Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość gość

Mój lekarz pracuje w szpitalu w którym chcę rodzić, no i?

Polecane posty

Gość gość

Mój lekarz pracuje w szpitalu w którym chcę rodzić-czy to jakaś nowa moda? Zaznaczam, że nic mi do tego na co kto wydaje swoje pieniądze. Chcą babki wydawać po cztery stówy za wizytę to ich sprawa, ale trochę mnie to śmieszy. Sama jestem po przejściach, ciąża dużo mnie kosztowała emocjonalnie, zdrowotnie i finansowo, ale czy naprawdę wydaje wam się, że chodzenie na wizyty do ginekologa-szefa wszystkich szefów zapewni wam jakieś specjalne traktowanie? Czerwony dywan wam będą rozwijać? A już naiwnością jest myślenie, że taki doktor nie ma co robić tylko czatować w szpitalu całą dobę, bo może akurat wy zaczniecie rodzić. Niektóre kobiety, jak tak słucham i czytam, myślą, że lekarze nie mają co robić tylko odbierać od nich telefony o każdej porze dnia i nocy, jakby nie mieli własnej rodziny, własnych spraw, własnego życia. Znam przypadki gdy jedna z drugą liczyły na specjalne traktowanie,bo mój lekarz pracuje w szpitalu w którym chce rodzić, a jak przyszło co do czego to nawet komórki nie odebrał albo akurat wyjechał. Po czasie żałowały wydanej kasy. Ja na kontroli po poronieniu (dziś już jestem matką) byłam u ordynatora i w życiu bym nie chciała by prowadził moją ciążę. Takie sławy ginekologii potrafią przyjmować pacjentki w niedzielę o dziesiątej wieczór, kasować jak za zboże, a pacjentek mają tyle, że nie ma możliwości, by każdą zapamiętali i załatwili specjalne traktowanie jakby były księżną Walii. Kobiety jednak naiwnie wierzą, że mój lekarz pracuje w szpitalu, coś im załatwi. Czasami tak bywa, ale częściej to naiwność i kasy szkoda.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Kobiety na rzęsach stają, bo taki mamy system. Ja nie miałam znajomości, nie płaciłam cegiełek, mój lekarz nie pracował w szpitalu, ani mi w głowie łapówki i załatwianie cesarki (i tak miałam ze względu na ułożenie dziecka) i jakoś żyje. Z perspektywy czasu uważam, że cała ta histeria jest niepotrzebna.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ja chodziłam prywatnie do lekarki, która nie pracowała w szpitalu w którym zamierzalam rodzić. Babka jest bardzo dobrym specjalistą, USG na każdej wizycie. Bardzo dobre i życzliwe podejście. Na kasę ile jest usg? 3-4? Masz rację z tymi, które chodzą na wizyty i myślą, że lekarz będzie czekał z dywnem na rodzącą. Znam przypadki kiedy pani była śmiertelnie obrażona, bo lekarz nie odebrał tel o 4 rano, a ona miała skurcze!!!!! Bez komentarza.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ale to nie tylko o to chodzi, by ten konkretny lekarz był na dyżurze. Przy porodzie i tak większą rolę odgrywa położona. A jak dajesz jej kartę ciąży i ona widzi nazwisko lekarza, to traktuje pacjentkę inaczej niż taką "obcą" z ulicy. Już na rejestracji widać różnicę. U mnie tak było. Na dzień dobry krzywa mina i konsternacja czy aby na pewno przyjąć. A jak widziały kartę ciąży i nazwisko lekarza, to zmiana o 180 stopni. I dodać muszę, że mój lekarz za wizytę bierze niespełna 100 zł, na każdej wizycie badanie, usg, pogawędka. Jest takim lekarzem z powołania. A do tego pracuje w szpitalu i jest poważany i lubiany. To co w tym złego? Czuję, że jestem pod dobrą opieką. Tak czy siak chodziłabym prywatnie a nie państwowo, bo u nas państwowo jest taki cud miód lekarz, że dziękuję.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
W moim portfelu nie siedzisz i nic ci do tego co zadecyduje. A mnie śmieszą takie jak ty, co gadką nadrabiają.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Też tego nierozumiem. I niema różnicy czyja jest się pacjentka. moja mama chodziła do ordynatora a jak przyszło rodzić to omal mój brat niezmarl. Niema co liczyc na cud chyba że w szpitalu ma się znajomości pracuje ciotka itp to wtedy oczywiście.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
bo to prawda, ze inaczej traktuja. W karcie ciazy jest napisane kto prowadzi ciaze, a niektorzy to sie potrafia zapytac "do kogo pani chodziła?". Ciaza to niezwykły czas i jezeli kobiecie da to komfort psychiczzny to cos w tym złego? ja miałam prywatna opieke połoznej za która zapłaciłam 1000 zł, natomiast załuje ze nie zapłaciłam dodatkowo za sale alla "apartament". A dlaczego? bo moje dziecko miało problemy zdrowotne a ja byłam z kobietami, które rodziły i wychodził szczesliwe po paru dniach, a ja do samego konca nie wiedziałam kiedy wyjde. Poza tym, dla meza to tez był dyskomfort ze obok lezy obca kobieta, porozmawiac sie nawet nie da... Takze uwazam, że komfort psychiczny najwazniejszy!! zwłaszcza jesli kogos na to stac !

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość PW32
Ja chodziłam na fundusz cała ciążę, usg co miesiąc, z tego co pamiętam, o ile nie ma każdej wizycie. KTG pod koniec ciąży na każdej.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
11.21 W pierwszym zdaniu napisałam, że nic mi do tego na co kto wydaje swoją kasę. Sama straciłam dziecko w 5 miesiącu, a drugie jest wcześniakiem. Gdybym chodziła na nfz to pewnie nigdy nie zostałabym matką. Kasy poszło sporo, ale do głowy by mi nie przyszło, że jak będę mieć "odpowiednią pieczątkę" w karcie ciąży to czerwony dywan mi będą rozwijać. Niektórym kobietom tak się wydaje, że właśnie "położna miała kwaśną minę", ale to często nadinterpretacja. Prawda jest taka, że jak ma być dobrze to będzie i kombinowanie jak koń pod górę jak tu sobie załatwić lepsze traktowanie niewiele daje jak przychodzi co do czego (chyba że się rodzi w prywatnej klinice to na czerwony dywan i skakanie jak wokół księżniczki można liczyć).

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Moją ciążę prowadził lekarz że szpitala, w którym rodziłam. Wyobraź sobie, że spędziłam w szpitalu dwa dni przez porodem, a ten facet codziennie po 2-3 razy przychodził do mnie na oddział, rozbił badania, rozmawiał o samopoczuciu i dopingował, żeby się poród zaczął bo było już po terminie. Był też w kontakcie telefonicznym z lekarzami z oddziału, o czym mnie oni poinformowali. Przychodził między operacjami i jeszcze przepraszał, że tak mało ma czasu. Za żadną szczególną opiekę mu nie płaciłam, na nic się nie umawialiśmy. To po prostu wspaniały człowiek, tacy bywają.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Jednak jest różnica autorko, nie masz racji. Mi kiedyś lekarz ginekolog wystawił skierowanie na badanie HIV, babka w laboratorium powiedziała że w tym szpitalu nie wykonują takich badań .A druga mówi do niej"Ale zobacz kto wystawił"i mówi"poprosimy panią" bo wystawił ordynator tego szpitala....To było 9 lat temu w małej miejscowości.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
11.38 Napisałam, że najczęściej to nic nie daje, a nie że nigdy. W małych miejscowościach zresztą takie układy jakoś mniej dziwią.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Lekarzy dzielę na dobrych i partaczy, a nie na szaraczków i ordynatorów.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
11.18 Wszystko zależy od ludzi, a nie od pieczątki. Jak ktoś jest wypalony pracą albo się nie nadaje to i pieczątka go do pionu nie doprowadzi. Ja nie miałam prowadzącego ordynatora ani kuzynki położnej i na opiekę nie narzekałam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ja miałam lekarza z prywatnej przychodni który pracuje w szpitalu w którym rodzilam. Odbierał telefony zawsze lub oddzwanial ( nie naduzywalam tego ,dzwoniłam już jak była potrzeba), zrobił mi cc ( wskazanie to stan po pierwszym cc), przyszedł się przywitać rano przed cesarka. Nie namawiał mnie na poród naturalny tylko poinformował ze mam możliwość rodzić naturalnie lub cc i decyzja należy do mnie i ze jak cche cc to on je zrobi. Bardzo dobrze zainwestowana kasa.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
ja mialam cc w szpitalu, gdzie pracuje moj lekarz, w nocy odeszly mi wody i zadzwonilam do niego, akurat mial dyzur, pozniej siedzial po godzinach zeby mi zrobic cc, mimo ze mial za soba 24 godzinny dyzur to siedzial dluzej z mojego powodu, a nie musial. Nie placilam nic za to. Za wizyty w ciazy tez nie placilam, bo mialam prywatna opieke finansowana z pracy. Po za tym w ciazy jak mial jakies watpliwosci to kazal mi przyjsc na oddzial na badania. Takze nie zgodze sie z tym co piszesz. Sa jeszcze lekarze z powołania. Jak ktos rodzi naturalnie to rzeczywiscie wazniejsza jest polozna.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ja chodzę do lekarza, który pracuje w szpitalu ale to małe miasteczko i każdy ginekolog który przyjmuje w tym mieście pracuje też w szpitalu ale widać różnicę w traktowaniu pomiędzy nimi. Ordynator to lekarz starej daty, dla niego usg to wymysł, cukrzyca ciążowa to fanaberia, badania co miesiąc też. Mój lekarz zleca wszystkie możliwe badania, robi często usg, jak przyjmie mnie do szpitala to zawsze przyjdzie i wszystko wytłumaczy, chodzę do niego już 10 lat i jestem zadowolona ale każdy lekarz ma swoje pacjentki. Dla mnie ten ordynator to kawał chama (mówię o usposobieniu i odzywaniu się do pacjentek) ale dużo kobiet go chwali. Ale chociaż chodzę prywatnie to w pierwszej ciąży liczyłam się z tym, że mogę rodzić bez niego bo chyba logiczne, że on nie mieszka w szpitalu. Ale niestety niektóre kobiety tak myślą, że jak zapłacą 100 zł miesięcznie to już chyba mają lekarza na własność i on powinien być na zawołanie, zero wyobraźni.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
A ja nie rozumiem skąd pewność że jeśli lekarz przyjmuje w danym szpitalu, to od razu wizyty płatne. Ja poszłam do lekarza który przyjmuje w szpitalu w którym wprawdzie nie zamierzam rodzić, ale musiałam tam leżeć w czasie ciąży. Bynajmniej nie po to żeby mieć lepsze traktowanie- tam stosunek do pacjenta jest naprawdę bardzo dobry bez względu na to kto jest lekarzem prowadzącym, a pacjentki samego ordynatora są traktowane tak samo jak pierwsze lepsze "z ulicy". Po prostu ten szpital ma bardzo dobre wyniki jeśli chodzi i patologię ciąży, i wiedziałam że lekarz który na co dzień ma do czynienia z takimi przypadkami, będzie wiedział jak moją, powikłaną ciążę prowadzić. Tak że z premedytacją wybierałam takiego, a nie innego lekarza ze względu na miejsce pracy. Przyjmował też w przyszpitalnej przychodni, ale na NFZ- i tu obalę kolejny błędny mit że na NFZ trzeba "prosić się" o skierowanie na badania czy jest problem z usg... usg miałam na każdej wizycie (fakt, zdjęć nei dostawałam poza pierwszym), badań miałam naprawdę sporo i wizyty też tak często jak trzeba. A rodziłam w jeszcze innym szpitali, z zupełnie innych powodów, i opieka również była tak rewelacyjna że mimo komplikacji, czułam się jak VIP, również ordynator przychodził na konsultacje po badaniach, po każdym badaniu miał czas na rozmowę ze mną.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Nie twierdzę, że na nfz nie ma dobrych lekarzy, ale ja jakoś na nich nie trafiam. Nfz to jedno a cztery stówy za wizytę u ordynatora to przegięcie w drugą stronę i często się ta kasa "nie zwraca", ale kto bogatemu zabroni, nie?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ten kraj jest tak urządzony, że każdy kombinuje i chachmęci ile wlezie byle tylko mieć jakieś korzyści. Ginekologia to super specjalizacja. Matki wydadzą ostatnią złotówkę na ciążę. Biznes jak każdy inny.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Autorko: Ja chodziłam właśnie prywatnie do ordynatora. Ale nie dla tytułu, ale dla wiedzy i znajomości tematu mojej choroby. I cieszę się że tak robiłam bo dzięki temu wszystko się udało. Poprzednią ciążę prowadziłam również u lekarza pracującego w szpitalu (innym) i również byłam zadowolona. Leżałam miesiąc na patologii ciąży i widziałam różnicę w traktowaniu pacjentek swoich szpitalnych lekarzy. Nie wiem co Cię tak śmieszy?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Śmieszą mnie właśnie babki, jak ktoś tu wcześniej napisał, myślące, że jak płacą stówę miesięcznie za wizytę to mają lekarza na wyłączność i traktowanie jak księżna Kate pewne jak w banku. Jak taki lekarz ma wiedzę, potrafi prowadzić trudną ciążę to rozumiem wydawanie takiej kasy, ale wychodzenie z założenia, że pójdę do pana ordynatora "X", bo jak zobaczą "pieczątkę to położna spuści z tonu, bo ja jestem pacjentka szefa" to kuriozum. Znam babki które tak myślały i zaliczyły życiowy zonk na porodówce, bo czerwonego dywanu brak a ordynator takich pacjentek jak one miał od groma i nie będzie się z każdą cackał.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
I na czym niby polega to specjalne traktowanie na oddziale położniczym? Że lekarz przyjdzie i się uśmiechnie pytając o samopoczucie? To niby jest warte tyle zachodu? To powinien być standard, a nie traktowanie pacjentki "z ulicy" jak pacjentki drugiej kategorii.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Nawet to, że przyjdzie i zapyta jak się czujesz, jest jakimś wyrazem opieki i daje poczucie, że twój lekarz się tobą przejmuje. Ja tak miałam. Dodatkowo badania, ręka trzymana na pulsie cały czas. I ciągle powtarzanie, że jak cokolwiek się zacznie dziać to od razu telefon do niego. To daje ciężarnej poczucie bezpieczeństwa. Dodam, że do swojego lekarza chodziłam zarowno na NFZ jak i prywatnie. W szpitalu 'doglądał' mnie sam z siebie, o nic nie prosiłam, nie płaciłam. Byłam w tym momencie jedyną pacjentką na oddziale, którą odwiedzał lekarz. Czy to kogoś aż tak boli? Autorko, myślę, że jak się trafia na dobrego lekarza, to sam fakt, że pracuje w szpitalu jest tylko na plus.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Miło tez, jak po porodzie przyjdzie poznać maleństwo

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Czy trzeba płacić krocie by lekarz się uśmiechał do ciebie?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
15.29 Tu autorka, post wyżej też. Lekarze są dobrzy lub źli, ale mam wrażenie, że teraz jest taka "moda" i pierwsze na co zwraca się uwagę to czy lekarz pracuje w szpitalu. Kobiety mają w związku z tym często nierealistyczne wyobrażenia i oczekiwania. I to społeczne przyzwolenie, że "pacjentki z ulicy są niestety traktowane gorzej, sama widziałam". Widziała jedna z drugą i nie zrobiła nic tylko cieszyła się, że sama ma status "pacjentki szefa" i jej traktowanie jak śmiecia nie dotyczy (i uprzedzam, że sama na swoją opiekę szpitalną nie narzekałam)??? Za to się płaci?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
15.29 Tu autorka, post wyżej też. Lekarze są dobrzy lub źli, ale mam wrażenie, że teraz jest taka "moda" i pierwsze na co zwraca się uwagę to czy lekarz pracuje w szpitalu. Kobiety mają w związku z tym często nierealistyczne wyobrażenia i oczekiwania. I to społeczne przyzwolenie, że "pacjentki z ulicy są niestety traktowane gorzej, sama widziałam". Widziała jedna z drugą i nie zrobiła nic tylko cieszyła się, że sama ma status "pacjentki szefa" i jej traktowanie jak śmiecia nie dotyczy (i uprzedzam, że sama na swoją opiekę szpitalną nie narzekałam)??? Za to się płaci?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Autorko, ale przecież niestety w większości szpitali tak jest, że na dobrą opiekę możesz liczyć jeśli tam pracuje. twój lekarz. O tym właśnie pisałam parę postów temu. Leżałam miesiąc na patologii i dobrą opiekę miałam jak przychodziła moja lekarka albo któryś z zaprzyjaźnionych z nią lekarzy. A tak poza tym horror, przy innym pobycie, gdy ona miała urlop to niczego się nie mogłam dowiedzieć, za wszystkim sama musiałam latać. Patrząc na to: Rak, owszem, wolę płacić i w razie pobytu w szpitalu wiem, że mogę liczyć na swojego lekarza. Z doświadczenia wiem też że personel i położne są życzliwsze w stosunku do pacjentów swoich lekarzy. I kolejna rzecz: Nigdy nie wiadomo czy pomoc w szpitalu nie będzie potrzebna. Jak z ciążą jest wszystko ok to żaden lekarz nie potrzebny. Jak wszystko ok to i krowa może ciążę poprowadzić. Ale tego czy będzie ok nikt nie wie. I lepiej mieć dobrego lekarza ze szpitala niż pierwszego lepszego. Aaaa... I jakie znam lasek co chodzą prywatnie po to żeby ktoś dywan rozłożył. Wszystkie chodzące prywatnie do lekarza ze szpitala chcą mieć w razie czego pomoc tego lekarza i tyle.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ja chodziłam prywatnie, ale lekarz ten juz nie pracuje w szpitalu, prowadzi jedynie swój prywatny gabinet. Poród miałam super, świetna położna, super młode położne stażystki, młody lekarz zszył mnie bardzo ładnie. Teraz juz chodziłbym do przychodni, na dodatkowe usg prywatnie zawsze można pójść. Za wszystkie badania płaciłam - tak Ze skierowaniem w laboratorium wszystko na ubezpieczenie. Jeśli ciąża przebiega bezproblemowo - czasem nie ma sensu płacić i płacić.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×