, potrafie nawet grzecznościowo uczestniczyć w ich zabawie , ale mam opory by je przytulać, całować. Jakoś mnie odpycha coś od nich, a niektórych dzieci to się wrecz brzydzę. Ogólnie towarzystwo obcych dzieci traktuje jak przymus konieczny. Z własnym jest tak że własne tez męczy ale nie na non stopie są sinusoidy tego zmęczenia w zależności od organizacji dnia i czasu z nim spęczonego ale drobna acz ogromna różnica jest taka że własne dziecko się je kocha i to zmienia dużo. Moje to moje i koniec. Do mojego nie czuję obrzydzenia tylko czystą miłość. Swoje się uwielbia przytulać, całować, z zabawą bywa różnie jak napisałam zależy od organizacji i to trzeba regulować. Jeśli matka jest wypoczęta ktoś ją odciąża to będzie z przyjemnością się bawić z własnym dzieckiem, jeśli jest cały dzień przeorana obowiązkami domowymi i dziecko jest na niej uwieszone to już może być gorzej jednak własne dziecko ma zawsze taryfę ulgową w traktowaniu w porównaniu do obcych. Wobec własnego dziecka zmeczona matka zawsze będzie mieć gdzieś tam uczucie dla niego. I nawet jak będzie zła to szybko jej przejdzie bo rozczulenie do dziecka zawsze wyjdzie na wierzch. Własnemu wszystko się wybacza. Obce zawsze będzie jak kamień w bucie. Stąd też sie wziął motyw złej macochy w bajkach, po prostu różni się patrzenie na obce dziecko a na własne. Dlatego ja wiem że nie nadawałabym się na bycie macochą, bo nawet przy najlepszych chęciach i staraniach różnica w uczuciach w srodku zawsze będzie i to mimowolnie odbijałoby się na traktowaniu, np. okazywanie/nie okazywanie dziecku czułości.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Wytłumaczę jak chłop chłopu. porównaj to sobie autorko do psa...miałaś lub masz? Twój pies jest najpiękniejszy na świecie a psy innych beznadziejne ;)) tak samo jest z dziećmi . pozdrawiam .

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Autorko jeśli męża nie ma całymi dniami albo po pracy nie udziela sie w domu to będziesz mieć bardzo ciężko. Jak mąż cię będzie odciążał to macierzyństwo będzie do przeżycia. Jak będzie jeszcze trzecia osoba regularnie do pomocy to żyć nie umierać. Ja tej trzeciej opcji nie posiadam. Drugą mam a więc do przeżycia. Jednak obojętnie pierwszy, drugi trzy trzeci przypadek to u normalnej kobiety miłość do dziecka zawsze jest. Gorzej jak się trafi kobieta która nic nie czuje do dziecka wtedy rozgrywa sie dramat z czego wtedy chyba dziecka najbardziej żal bo takie dziecko sie nigdy na świat nie prosi, a z babami, z ich rozumem lub jego brakiem to różnie bywa.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Wlasne dzieci jak najbardzieju męzca, bo spedzasz z nimi kazdą chwile i dzialasz na wyokich obrotach. Cudze dziecko masz kilka godz a wlasne caly czas pod opieką

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Mnie zawsze draznily i meczyly obce dzieci, od jakiegos czasu poswiadam wlasne i musze powiedziec ,ze wlasne dfzieci jak najbardziej potrafią wymeczyc, wyssac z energi , poniewaz w ich wychowanie wklada sie calą swoją osobe , w ich okielznanie rowneiz nerwy potrafią byc z szargane, wiec to nie ejst tak ze wlasne dziecko nigdy nie bedzie meczące, czy zawsze bedziesz przy nich wypoczeta bo nie!!1 wychowanie dzieci i opieka nad nimi to nie lada wyczyn i nie rzadko czesta orka. Kocham je ale jestem wyczerpana i to nie jest tak z etylko ja sie zajmuje dzieckiem bo nie, ale jak sie wychowuje dziecko to trzeba je poskramiac i naporstowywac, uzerac sie , a dziecko potrafi wyssac z energii

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Nigdy nie przepadalam za dziecmi i nie przepadam, ale moje to dla mnie jedna wielka przygoda , nie przypuszczalam, ze tak sie bede z nich cieszyc, z kazdym dniem i rokiem coraz lepiej, radosniej , ciekawiej. Nie przypominam sobie zadnych zlych momentów ( choc pewnie były czasem trudniejsze ) , a juz sa dorosłe! Nieprzerwana radość - wiec i tak bywa.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Sympatyczni, madrzy ludzie maja przewaznie takie same dzieci - zwlaszcza, gdy się przyłożą do wychowania. Wiec jesli sie dobrze oceniasz, autorko, to bez strachu .. :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Autorko dziecko to przede wszystkim straszne obciążenie psychiczne, nie wiadomo co byś robiła to i tak non stop do końca życia będziesz miała jedna myśl w glowie czy z dzieckiem wszystko ok, juz nigdy tak naprawdę nie będziesz wolna

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×