Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość gość

Mam dość mojej rodziny i samej siebie

Polecane posty

Gość gość

Nie mogę słuchać żalenia i negatywnego patrzenia na wszystko mojej matki... Czegokolwiek nie robiliśmy, to zawsze miała problem. Brat miał pasję (normalną), to był problem i ciągłe gadanie, ja coś miałam (wolontariat, zwierzaki) to ojej... Teraz znów chcę mieć zwierzaki, ale ją namówić? nie bo nie, nieważne, że zawsze sama na nie łożyłam, jeździłam do weterynarza etc. Jesteśmy - na dzień dzisiejszy - biedni. Nie, nie myślcie, że jesteśmy taką typową biedą i patologią, zupełnie byście tak nie powiedzieli. Mamy długi na kilkadziesiąt tys (bo mama nie płaciła rachunków, tylko zamiast tego "zapewniała życie" jak to ona mówi), które spłaca moje rodzeństwo, które się już wypłaciło, a nam nie starcza do pierwszego (ojciec ma dobry zawód, ale dostaje w zasadzie chyba najniższą krajową, matka nawet tysiąca nie ma, bo jej zredukowali etat). Tydzień po wypłacie zaczyna się jazgot mamy - że bieda niszczy, że to, że tamto, że jakie to ona ma życie z ojcem - i ucieczki ojca, który od czasu do czasu rzuci jakimiś pieniędzmi, które gdzieś (jak mu się zechce) zarobi na dodatkowych zleceniach. Generalnie to jest masakra. A co ze mną? Ja wylazłam ze stanów depresyjnych i trochę podleczyłam fobię społeczną, studiuję (ale niespecjalnie przyszłościowy kierunek) na 3 już z kolei kierunku (na poprzednich cuda świata się ze mną działy i wcale nie mówię o nauce, a o psychice), który kończę za rok. Pracuję, ale w zasadzie calusieńkie wypłaty oddaję mamuśce na "wieczne nieoddanie". Postanowiłam, że zapłacę tylko trochę rachunków i nie dam ani grosza... Bo to sensu żadnego nie ma. Mama nie jest oszczędna, ja też nie byłam, ale uczę się tego i wychodzi mi nieźle. Mama jak dostanie wypłatę to pokupuje kosmetyków, słodyczy (mimo, że wyraźnie mówię, że nie musi, ale i tak je jem...), wychodząc pewnie z założenia, że i tak jej nie starczy, to po co oszczędzać. Nie wyjechaliśmy chyba nigdy na wakacje pomijając wyjazdy z pracy ojca. Zawsze jeździliśmy do babci (na ten cel oczywiście były pożyczane pieniądze/brane pożyczki). Ostatnio rodzice narzeczonej brata powiedzieli, że już sobie zarezerwowali wyjazd nad morze i moja mama w domu rozpoczęła jazgot, że bieda ją zniszczyła etc. Szkoda, że nic z tym nie robi, poszła do dodatkowej pracy i ma i tak niewiele więcej kasy, ale uparcie twierdzi, że ma "dwie prace!". Mam dośc ich niezaradności, a najgorsze, że czuję się taka sama, mam się wyprowadzać, ale boję się, jak moje życie się potoczy, nie wiem w jakim zawodzie pracować. Matka twierdzi, że mój facet ma mnie utrzymywać... (mam chłopaka, który za mną szaleje i o n na pieniądze nie zwraca uwagi). Czuję się,jakby ktoś mi dał w twarz, jak takie coś słyszę. Nigdy nie chciałabym na nikim żerować. Chcę mieć pracę, w której będę się spełniać i robić coś pożytecznego. Lubię pracować, jestem introwertyczką, ale pracuję w obsłudze klienta i nawet mi się to podoba.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Już nawet ja szukałam rodzicom pracy, mama ma zawodowe i ma 50 lat, ale ja wierzę, że da się coś zmieniać na lepsze. Za granicę? też szukałam, chciałam nawet opłacić kurs języka, ale ZERO inicjatywy...Jedyne co słyszę, to "ja się nie nadaję, jestem za stara, zmęczona". OK, to niech nie narzeka, że jest biedna, i zacznie dostrzegać jakiekolwiek pozytywy w życiu. Tata ma świetny zawód, ale on jest takim "dzikusem", ze pracy nie zmieni, poza tym nie zna pewnych technologii... Moje rodzeństwo sobie radzi, brat programista, siostra w banku pracuje.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Proszę o nie wyzywanie, krytykowanie, tylko powiedzcie mi - skupić się na sobie czy dalej starać się im pomóc? Nie chcę, żeby oni w takim stanie tu zostali. Nie chcę jak rodzeństwo wspierać ich w tym marazmie, pożyczając ciągle kasę. To nie jest normalne.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Przepraszam za napisanie tego posta dość niespójnie i chaotycznie. Jak to czytam teraz, to się łapię za głowę.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
nie martw sie starymi. wiekszosc z takiego pokolenia taka jest

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Podziwiam Twoja wytrwalos autorko, zrobilaas co moglas. Pomysl o soboe badz zdrowa egoistka, jestes mloda dasz rade, masz faceta moze zamieszkajcie razem zawse to latwiej utrzymac. Twoja matka jest jakas toksycxna. WspolcUje Ci.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Myśl o sobie przede wszystkim. Starym nie pomożesz no najwyraźniej sami nie chcą sobie pomóc.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Nie opisałam tu szerzej je jzachowania w stosunku do mnie, dawania w twarz etc, tu jest dużo do opisywania, zachowywała się tak jak nie miała najmniejszego powodu (byłam zalęknionym dzieciakiem słuchającym się jej we wszystkim, nawet w gimnazjum gdzie zaczęła sobie pozwalać na więcej). Nie daj boże, żebym miała jakiekolwiek swoje zdanie czy zainteresowania, które jej nie przypasują. Zawsze jest problem. Czy to taniec (nie taki wybrałam jaki powinnam), czy cokolwiek. Filharmonia? Nudziarstwo, po co tam chodzisz? Zwierzęta? "Fanaberia dla gówniary". A potem słyszę 'nie masz zainteresowań, jesteś głupia' taka siaka... Zwala wszystko na innych, swoje niepowodzenia życiowe, nawet Nienawidzę jej a jednocześnie jej współczuję Nie powiedziałam o niej chłopakowi, on do niej idzie od razu jak do nas przychodzi i z nią gada, przy innych jest miła, ludzie ją lubią.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Sobą też jestem załamana. Mam 23 lata, zrobiłam za mało w życiu, kończę nieprzyszłościowe studia, chciałabym się realizować w ciekawej pracy, a nawet nie wiem, jakiej. Jestem pogubiona, mam bardzo niską samoocenę, myślę, że sobie wszędzie nie poradzę. To i tak sukces, że jestem na tych studiach i pracuję, bo kiedyś nie byłam w stanie nawet iść na rozmowę kwalifikacyjną. Ja nie chcę mieszkać z chłopakiem, chcę mieszkać sama. W ogóle nawet relacja z nim w jakiś sposób mi uwiera. Nie umiem zawierać bliższych relacji, więzi, czuję wewnętrzną wrogość. Nigdy nie marzyłam o domu, dzieciach. Wolę sobie żyć sama i wcale nie jestem wtedy nieszczęśliwa, wręcz przeciwnie. Trochę jestem typem zosi samosi.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Z jednej strony wierzę, że można zrobić naprawdę dużo, z drugiej - spoczywam na laurach, nie dlatego, że mi się nie chce, tylko dlatego, że myślę, że jestem niewystarczająco dobra, za głupia... porażek też w życiu trochę poniosłam i one jeszcze bardziej mnie zniechęciły. finalnie więc nie różnię się wiele od rodziców... bo studiów i pracy wcale za sukces nie poczytuję. Studia to tylko studia, a praca dorywcza.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ostatnia psychoterapia mi nie pomogła... Funkcjonuję na poziomie poniżej własnych oczekiwań, spełniam ledwo minimum...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
autorko nie martw sie, zycie to wzloty i upadki

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Twoja rodzina jest toksyczna. Nie możesz się nimi martwić.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
i twoje rodzenstwo tak sie zgadza zeby ich oplacac?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Boję się też, że wrócą mi bóle brzucha. Miałam je mocne kilka miesięcy. OD dziecka mam IBS, biegunki ze stresu, ale takiego czegoś nigdy nie miałam, takich bóli... Ciężko je znosiłam. A mama mnie oskarżała często, że to moja wina "stresujesz się jak głupia i stąd takie coś masz, mam cię już dość" W ogóle boję się chorób, często myślę, że jakbym miała np. nowotwór to szybko by mnie zjadł, bo nie byłabym w stanie z tym walczyć, z tak niską odpornością na ból i przerażeniem przed życiem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Mowisz tak bo matka cie zle wychowala moim zdaniem powinni karac za takie wychowanie bo to znecanie sie. Twoja matka sama nusiala byc skrzywdzona w dziecinstwie i ma daleko do Boga, Bog w rodzinie uzdrawia tu potrzeba cudu dla Ciebie przede wszystkim bo przez to co zrobila Ci wlasna matka nie umies funkcjonowac w sferze uczuciowej,woezi relacje itp.ciesz sie ze masz faceta bo powinien vie wspierac to naturalne.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Błagam... ona ma akurat blisko do Boga. Chodzi do kościoła, czasem nawet w tygodniu, ciągle puszcza pieśni o Bogu, czyta o różnych rzeczach i mówi że u góry jest jej "jedyny przyjaciel" taka to wierząca, a tak krzywdząca... Ja ani nie wierzę ani wierzę, mam swoje zdanie na wiele tematów, ale nie jestem typem, który uważa, że zjadł wszystkie rozumy, nie cierpię, jak ktoś się mądrzy, że Boga nie ma... bo tego nie wie nikt.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ale co mi z relacji, skoro TO JA żyję i ja mam spełniać swoje cele i się realizować? nic mi nie da poprzytulanie się z facetem i posłuchanie jak mnie kocha i chce wspierać. NIC, rozumiesz? nigdy nie miało to na mnie wpływu. To, że ktoś mi powie, że we mnie wierzy, nie sprawi, że tak się stanie. To ja sobie to muszę poukładać i poradzić. Nigdy nie byłam z osób, które opierają się o inne osoby i jeśli je stracą, to sobie nie radzą. Ja sobie nie radzę, ale z różnych innych względów, samotność nigdy nie miałą wpływu na mój stan psychiczny, jak zaczęłam pracować a potem w końcu poszłam na studia te ostatnie, byłam sama. Nie miałam znajomych poza dwiema osobami, które tutaj nie mieszkały. I normalnie żyłam :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
A mój facet naprawdę chce dojrzałej, szczerej relacji. Ciągle o tym mówi, dąży do tego. Tylko jak mówię, mi to nie pomaga. Chcę z nim być, ale ja nie potrzebuję kolejnych etapów związku. ON o tym wie, ale mu zależy na mnie, bardzo.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
nie każdy musi z kimś być

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ok, rozumiem, że nikt nie chce już pisać. Nie chce sie pewnie czytać :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×