Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

pandzia_ae

Psychiczny "kolega"

Polecane posty

Cześć, nazywam się Ania, mam osiemnaście lat i piszę, ponieważ potrzebuję wygadać się, nikomu nie mówiłam o tej sprawie i nie wiem, jak zapomnieć o tym wszystkim, mam traumę. Jakiś czas temu (dokładnie dwa lata) poznałam pewnego chłopaka. Dwa lata starszy ode mnie, wysoki, przystojny, w moim typie. Chodziliśmy razem na boks, byliśmy w tej samej grupie, często mieliśmy razem sparingi. Byłam jedyną dziewczyną. On - Mateusz - na początku (przynajmniej tak mi się zdawało) miał cudowny charakter; podobne poczucie humoru, takie same zainteresowania, gusta, podobne postrzeganie świata, był miły, sympatyczny, lojalny. Mieszkał niedaleko mnie, dwie, może trzy ulice dalej, więc często się spotykaliśmy, biegaliśmy razem, jeździliśmy na rowerach i tak dalej. Kilka miesięcy po zapoznaniu się, dowiedziałam się, że bierze różne używki, a ja - jak to ja - chciałam pomóc mu się z tego bagna wyplątać. Chłopak miał niesamowite samozaparcie, nie powiem. Powiedział mi raz, że skończy dla mnie z tym wszystkim. Tylko dla mnie. No dobra... nie udało się, lecz brał dużo rzadziej. Zachowywał się tak samo normalnie... do czasu... Mati ubzdurał sobie, że jestem jego dziewczyną, popadł w swego rodzaju obsesję na moim punkcie, był zazdrosny i zaborczy (pomimo tego, iż byliśmy TYLKO znajomymi). Potrafił o trzeciej w nocy zadzwonić. Kiedy siedziałam o tej godzinie przy telefonie, widząc połączenie, odruchowo je odrzucałam, wiecie... A on dzięki temu wiedział, że jeszcze nie śpię. Wtedy zaczynał pisać, jednak nie normalne wiadomości, lecz jakieś psychiczne bzdety, coś typu "Grzeczne dziewczynki już dawno śpią, Anuś" i różne takie głupoty. Lekceważyłam to, wiadomo, chłopak się musi wyszaleć. Brałam to... humorystycznie? Coś takiego. Jednak kilka tygodni później było już źle. Bardzo źle. Mateusz potrafił pobić, bądź uderzyć kolegę, z którym aktualnie rozmawiałam, wracałam ze szkoły, szłam do sklepu, cokolwiek. Traktował mnie jak rzecz, jak swoją; tylko on miał prawo zbliżyć się do mnie, a innym - cytuję - "rozerwałby gardła". Zaczynałam się bać. Bardzo. Był nieprzewidywalny, w niektórych momentach agresywny. Jednak nigdy w stosunku do mnie. Poza przedmiotowym traktowaniem ZAWSZE przy mnie był słodki, romantyczny, miękki, nigdy zimny czy oschły. Jakbym była jego środkiem na uspokojenie. Nieraz po bliskim spotkaniu z kolegami (bijatyka) podchodził do mnie zdenerwowany, jakby chciał na mnie nakrzyczeć, czy - broń Boże - uderzyć, jednak nigdy tego nie robił. Racja, miał czasem twardszy głos, rozkazywał, jednak nie spotkałam się z jego krzykiem i wyzwiskami w moją stronę. Pamiętam, jak powiedział mi, abym nie spotykała się z innymi chłopakami. Przyznał, że jest strasznie zazdrosny i jak widzi mnie z kimkolwiek innym niż on, ma ochotę - znów cytuję - "połamać mu palce, by już więcej mnie nie dotknął". Ja niestety należałam do swojego rodzaju buntowników i powiedziałam mu łagodnie, że nie jest moim chłopakiem i nie może dyktować mi warunków. Że mam prawo mieć koleżanki, jak i kolegów. I wtedy zaczęły się te gorsze dni. Mateusz chodził wściekły, często ściskał mi nadgarstki kiedy rozmawialiśmy (podczas rozmowy często staliśmy naprzeciw siebie, a on wtedy błyskawicznie sięgał po moje ręce i zamykał je w uścisku). Bolało, jednak umiałam ukrywać takie rzeczy. Następnego dnia, po takich incydentach, często miałam sine nadgarstki, jednak ignorowałam to. Wtedy też zaczął krzyczeć na mnie. Powiem szczerze - nie jestem strachliwa, jednak jego krzyku bałam się bardziej niż czegokolwiek. Brzmiał jak demon. Kilka dni po pierwszym jego wybuchu w moją stronę nie wytrzymałam i wygarnęłam mu, że boję się go, że nie czuję się bezpiecznie i żeby przestał. I wtedy zrozumiałam, że popełniłam błąd. Pamiętam, że wtedy Mateusz przyparł mnie do ściany mojego pokoju i mocno ścisnął moje ramiona, byłam w pułapce. Krzyczał, krzyczał, że nie mam prawa dyktować jakichkolwiek warunków, że to on ma władzę i jeśli chcę to mogę się przekonać. Drżałam z przerażenia, jednak znów mu się postawiłam. I wtedy właśnie mnie uderzył. Dostałam kilka ciosów, pierwszy był lewy sierpowy w żebra, pamiętam ten ból do dzisiaj. Połamał mi trzy, może cztery żebra. Następnie płaski w twarz i kopniak w brzuch. Po tym ostatnim osunęłam się na ziemię i płakałam. Po prostu mnie złamał, nie wytrzymałam. Mati uklęknął nade mną i zapytał, czy się nauczyłam. A ja znowu zrobiłam głupstwo - splunęłam mu w twarz. To również źle się dla mnie skończyło. Ogólnie to tak minął rok. Ja żyłam w strachu, jednak nadal się stawiałam, a on bił mnie, zawsze dotkliwie i tak, bym zapamiętała to na długo. Potem zniknął na około siedem miesięcy. Pół roku temu znów mnie naszedł, byłam wtedy na mieście z bratem. Wtedy właśnie Piotr - bo tak ma on na imię - obronił mnie przed nim samą obecnością (Mati chyba zamierzał się na mnie, jednak jak ujrzał chłopaka obok mnie, odpuścił), nie powiedziałam mu jednak, że go znam. Byłam i jestem mu za to wdzięczna. A teraz? Teraz już nie ma Mateusza. Obiecałam sobie, że zgłoszę to wszystko na policję, jednak zniknął. Zniknął i mam nadzieję, że się już nie pojawi. Jednak to, co po nim pozostało to trauma do mężczyzn. Boję się zbliżyć nawet do dobrze znanych kolegów z boksu, czy z samochodówki. Czy macie pomysł, jak mogę odbudować zaufanie do chłopaków?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Przykro mi z w powodu tego co przeszłaś. Przede wszystkim nie ma co oceniać wszystkich jedną miarą. Wiadomo wariatów nie brakuje,ale szkoda zmarnować szansę na związek i normalnego faceta bo może naprawdę jest inny. Musisz go po prostu obserwować. Masz już doświadczenie i wystarczy,że nie pozwolisz,żeby poprzednie doświadczenia się powtórzyły. Jeśli zauważysz,że podnosi na Ciebie głos, jest obsesyjnie zazdrosny to lepiej uciekaaaaj póki możesz bo to już blisko do rękoczynów.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Marna ta twoja prowokacja

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dlaczego miałabym kogokolwiek prowokować? Jestem częściowo anonimowa w internecie, więc uznałam, że podzielę się tą sprawą.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
nie przejmuj sie takimi komentarzami bo zawsze sie tak trafi. moze po prostu odpusc sobie zwiazki na jakis czas? daj sobie spokoj. jestes mloda masz jeszcze mnostwo czasu. daj sobie czas i skup sie na sobie. a jak kogos poznasz to powoli badaj jego zachowania. zobacz jak zachowuje sie w stosunku do zwierzat, do rodzicow, do kobiet swoich siostr itd. mozna duzo na tej podstawie zaobserwowac. ja sie do nich odnosi czy je szanuje.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Dziwie ci sie ze od razu tego nie zgłosiłas na policje i dałas sie obijać tyle czasu..jeszcze moge zrozumiec sporadyczne sytuacje gdzie facetowi puszczają nerwy bo nie umie sobie radzic z emocjami ale ten twój to psychol i damski bokser..dlaczego rodzina ci nie pomogła widząc siniaki i złamane żebra..wiedząc jak on cie traktuje..przeciez ten facet powinien juz dawno siedzieć

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×