Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość gość

czy któraś z Was rzuciła pracę w szkole?

Polecane posty

Gość gośćninka
na lotnisku na zleceniu, przedszkole dopiero zaczynam, ale mam jeszcze praktyki szkolne do dokonczenia... :(tam mozna umrzec z halasu...a takie male dzieci :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Możę absurd, ale właśnie cały czas mówimy o absurdach. Na tamte absurdy nie załapałaś się, a nie wiesz na jakie się załapiesz. Ja rzuciłam szkołe i nie żałuję. Teraz nie mam stresów z idiotycznych powodów. Decyzja należy do Ciebie. Życzę Ci szczerze powodzenia i współczuję trudnych chwil. Pozdrawiam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Zawsze jest troche spokojniejszych miejsc w szkolach szpitalnych, kuratoriach.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość autorka p
19/05 / 18.06 nie dziękuję.. :) A co teraz robisz? I po ilu latach rzuciłaś szkołę/ To prawda, praca w szkole wciąż zadziwia absurdami, a będzie pewnie coraz ciekawiej... Tylko do czego to prowadzi?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość autorka p
W ogóle to dziękuję Wam za odzew :) Od razu jest mi jakoś raźniej, jak wiem, że nie ja jedna poważnie rozważam ucieczkę z lotniska (spodobało mi się to określenie ;) )

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
18.06 do autorki Po trzynastu latach i dwóch lub trzech miesiącach. Przeszłam do sektora prywatnego. Pracuję dla siebie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość autorka p
18.06 - podziwiam i trochę zazdroszczę... ;) Najtrudniej chyba po prostu się odważyć i podjąć decyzję o zmianie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ja rzuciłam po 3 latach. Nie licząc wcześniejszych 7 miesięcy pół etatu. I każdego dnia jestem szczęśliwa z powodu podjęcia takiej decyzji. Byłam b dobrym lubianym i oddanym nauczycielem. Ale roszczeniowi, leniwi i wymagający dobrego z zachowania dla swoich dzieci które np wagarowały ... i w sprawie których przychodziły faxy z policji aby zdać raport z ich obecności .. Uznałam Że jestem zbyt mądra, żeby się marnować na rozmawianie z takimi idiotami. Za dziećmi tęsknie ale za hałasem i ciągłym dyscyplinowaniem zamiast nauczania NIE.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość autorka p
gość 19.30 Też wciąż mam poczucie, że się marnuję i inaczej powinnam wykorzystywać swoje zdolności i inteligencję niż wciąż dyscyplinując wrzeszczące dzieci i walcząc z chamowatymi rodzicami... Czym się zajmujesz teraz? I co dało Ci taki ostateczny impuls do tego, by rzucić szkołę?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gośćninka
a u was nie ma zadnych inicjatyw w sprawie przywracania znosnego poziomu halasu?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość autorka p
gośćninka - jakoś nie ;) przynajmniej jak dotąd

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gośćninka
to jest nienormalne z tym halasem :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ja odeszłam z przedszkola po 3 latach. Miałam silną nerwicę. Maż nie mógł nawet włączyć tv, zero tolerancji na jakiekolwieć dźwięki. Do tej pory niecierpię jak ktoś mnie trąca, ciągnie za rękaw. Miałam w grupe 27 dzieci plus dodatkowe z podzielonej grupy jesli jakaś nauczycielka zachorowała. Czasem 35 osób. Nie było mowy o solidnej edukacji, wsparciu czy nawet zwykłej rozmowie ( nie słyszałam co do mnie mówią niektóre dzieci). Stałam otępiała i patrzyłam zeby sie nie pozabijały a potem szłam do domu i mogłam tylko położyć się spac. Stres permanentny , nie odpuszczał nawet w wolne dni. Ukojeniem były 2 miesiące wakacji kiedy to dochodziłam do siebie. Teraz kolezanki mają wolny juz tylko 1 miesiąc.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość autorka p
Gość 19.59 Współczuję i jednocześnie gratuluję ucieczki. Tradycyjnie pytam - co robisz teraz? Też zaczynam podejrzewać u siebie nerwicę. Z telewizorem zaczynam mieć tak samo jak Ty... Przestaję tolerować jakikolwiek hałas, a po powrocie z pracy po prostu padam, mimo że jest środek dnia...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gośćninka
i po co ja koncze to wczesnoszkolne i przedszkolne? :( Co ja zrobilam najlepszego :( ps. musze odejsc, potem zajrze, bo mnie kierat wzywa zwany zyciem

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
W szkole nie jest łatwo ale przedszkole to kosmos. Pracowałam pół roku po studiach . Jak wracałam byłam ledwo żywa dosłownie. Nigdy w życiu nie wrocilabym do przedszkola. Teraz pracuję w podstawówce. Przyznaję, że zawsze marzyłam o pracy w szkole. Ale z roku na rok jest coraz gorzej. Poważnie podchodzę do swoich obowiązków, staram się ale coraz częściej zastanawiam się co ja tu robię. Uczniowie to jedno ale rodzice to dopiero można opowiadać.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość autorka p
gość 20.40 Dokładnie... Gdyby chodziło tylko o dzieci, to prawdopodobnie nie chciałabym rezygnować.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość autorka p
gośćninka - może nie będzie tak źle? Każdy jest inny. Ja odkryłam, że podstawówka to zupełnie nie jest mój świat. Nauczania I-III czy przedszkola nigdy w życiu nawet nie brałabym pod uwagę. A skoro Ty jesteś na takich studiach, to znaczy, że może właśnie masz predyspozycje do pracy z małymi dziećmi. Nie dowiesz się póki nie sprawdzisz. ;) Ewentualnie możesz mieć dość dopiero po kilku latach.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Nie wiem jakie jest wyjscie, przedszkola i szkoly prywatne. W Anglosaskich krajach panuje zwyczaj zatrudniania 1-2 nauczycieli pomocniczych na nauczyciela.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gośćninka
dobra, wrocilam ;) No wlasnie ze wzgledu na to, ze by pracowac z dziecmi te studia koncze. Awantur rodzicow tez jestem swiadoma. Znajomi pracuja na lotnisku i mowia, ze tam tez sa awantury i obrywa sie tym, co na 1ej linii frontu a co nie sa niczemu winni. :o

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Zgłoś autorka p dziś gość 19.30 Też wciąż mam poczucie, że się marnuję i inaczej powinnam wykorzystywać swoje zdolności i inteligencję niż wciąż dyscyplinując wrzeszczące dzieci i walcząc z chamowatymi rodzicami... Czym się zajmujesz teraz? I co dało Ci taki ostateczny impuls do tego, by rzucić szkołę? Zgłoś..xxxxxxx To ja ponownie. Impuls był zawsze bo razem z inna koleżanka (tez od języków obcych i świetna dziewczyna) miałyśmy plan ze odejdziemy do lepszej, bardziej ambitnej szkoły gdzie młodzież chce się uczyć. Nasza w rankingach nie była za dobra, zreszta widać było to po uczniach. Ale większość dzieci była dobra młodzieżą. Technikum było trudniejsze bo same chłopaki ale tez można było się dogadać, nam jedynie szkoda było naszych umiejętności, bo byłyśmy świeżo po studiach, języki świetnie opanowane a tu nie ma komu tej wiedzy przekazać. Drugi impuls był taki ze chciałam się nauczyć drugiego języka i ta koleżanka tez. Ja się zwolniłam a koleżanka siedzi w tej samej szkole do tej pory :-/ . Już 11 lat jestem poza szkolnictwem, a 10 w nowej / starej pracy. Zdziwisz się bo pracuje w szeroko pojętej obsłudze klienta dla linii lotniczych. Podróżuje, mam prace 8 godzin i nic mnie nie obchodzi po wyjściu z biura. Wspaniałe uczucie po pracy, ze nie muszę nic sprawdzać, przygotowywać do późnych godzin nocnych. Nieocenione. Nawet tych wakacji mi nie żal.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
To ja z 19.59. Przekwalifikowałam się na neurologopedę, pracuję w specjalistycznej poradni. To również ciężki kawałek chleba ale bez porównania z byciem nauczycielem przedszkola. Jest cisza, zadnego pośpiechu, awaryjnych sytuacji. Praca jeden na jeden, nawet jeśli dziecko ma trudne zachowanie to mogę nad nim zapanowac bo mam tylko jedno do ogarnięcia. I najwazniejsze: dziecko wchodzi i wychodzi. Nikt nie rozlicza mnie z katarków, obiadków, zgubionych zabawek, konfliktow z innymi dziecmi i miliarda "przewinień". Nikt nie zgłasza rano ze: o 10 ściągnąć Jasiowi sweterek, pomidorka z kanapki, na spacerku moze byc tylko w cieniu, ziemniaki lubi jesc tylko łyżką, babcia go odbierze o 13.20 a o 14 .18 przyprowadzi na podwieczorek wiec proszę mu zostawić... I tak 28 osob ze swoimi życzeniami a potem oburzenie ze ja nie panuję nad wszystkim:(. Koniec powiedziałam, trzeba się zacząc szanować :).

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
tak, sprzątanie w szkole już mi się znudziło.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
up

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
up

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Zacytuję siebie samą z wątku Mobbing w szkole: Bardzo trudna sytuacja. U mnie w pracy też coraz gorzej. Chociaż za dyrektorem, jeszcze do niedawna, poszłabym w ogień. Widzę jednak, że przestaje dawać sobie radę w kierowaniu szkołą. Gmina wymaga. Kuratorium. Rodzice. Jest mega dużo pracy. Ci, którzy wspomogą dyrektora w jego działaniu, albo z wielką pompą zrobią cos od siebie mają ,,moc", by wpływać na dyr, by dopominać się o swoje i to głównie kosztem innych. Wiele robi się rzeczy nie związanych tak naprawdę z uczeniem. Mega stres, bo mamy po kilka działań na raz i wciąż pojawiają się nowe i dodatkowe. Rywalizacja. Podłość. Zazdrość. Obozy. Jestem nauczycielem z długim stażem i jak się zatrudniałam to miałam szczęście pracować z uczniami i dla uczniów. Teraz szkoła ma się promować. Ma pozyskiwać pieniądze. Ma kamuflować niskie nakłady na oświatę /własny papier ksero, albo kserowanie sprawdzianów na mieście, praca na prywatnych komputerach, laptopach czy smartfonach itp./ Teczki biurokratycznych dokumentów. Stres i rozgoryczenie potrafią zabić radość i satysfakcję z nauczania i kontaktów z dziećmi. Nie widzę zbytnio szansy na zmianę. Jeśli w innych polskich szkołach też tak jest, to będzie coraz gorzej. Dlatego też nie dziwię się, że jest coraz więcej chętnych, aby z pracy odejść. Stasia Bozowska

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Wydaje mi się, że młodej osobie łatwiej podjąć taką decyzję. Trudniej, gdy człowiek ma już za sobą lata dokształcania się i ma się nie tylko doświadczenie, ale również wiele satysfakcji z pracy i sukcesów. Bo w pracy są też mega chwile, gdy widzimy sens w tym co się robi i człowiek aż chce iść do dzieci. Żal to porzucać. Są jednak momenty, że ten szczytny cel pracy z dzieckiem, taka marcheweczka na kijku, już nie wystarcza. To nie jest taki zawód jak każdy. Tu się nie da jechać na oparach satysfakcji czy uznania. Bo do małego czy młodego człowieka idziemy z ofertą, która wymaga człowieka otwartego, zaangażowanego i spełnionego. Stasia Bozowska

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
U mnie dyrekcja zamykała sie w gabinecie i nie było jej dla nikogo. Kazdy zgłoszony problem nie był rozwiązywany a traktowany jak atak personalny. Kiedy pojawiła się agresja w jednej z grup, zgłoszono potrzebę pracy z psychologiem , nauczycielka otrzymała komentarz zwrotny "Jak to pani sobie nie radzi? Po co wyciągać brudy na zewnątrz. Po co mówic o problemie rodzicom? O wszystko trzeba było walczyć. Nie walczysz, nie wykłócasz sie -dostajesz najgorszą salę ( bez łazienki), najtrudniejsze dzieci, nie dostajesz pomocy dydaktycznych, nie dostajesz urlopu w dni kiedy jest dyzur, masz najgorsze godziny pracy. Na nic nie ma pieniędzy, mimo to musisz robic dekoracje. Wieczne żebranie u rodziców o kartki, papier toaletowy, mydło. Lizusi dostający wysoki dodatek motywacyjny mimo iz nic nadzwyczajnego nie robią. Straszenie zwolnieniem za najmniejsze przewinienie. Ciągłe kontrolowanie, rozliczanie, sprawdzanie. Cokolwiek się robiło, usłyszeć można było tylko wieczne niezadowolenie i kolejne wyśrubowane wymagania.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Bardzo to smutne o czym piszesz. A pozostałe wpisy potwierdzają, że w szkołach często źle się dzieje. Zanim napisałam tutaj to biłam się z myślami, że może ja jestem jakaś dziwna, że się czepiam, że przesadzam i tak dalej. Ważna jest postać dyrektora i to bardzo ważna. U nas dyrektor nie jest typowym dyktatorem i najwięcej wsparcia albo chociaż świętego spokoju mam od niego. Ale jeśli zaczyna być zależny od przydupasków i lizusów to już robi się podle. Bo często kieruje się ich życzeniami i roszczeniami. Dziewczyny zrzucają swoje zadania na innych, od tak. A często też narzucają swoją wolę innym. Brak spokoju i komfortu do pracy. Stasia Bozowska.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Zrezygnowałam po 16 latach. Żałuję, że dopiero po 16. Uczyłam i uczę angielskiego. Mam DG siódmy rok, na swoje wychodzę, śpię spokojnie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×