Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość gość

Czy to ma jakiś sens?

Polecane posty

Gość gość

Nie mam siły już do czegokolwiek. Jestem w związku małżeńskim od 5 lat. Przez te 5 lat non stop były jakieś kłótnie, spory. Mamy 15 miesięcznego syna. Mąż tak naprawdę wcale mi nie pomagał przy dziecku, nigdy nie wyszedł z nim na spacer, nigdy nie wstał do dziecka w nocy. Przez te 5 lat nigdy nie zabrał mnie do teatru, a co najwyżej na jakieś darmowe przedstawienia. Nigdy nie zorganizował żadnego wyjazdu. Nie zrobił mi nawet kawy. I tylko ciągle krytyka z jego strony. Dom też ma w d... Ostatnio w łazience wyskoczyła pleśń. Mówię mu, aby coś z tym zrobił, ale jego to nie obchodzi. Nasz syn nie dostał się do żłobka, a znajomych tak. Rozmawialiśmy o tym, a on do mnie " nic nie umiesz załatwić". Coś we mnie pękło. Mąż nawet nie potrafi jeździć samochodem, mieszkanie sama malowałam i wszystko robię sama. Powiedziałam, że tak żyć już nie mogę i chcę rozwodu. A on na to, że dobrze, ale sama mam składać pozew rozwodowy. Powiedziałam mu też, aby się wyprowadził, bo nie chce z kimś takim żyć pod jednym dachem. Zero reakcji. Wczoraj zapytałam go czy jest w stanie się zmienić, powiedział, że nie. Jaki to ma sens? Ja jestem kłębkiem nerwów, dla niego przeprowadziłam się 500 km, jestem tu sama. To jakaś tragedia. Nie mam komu się wyżalić i serce mi pęka.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Jak widać to nigdy nie miało sensu tylko skąd te małżeństwo?a dziecko? Ledwo rok ma. Nie układało się ale jednak dziecko z takiego chorego związku jest. Ty jesteś samowystarczalna. Pogoń takiego "mężczyznę". To nawet nie facet a c***a.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Będę sama, z moim ukochanym dzieckiem. Może wrócę w rodzinne strony. Tak bardzo szukałam akceptacji, miłości i zrozumienia. To małżeństwo było efektem tej samotności. Teraz mam 40 lat i nie potrafię się pozbierać.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Przykre. Nie widziałaś tego przed ślubem? Kopnij go w cztery litery. Minęły już czasy ze ludzie się ze sobą męczą w imię ... wlasnie nie wiadomo czego. Wszystko jest dla ludzi, rozwody też. Powodzenia .

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Autorko nawet nie wiesz jak Cie rozumiem. Tez nie mam tu rodziny... jakiez bylo moje zdziwienie gdy jego rodzice(moi tesciowie) staneli murem za mna... ale on jak grochem o sciane - sami jego rodzice mowia, ze on juz sie nie zmieni.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Mysle ze lepiej bedzie sie Pani z tego wyplatac. Na poczatku pewnie bedzie ciezko i beda watpliwosci ale to minie. Taka relacja jak Pani opisuje jest destrukcyjna i bedzie sie Pani męczyć do końca życia. Im dluzej bedzie Pani odkladac te decyzję tym bedzie trudniej. Na odchodne moze Pani powiedzieć bylemu juz mężowi, ze moze zlobka Pani nie "zalatwila" ale rozwod juz tak, wiec cos jednak umie Pani zalatwic. Trzeba byc zdecydowanym .Mowic nie. I wyznaczac wlasne granice. Bez tego bedzie Pani nieszczesliwa w zyciu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Jego rodzina też pytała mnie jak z nim wytrzymuję, ale ja już nie daję rady. Taka porażka to moje życie. Te 5 lat to jedno wielkie upokorzenie. Nie mówię, że ja byłam super, ale on zawsze miał wszystko gdzieś. Wszystko było na mojej głowie i ciągłe przytyki. Stąd te awantury. Z tych 5 lat to można napisać książkę.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Dziękuję wszystkim życzliwy za poradę. Zacznę życie od nowa.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×