gdy traci sie zaufanie do wlasnego meza......

Dlugo i duzo by pisac ale nie wiem co robic i co o tym sadzic? Myslalam, ze jemu moge ufac jak bardzo sie mylilam. Wychodzi na to, ze jego cele mijaja sie z moimi i ogolnie naszymi planami. Mamy klopoty finansowe(on nie ma stalej pracy). Wydarzylo sie cos co pochlonelo pieniadze i zyjemy ledwo z miesiaca na miesiac. Zeby sie "odkuc" maz chce wyjechac za granice i tu sie pojawia problem a nawet dwa, czyli zostaje sama z dzieckiem na rok. Druga kwestia wyjdziemy na prosta zostanie tam dluzej i zarobi na mieszkanie -i tu go zapytalam czysto teoretycznie bo wiedzialam jaka bedzie odpowiedz(och jakze sie mylilam :/ ) mianowicie zapytalam czy mieszkanie zapisze na nas po polowie a on odpowoedzial, ze nie. Nie jestem zadna materialistka ale ja dla niego wiele poswiecilam i jestem oddana ale to mnie zdziwilo. Za chwile powiedzial, ze zartuje ale niesmak pozostal... jakies sugestie?

Jak jego mieszkanie i on na nie pracuje to dlaczego ma zapisac na oboje?Frajera szukasz?

bo tak jest w małżeństwie frajerze

Nie szukam frajera nie nazywaj go tak. Po prostu chodzi o to,ze ja tez sie posiwecam, utrzymuje rodzine i nie wyjade zarabiac wieksze pieniadze bo mamy male dziecko

Mase kobiet ma małe dzieci i mężów pracujących za granicą. Nie rozczulaj się tak nad sobą, zajmiesz się dzieckiem i czas szybko minie. Gdybyś nie była taka roszczeniowa i umiała zarobić pieniądze allbo chopciaż je oszczędzać to może on nie musiałby wyjeżdżac za granicę.

14:38 bo ci zylka peknie