Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość ritkasarka

Co zrobić z tym związkiem

Polecane posty

Gość ritkasarka

Nigdy nie piszę o swoich sprawach w Internecie, ale tym razem nie wiem co mam ze sobą zrobić i muszę się "komuś wygadać"... Byłam z chłopakiem prawie 6 lat... Jeszcze razem nie mieszkaliśmy z powodu studiów i zarobków, ale już w tym roku planowaliśmy coś szukać. Można powiedzieć, że mieliśmy poważne plany na przyszłość, chociaż troche inne charaktery... Ja byłam spokojną dziewczyną z dobrego domu, a on taki trochę chłopak z ulicy, mam nadzieję, że wiecie o co chodzi. Kłóciliśmy się jak to chyba każdy, ale zawsze naprawialiśmy. On ma trochę trudny charakter, potrafi być podły i ranić, ale jedno było pewne, nigdy nie musiałam bać się o zdradę i inną kobietę. Wiem, że mnie kochał, ale od pewnego czasu działo się źle... Jego dziwny charakter dawał mi już po kościach. Czasem zwykłe zwrócenie mu uwagi kończyło się kłótnią. On nie potrafił nigdy odpowiadać za swoje winy, zawsze starał się zwalić wszystko na mnie. Kiedy coś mu nie pasowało po prostu odcinał się i nie odpowiadał mi na telefon albo sms nawet dzień lub dwa... Nie mogłam sobie z tym poradzić, bo wiele razy to ja przychodziłam skruszona do niego byle tylko się pogodzić, a on i tak twardo dalej mówił "nie mam ochoty rozmawiać"... Każda kolejna sytuacja mnie wykańczała. Nie umiałam z nim czasem rozmwiać. Poza tym był też taki problem, że jestem osobą, która nie lubi za bardzo alkoholu, to znaczy na okazje ok, ale nie trawię takiego picia bo nuda, bo mecz, bo kumple, bo coś tam... On natomiast przeciwnie i to był też nasz odwieczny kłopot. Obiecywał mi, że nie będzie pił jak nie ma okazji, że dla mnie się zmieni, ale kilka razy mu to nie wyszło na czym ja ucierpiałam. Straciłam do niego zaufanie, bo potrafił dać mi słowo i 3 dni później je złamać... Pogubiłam się. Czy ten człowiek jeszcze mnie kocha? Czy obchodzi go nasz związek? Mówił, że tak, przepraszał po fakcie, ale ile można wybaczać? Nie potrafię zrozumieć, jak człowiek któremu zależy może popełniać te same błędy świadomie... Po ostatniej sytuacji, kiedy znowu był brak kontaktu z nim i wywęszyłam, że znowu coś pił, odcięłam się, choć wcześniej próbowałam porozmawiać..Teraz to ja mu nie odpisuję, bo nie miałam juź wyjścia. Może to głupie, ale nawet go prosiłam żebyśmy porozmawiali, żeby powiedział czemu znowu zachowuje się dziwnie... Ale nic to nie dało, on przychodzi po rozum do głowy po dwóch dniach gdy moje serce już pękło... Nie mam siły, ale z drugiej strony to przyzwyczajenie, te 6 lat, te plany i teraz ta samotność. Co zrobić? Jak sobie poradzić? Tak dla wyjaśnienia, raczej nie chodziło o kobietę i tak, a co do alkoholu, to też nie zrozumcie, że to jakiś alkoholik... Pomocy!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
"...zawsze starał się zwalić wszystko na mnie." Tego uczą filmy porno :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Co do tego zwalania winy - mój obecny facet tak ma. Kiedy ja zgłaszam jakiś problem (a robię to niezmiernie rzadko,) on odwraca kota ogonem, robi ze mnie jedyną winną i odgrywa szopkę pod tytułem "nie chce mi się z Tobą gadać) i przestaje się odzywać przez kolejne dni, az go nie udobr****** Dwa razy dałam się nabrać. Kolejny raz po prostu nie odpisywałam, bo byłam wściekła i było mi smutno. Uznałam, że jeśli chce się obrażać i zachowywać jak mały chłopiec, to proszę bardzo, mam ciekawsze rzeczy do roboty niż sterczenie przy telefonie i podsycanie jego przekonania o mojej winie. I od tamtej pory już się nie pokłóciliśmy :P

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Autorko. Pomyśl co będzie jak z nim zamieszkasz :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Pierwsza rada - przestań tyle o nim myśleć. To zadusza związek. I postaw sobie granice. Jeśli nie wywiązuje się że swoich obietnic, jeśli nie reaguje na Twoje prośby i potrzeby, to nie zmieni się dlatego, że zaczniesz się nim przejmować jeszcze bardziej i prosić go intensywniej. Jak dla mnie to jest kluczowy moment Waszej relacji - jeśli nadal będziesz stosować tę samą metodę, czyli "jestem bez względu na wszystko" to moim zdaniem albo on się Tobą znudzi (niestety) albo na zawsze zostanie tak jak jest i Ty będziesz gonić za kimś, kto Cię nie szanuje. Jedyna Twoja szansa, to odciąć się od niego. Ochłodzić relacje. Zmrozić wręcz. Niech sobie wyraźnie uświadomić, że może Cię stracić. Jeśli tak bardzo Ci zależy, szansę możesz mu dać tylko i wyłącznie wtedy, kiedy coś realnie zmieni. Skr**** to za mało. Zmieni, jeśli będzie chciał Cię zatrzymać.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
To jak z dzieckiem. Wyobraź sobie, że każesz mu posprzątać pokój,ono nie sprząta, więc robisz to za dziecko. W taki sposób nigdy się nie nauczy tego, że ma sprzątać samo. I tego, że odmowa sprzątania ma swoje konsekwencje. Musisz być konsekwentna, bo on teraz czuje, że i tak wszystko ujdzie mu na sucho. To przerzucanie odpowiedzialnosci (winy) jest takie typowe... Jeśli wiesz, że coś Cię rani, nie możesz pozwolić sobie na to poczucie winy. Nawet kosztem kontaktu z nim. Bo to Cię wykończy. Jedyną Twoją kartą przetargową jesteś Ty sama. Więc tak jak wyżej - odetnij się od niego. Jeśli nie jest idiotą, domyśli się, że przegina.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Lub zakomunikuj (jeśli tego nie zrobiłaś): jeśli to i to się nie zmieni, koniec z nami. I bądź konsekwentna. Bardzo Ci na nim zależy, więc sądzę, że powody Twojego smutku muszą być z tych istotnych i raczej nie są wydumane. Dziewczyny w takich związkach zwykle usprawiedliwiają i racjonalizują zachowania faceta, bo boją się go stracić. Ale życie w takim upodleniu i przekonaniu, że ta kochana osoba gardzi naszymi potrzebami nie jest niczego warte. Podam Ci prosty przykład. Moja pierwsza miłość po "cudownym okresie", traktowała mnie strasznie, olewała, wykorzystywała, zero wysiłku z własnej strony. A potem "zakochał się" w dziewczynie, która go nie chciała. I co? Kwiaty, prezenty, propozycje spotkań, wyznania miłosne (wyjęte z moich ust na marginesie), płacz, bo nie złożyła mu życzeń urodzinowych. Jak chce to potrafi, uwierz. W wypadku mojego byłego - potrafił udawać. Teraz jestem mądrzejsza i potrafiłabym pokierować tamtą relacją tak, że prawdopodobnie to o mnie by się starał. Tylko teraz wiem też, że nie warto - bo są mężczyźni, których wcale nie trzeba przekabacać ani przebłagiwać, żeby Cię kochali i byli Tobą zafascynowani. Pozdrawiam i życzę powodzenia oraz mądrości :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gośćritkasarka
Nie wyobrażam sobie właśnie mieszkania z nim, skoro tak to wygląda. Co do zwalania winy, to jest bez przerwy tak samo, jakbym nawet przeprosiła go za jego błędy i tak bym była winna. On jest taki... cwany... znajdzie zawsze sposób na to, żeby nie być winnym niczego. Oczywiście mówiłam mu nie raz słuchaj albo się zmienisz albo koniec... Ale co z tego jego zmiana trwa tydzień/dwa i potem znowu cuda. Najgorsze, że z nim jest jak na karuzeli... raz w dołku raz na górze... On jest jak bomba nie wiem co mu odwali normalnego dnia... Owszem zależało mi, ale to nie tak że chce być ofiarą i biegać za nim po prostu lata i przyzwyczajenie, wszystko jakoś mnie trzymają przy nim. Macie na pewno racje, że powinnam odsunąć się na trochę, bo sama po sobie widzę, że jestem kłębkiem nerów

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×