Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość gość

Tak mi źle po rozstaniu że mam mysli samobojcze

Polecane posty

Gość gość

Jeszcze nie tak dawno on sprawiał wrazęnie zakochanego wrecz. Potem w przeciagu miesiaca czy dwoch, cos sie zlego porobilo (nie potrafie powiedzieć co, ale napewno nic z mojej winy) no i teraz mnie olewa... Także uznalam ,ze to juz rostanie bo wyzczajnie mnie zbyl w ostatniej rozmowie :( Czuje sie teraz zle, nie mam na nic checi, mam wiele pracy i nauki a musze sie do tego zmuszac, po prostu jest mi bardzo ciezko z tym wszystkim, nie wiem dlaczego on sie tak zachował bo nie zasłuzyłam sobie na takie traktowanie, ale nawet jesli (w co w sumie watpie) jeszcze sie kiedys odezwie to i tak juz nic z tego nie będzie, po prostu to koniec i to mnie przeraża najbardziej... Bo juz jakos nie mam nadziei, ze bedzie lepiej. W ostatnim czasie podrywało mnie 2 facetow, ale chociaz mi sie podobali ich spławiłam bo kolejna ewentualna porazka by mnie chyba dobila. Dlatego, ze moje poczucie wartosci juz by calkiem spadlo wtedy do zera. Wiec zrobie sobie przerwe bo za duzo tego wszystkiego jest ostatnio w moim zyciu. Do tego nowa praca i sesja na studiach, rozstanie... Za duzo sie dzieje i boję się, że jakby mnie jeszcze ktos inny teraz odrzucił to moja psychika by nie wytrzymała i nie wiem, jeszcze bym sobie coś zrobiła. Cieżko mi, ale tylko tu sie moge wygadac tak zupelnie szczerze bo niestety w realu nikt mnie nie rozumie :( Rodzice mówią, ze powinnam sie wziac w garsc i tym podobne rzeczy, przyjaciolka mam wrazenie, ze nie calkiem mnie rozumie, a kolezankom nie chce tego wszystkiego opowiadac bo nie sa mi az tak bardzo bliskie... Nie wiem jak dam sobie z tyum radę, powtarzam sobie, ze muszę być teraz silna bo nie mam innego wyjscia. Ale to jest trudne bo czuje sie naprawdę źle. Po pierwsze z tego powodu, że zależalo mi na nim jak mało na kim wcześniej, a miałam kilku facetow, a pod drugie dlatego, że moje poczucie wartosci bardzo spadlo przez ta sytuacje. Ale on to ma oczywiście gdzieś jak ja mogę się z tym czuc, mysli i myslał o sobie. jeśli za jakis czas by sobie nawet o mnie przypomniał to dostanie kompletna zlewke ode mnie. Ciezko zakonczyc jakis etap w zyciu jesli sie tego nie chce,ale niestety jestem do tego teraz zmuszona, to byl jego wybor niestety :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
To zrozumiałe, że jest Ci ciężko i to przeżywasz, w końcu ten chłopak był ważną osobą w twoim życiu. Nie wmawiaj sobie na siłę, że "musisz dać radę", tylko, że chcesz dać radę. Nie wyobrażasz sobie nawet ilu facetów których spotykasz myśli o tobie w samych pozytywach i chciałoby się z tobą umówić (chociażby ta 2 których spławiłaś). Chociaż moim zdaniem ocenianie swojej wartości przez pryzmat facetów to głupota, sama musisz wiedzieć ile jesteś warta. Kolejna najważniejsza rzecz, DAJ TEMU FACETOWI, KTÓRY CIĘ ZOSTAWIŁ SPOKÓJ!! nie wiesz moja droga jak działają relacje międzyludzkie a tym bardziej damsko-męskie. Jeżeli będziesz pokazywać jak Ci bez niego źle, albo, błagać go żeby do Ciebie wrócił to nie wróci. Takim zachowaniem tylko bardziej go zniechęcisz, spróbuj się nie odzywać jakiś czas i zająć swoimi sprawami, a zobaczysz, że po pewnym czasie zatęskni i zainteresuje się tym co u Ciebie słychać. Nie leć wtedy do niego jak mucha do g****a tylko daj mu się przekonać, że wchodzenie znowu w tą relacje to dobra decyzja. To zadziała jak magnes. Po prostu się szanuj, jak dla siebie będziesz najważniejsza, to inni też zaczną Cię cenić. Powodzenia!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Jestes na pewno młoda i ładna, więc nie rozumiem skąd myśli samobójcze. Kochana, to co teraz jest to etap. Etap, który może umożliwił Ci drogę do INNEGO najlepszego związku w twoim życiu. Życie prowadzi do równowagi, więc nie zrażaj się tym co jest teraz, bo za tydzień (dosłownie 7 dni) możesz być najszczęśliwszą osobą na świecie. Tylko sobie tego nie utrudniaj zamykając się zapłakana w 4 ścianach. Trzymam kciuki za Ciebie!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
08:30, 08,39- dziękuję, jestescie kochane, ze to rozumiecie. Bo w realu nikomu nie mogę się tak całkiem szczerze wygadać. Np. pewnie jakbym powiedziała matce, ze mam mysli samobojcze wysłałaby mnie do psychiatry albo powiedziała, ze mi się w d***e poprzewracało czy coś podobnego. Nie, nie będę go błagać bo wiem, że nic i tak by to nie dało, a wręcz pogorszyło sytuację :( I tak niepotrzebnie do niego ostatnio dzwoniłam po tym jak się nie odzywał te 2 tygodnie.. Może nie powinnam była. Ale nie prosiłam go o nic w tej rozmowie, pomimo, ze mnie spławił, potem się rozpłakałam, ale wolałam żeby nie wiedział jak mnie to bardzo ruszyło, więc udałam, że sie tym nie przejełam... Dobrze, że chociaz w necie mogę się wygadać bo bliscy naprawdę nie rozumieją co teraz przeżywam. Wczoraj próbowałam się wyżalić mojej mamie to zaczeła krytykować moj styl ubierania i figurę... Obiektywnie, pomimo, że mam rozne kompleksy akurat nie uważam żebym sie ubierala zle czy miała zla figurę, jestem raczej szczupła bo ważę 51 kg przy wzroscie 163. A ona zaczela wychwalac moja kolezanke, ktora ciagle cwiczy i jest bardzo szczupla i powiedziala ,ze powinien to byc dla mnie wzor. Tylko ,ze ta koleżanka np. nie ma pracy i nawet nie szuka, rodzice ja utrzymują, a ja pracę znalazłam, no ale to dla niej juz nie jest ważne, ona powinna być dla mnie wzorem. niestety sprawia mi wielka przykrosc takim porownywaniem do innych. Zawsze ktos musi być lepszy ode mnie. No i jak jej sie zaczelam wyzalac stwierdzila, ze pewnie zostane zrzedzącą starą panną... Także już nie będę się jej wyżalać bo widzę, ze ma mnie w d***e, przykre bo nie wie ile teraz mnie to wszystko kosztuje i jak bardzo mi jest ciezko. Po prostu rozne mialam okresy w zyciu, ale nie pamietam zeby mi bylo tak zle jak teraz. Ale mimo wszystko to dobrze, ze mam teraz tyle zajęć tzn. prace i naukę bo chociaz jest mi ciezko to pomaga mi to chociaz na chwile oderwać mysli no i tam moge pogadać z ludzmi, pośmiać się. Chociaz ciezko mi sie teraz usmiechac, ale muszę żeby mnie nie wzięli za jakas ponurą. Chyba mnie tam polubili więc chociaż tyle dobrego ostatnio się dzieje. Ale zycie osobiste to porażka ostatnio... Mogłam dać szansę tym dwóm,ktorzy probowali sie ze mna umowić, ale jakos narazie nie mam na to siły, muszę sobie zrobić przerwę nie wiem, miesiac, dwa , czy nawet więcej. Najgorsze, ze uważałam go za dobrego człowieka, a on mnie tak potraktował, jak jakąś rzecz ktora sie mu znudziła. Jak on cierpiał to go pociesząłam, wspierałam bo np. starcił pracę, ale jak ja teraz ciepię przez niego to on ma to gdzieś, egoista pieprzony

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
up

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Nie rozumiem postawy twojej mamy (odnoszę się do twojej odpowiedzi w dyskusji), twoja mama nie powinna wytykać Ci tego jak wyglądasz, jeżeli jesteś zdrowa (otyłość jest chorobą, a ty ewidentnie nie należysz do osób otyłych przy wadze 51 do 163), nie jesteś również anorektyczką. Nie daj się przekonać twojej mamie do niczego co mówi, sama też nie porównuj się do swojej koleżanki. Wiadomo nie od dzisiaj, ze każdy jest inny. Pamiętaj jednak kochana, że ten facet nie definiuje twojej wartości, ani on ani twoja mama, ani nawet ta koleżanka, jeżeli spróbuje Cię ocenić. Moim zdaniem powinnaś teraz po prostu skupić się na sobie, jeżeli nie możesz zwierzyć się bliskim to daj im spokój, jeżeli potrzebujesz pogadać to jestem teraz tutaj dla Ciebie, żebyś mogła się wygadać i ruszyć dalej.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Swoją drogą popatrz na wszystko z innej strony. Jeżeli ten chłopak mógł tak z dnia na dzień bez wyjaśnień ani powodów odejść od Ciebie to poniekąd dobrze, że stało się to teraz a nie po ślubie. Pozbyłaś się ze swojego życia osoby toksycznej. On nie odzywajac się do Ciebie sprawia, że jeszcze bardziej go "chcesz" (tak działają relacje międzyludzkie, pisałam o tym wyżej), ale On jakoś radzi sobie bez Ciebie, więc ty też musisz. Nie zaprzątaj sobie tym głowy. To zrozumiałe, że nie jesteś gotowa by wejść teraz do kolejnego związku i nie zmuszaj się na siłę. Odpocznij jako singielka, dzisiejsze doświadczenia sprawią, że bedziesz lepsza w kolejnym związku, prawdopodobnie z facetem, który bardziej na Ciebie zasługuje.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
up

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Dziękuję Ci Kochana za wsparcie :) Ja też nie rozumiem postawy mojej mamy, myslałam, że jest moją przyjaciółką pomimo, że jestem już dorosła i mnie wesprze w tych najcięższych chwilach, bo jak pisałam już dawno nie miałam tak złego samopoczucia jak mam teraz, od lat. Dla niej się nie liczy np. że znalazłam pracę, ze mimo tego wszystkiego staram się isc do przodu, to nie jest ważne, tylko zawsze musi byc coś do wytknięcia. Ale już mniejsza o moją mamę, poprostu najgorsze jest to, ze staram sie byc silna, a czasem ta sytuacja mnie przerasta, jakbym straciła w sobie poczucie jakiejś kobiecości, wartości. Inna sprawa, ze trzeba być kompletnym dupkiem żeby tak się zachować jak on. Przykre ,że to najbliższe osoby ranią najbardziej, takie którym ufałam. Mam nadzieję, ze on jeszcze kiedys zatęksni, a ja wtedy juz go nie będę chciała, że będzie jeszcze tego żałowal, chociaz ja juz nie wroce do niego i ta swiadomośc tez jest ciezka, ze zdałam sobie sprawe z tego, ze to koniec i tyle bo to juz wiecej nie bedzie miało sensu. A starałam się, chcialam żeby bylo dobrze

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Masz rację po ślubie byłoby jeszcze gorzej... Chociaż na ślub się nie zapowiadało, ale ogólnie może dobrze, że nie straciłam jeszcze więcej czasu przez niego, chociaz oczywiscie chcialam zeby to trwalo jak najdlużej, ale może to faktycznie bez sensu... Teraz muszę wyjść z domu, ale jak wrócę to jeszcze coś napiszę... Dziękuję, ze moge się Wam wygadać bo naprawdę czasami już wariuję z tego wszystkiego. A nawet przyjaciolka,niby mnie wysłucha, ale mam wrazenie ,ze pociesza mnie bo tak trzeba i przechodzi do innego tematu takze nie mam na ta chwile takiej osoby co bym mogla sie jej wygadac porządnie, a ona by wysluchała tak po prostu , nie oceniała.... Matce juz wcale nie bede sie zwierzać, sama tego chciala, ale nie jest mi bliska osobą.. Mogę z nia rozmawiac o pracy, nauce i pogodzie ewentualnie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
To przykre, że tak jak piszesz - straciłaś w sobie poczucie kobiecości. Powiem Ci tylko, że to siedzi w twojej głowie, dla innych osób jesteś tak samo kobieca jak tydzień temu, miesiąc czy rok, jeżeli w twoim zachowaniu ani wyglądzie nic się nie zmieniło. Jedyne co mogę Ci w tej sytuacji poradzić to to abyś się (przysłowiowo) nie "zapuszczała". Dalej tak samo o siebie dbaj. Nie musisz chodzić do spa, czy kosmetyczek, po prostu staraj się wyglądać schludnie, to wystarczy. A to co najbardziej przekona Cię do twojej kobiecości to będzie mężczyzna, którego na pewno poznasz, jak odetchniesz od obecnej sytuacji (nic na siłę). Wiem, ze teraz trudno Ci wyobrazić sobie kogoś takiego, no bo wiesz na pewno, ze są inni faceci, ale do żadnego jakoś nic nie czujesz. To zupełnie normalne, jakiś czas temu byłam w identycznej sytuacji. Teraz jedyne o czym myślę, to ten "nowy" facet :) Odnośnie twojej mamy to wiadomo, że na pewno zawiodłaś się jej postawą, ale grunt, żeby jej słowa do Ciebie nie przemówiły. Jak dla mnie jesteś na pewno super kobietą, masz pracę, więc sama zarabiasz uczciwe pieniądze i nic nie możesz sobie zarzucić!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
up

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Skoro jak piszesz "na slub sie nie zapowiadalo" to on jednak wcale taki zakochany nie byl jak sobie i nam wmawiasz. I zapewne nie raz pokazal ze wcale mu tak bardzo nie zalezy wuec zaczelas dorabiac sobie wieka milosc do zwiazku.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
A jak długo trwal związek i ile masz lat?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Trwał 2 lata. a lat mam 25. Owszem, chyba wmawiałam sobie, ze mnie kocha, ale był taki czas kiedy mi to mówił i się tak zachowywał jakby kochał...A potem coś się spieprzyło nie wiem z jakiej przyczyny bo ja się starałam,może za bardzo się starałam nie wiem... może za bardzo przymykałam oko na to jak mnie olewał. Wiem, ze popełniłam takie błedy za za wiele mu pozwalałam np. na olewanie mnie. Ale juz czasu nie cofnę, wiec...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Miałam podobnie ze swoim facetem. To znaczy jestesmy ponad 4 lata i jestem troche starsza od Ciebie ale kiedy go poznawalam to bylam w depresji, on mnie z niej wyciagnal i jestesmy ze soba. Do czego dąże. Uzaleznilam sie od niego i wszystko co robilam robilam pod niego. I wrazenie mam ze Ty tak mocno sie zaangazowalas ze mialas podobnie. Ty kosztem jego. Powiem Ci jak to u mnie wygladalo. W pewnej chwili powiedzialam dosc. Nie było konkretnej sytuacji albo jej nie pamietam. Trwalo to chwile. Popatrzylam w lustro i pomyslalam cholera fajna z Ciebie babka co Ty rpbisz. Zaczelam sie inaczej ubierac, bardziej kobieco, przywdziala usmiech na twarz, stalam sie otwarta wobec innych nawet obcych ludzi na ulicy czy w pracy i ktoregos razu jeden Pan mi powiedzial ze ladnie wygladam, inna Pani ze jest bystra i nabieralam na nowo rosla samowartosc ktorej w depresji nie bylo, pozniej przy facecie sie odzbudowala a pozniej przy tym samym facecie spadla. Zauwazylam pewna zaleznosc im ja sie lepiej ze sba czuje tym on gorzej to znosi, chyba nie potrafi sobie do konca poradzic ze ja stalam sie samo wystarczalna. mamy problemu, razm jest dobrze, raz zle ale trwamy ze soba. mowie ci to po co zebys WIEDZIALA ze zwiazek to nie sielanka i ja na przyklad w tej chwili troche zaluje ze sie nie wyszalam wczesniej. nie zdradze go czy cos w tym stylu ale TY nie masz juz zadnych ograniczen baw sie, popatrz w lustro zaakceptuj siebie i UWIERZ ze jestes swietna i moze swiat jest maly ale nie az tak maly zeby sprowadzac sie do jednego faceta. zycie jest krotkie, nie zaluj niczego i sie baw. i uwierz mi naprawde ze jesli w tej chwili czegos zalujesz to za rok albo nie bedziesz o tym pamietac albo dojdziesz do wniosku ze tak mialo byc i wyszlo ci to na dobre. jest weekend. odstrzel sie, wez ksiazke, idz na spacer, do parku, badz usmiechnieta i pewna siebie, albo udawaj pewna, jak sie udaje to w pewnym mmencie to wchodzi w nawtk. Ja po swoich doswiadczeniach wierze w Ciebie chociaz Cie nie znam a skoro jakas obca baba wie ze wszystko bedzie dobrze to dlaczego Ty masz w to nie uwierzyc hmm? :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
ps. a Twoja matka niech sie sama za siebie wezmie bo chyba musi wyzyc sie na Tobie zeby poczuc sie lepiej. Ja tez ze swoja matka mialam problemy i ona mnie nie rozumiala i ja nie mialam od niej wsparcia. kiedys madry facet powiedzial mi ze nie mamy obowiazku kochac swoich rodzicow i mi to bardzo pomoglo bo zrozumialam ze to prawda.Dystans rzecz swieta, przyhamuj, nie zabiegaj, zajmij sie soba, nie musisz jej kochac, jestes Ty i nikt wiecej, jesli ona ma problem to jej sprawa. Ja to w ogole nie rozumiem tego wystawiania matek na piedestal. Nie kaze Ci jej olewac ale po prostu zdystansuj sie do niej i nie zabiegaj o jej wzgledy. Pamieaj ze jestes dorosla i jesli Ty nie zaakceptujesz siebie to nikt tego nie zrobi. Wbrew temu co sie mowi i co jest ogolnie przyjete w kulturze. Matka to tylko osoba ktora wydala Cie na swiat i zapewnila ze nie umarlas z glodu etc Pamietaj ze sama jestes sobie Pania i inni wcale nie sa Ci potrzebni do samospelnienia

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Własnie najgorsze jest to, ze czuje się po tym rozstaniu kompletnie niekobieco i nieatrakcyjnie. a to jest dla mnie bardzo ważne... Nie wiem jakim cudem jakoś chodze do pracy i funkcjonuje, ale czasem czuje taki rozdzierający ból... ciężko to opisać. Płaczę to prawie codziennie. Rano jak się budzę to zwykle z takim dziwnym lękiem... Ogólnie kiepsko to znoszę. Jedyne co mnie pociesza, to chyba, to ze jakbym troche wyladniala mimo tego wszystkiego bo jednak jakas uwage na mnie zwracaja np. w pracy czy na ulicy, choc nie ubieram sie wyzywajaco, ale i tak nie wiem czy faktycznie sie podobam, czy moze mi sie wydawało ze ktos sie obejrzal... takie mam niskie poczucie wartosci teraz. Nawet tych dwoch co ostatnio sie nawinęło spławiłam bo po prostu nie miałabym sily teraz na kolejna porazke, ani chyba nawet nie potrafilabym byc pogodna na randkach z nimi... To wszystko jest chyba za świeże zeby zaczynac cos nowego. Generalnie to jak byłam z nim czulam sie nieraz bardzo szczesliwa, chcialo mi się życ. A teraz uśmiecham się bo tak wypada np. w tej nowej pracy bo w koncu chcę żeby mnie polubili i chyba sie to nawet udalo, choc ciezko sie usmiechac w takiej sytuacji i jeszcze dobrze wygladac i jeszcze uczyc sie do sesji... Wszystko spadlo na mnie teraz jak grom z jasnego nieba. Mam nadzieje, ze chociaz nie obleje egzaminow przez to rozstanie...Uczę się, ale wiadomo, ze gorzej mi idzie jak mam zmartwienie. A z moją matką macie rację bo ona sama nie jest obiektywnie ani szczupla ani super zadbana, a wytyka mi mankamenty, obiektywnie to ja o siebie o wiele bardziej dbam, tak uwazam... Ale ona dodatkowo mnie doluje. Czasem mam takie mysli, ze jakos sobie to zycie uloze i bede szczesliwa, a czasem sie boje, ze bede samotna... Najgorsze, ze czuje sie taka nieatrakcyjna po tym jak mnie rzucił, poza tym brakuje mi go, ufałam mu, a on mnie potraktował tak po chamsku mozna powiedziec bo mnie splawil bez jakichs tlumaczen , moze wcale nie jest takim dobrym czlowiekiem jakim mi sie wydawał

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×