Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość gość

Nie potrafię okazywać uczuć dzieciom

Polecane posty

Gość gość

Córka ma 2 lata. Syn 5.5 roku. Nie potrafię okazywać im uczuć. Byli planowani i w głębi serca bardzo ich kocham ale przez gardło nie może mi przejść słowo kocham Cię czy inne miłe rzeczy. Praktycznie ich nie przytulam. Tak naprawdę to chyba cały dzień powtarzam tylko : nie, nie wolno i takie tam. Jestem chyba bardzo surowa. Zbyt surowa. Pochodzę z niby normalnej rodziny ale u mnie w domu nigdy nie okazywano sobie uczuć. Nigdy nie widziałam żeby rodzice się przytulali czy powiedzieli sobie coś miłego. Mnie również nie przytulano.Nigdy nie usłyszałam "kocham cie" od taty czy mamy. Czy to przez przeszłość taka jestem zimna czy jest coś ze mną nie tak? Mąż jest w domu tylko w niedziele ze wzgl na pracę. Rodzinę mam daleko. Może jestem taka bo praktycznie tylko na mnie spoczywa ich wychowanie? Może wśród tych wszystkich obowiązków codziennych nie daje sobie i dzieciom czasu na miłość? Jest mi źle z tym wszystkim

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Masz wewnętrzną blokadę. Nie wyniosłaś odpowiednich wzorców z domu rodzinnego. Mam to samo co Ty. Jestem taką kaleką emocjonalną, nikim nie mogę nawiązać normalnych relacji. Zdrowych relacji. Jeszcze na dodatek rodzina się ode mnie odsunęła bo nie ułożyłam sobie jak inni normalnego życia (mąż, dzieci). Zostałam praktycznie sama. Jest mi ciężko z emocjami, uczuciami. Winę ponoszą rodzice. Ale można to naprawić choć bywa ciężko. Nie popełniaj takich samych błędów jak Twoi rodzice, bo ucierpią Twoje dzieci. A potem będą miały pretensje tylko do Was.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Nie wiem jak można dziecku nie powiedzieć "kocham cię" chociażby przed snem. Radzę wybrać się do psychologa, bo z dzieci zrobisz (jak ktoś to dobrze określił )"emocjonalne kaleki".

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Wzorce/ich brak plus wychowanie, ale jednak charakter też. Mnie nie przytulano, nie mówiono "kocham cię", ba, nawet ojciec to mnie wcale nie kochał. Byłam ostatnim trzecim dzieckiem, niechcianą wpadką. Rodzice się nie kochali, wręcz czuło się ten chłód i nienawiść między nimi oraz nienawiść ojca. Do tego znęcanie się psychiczne, zero wychowania, zero empatii, rozmów, ciepła, istna patologia której nie chce mi się nawet opisywać. Bóg mi świadkiem, że obmyślałam zbrodnię doskonałą żeby pozbyć się ojca tyrana i psychopaty. Jaką jestem matką dla swoich dzieci? Nieidealną ale najlepszą, przytulam, kocham, zapewni o miłości, dbam o poczucie bezpieczeństwa, wartości, dużo rozmów. Dbam o wzorzec wspólnie z mężem jako kochający rodzice, ważni razem, wspólnie. Okazuje dzieciom uczucia, bardzo dużo, choć sama nigdy go nie dostałam od rodziców. Obiecałam sobie że nigdy nie powielę schematu, bo jestem odrębnym człowiekiem i czystym jak biała kartka, sama decyduję kim jestem i jaka jestem, oni mnie ukształtowali ale ja jako dorosły człowiek się przekształciłam. Trzeba tylko chcieć odnaleźć siebie, bez wbitych wyuczonych durnych nawyków.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Wybacz, ale wiedziałaś, że jesteś zimna, i i tak planowałaś dzieci. Dopiero po 5 latach (!!!) od urodzenia pierwszego dochodzisz do wniosku, że to jednak nie tak? Nie, no serio, super odpowiedzialne macierzyństwo.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
To tzw .zimny chów :( niestety i ja wiem coś o tym. To okropne uczucie,kiedy kłębią się emocje,a nie sposób ich wypowiedzieć.To tak,jakby ktoś blokadę na gardło załóżył ... Starszym dzieciom nie pamiętam,żebym mówiła,że ich kocham...ale nuczył mnie teo najmłodszy synek,kiedy z zupełną naturalnością i ufnością przytulał się i szeptał:kocham cię mamusiu... a ja.... nauczyłam się odpowiadać.Najpierw to było: ja ciebie też.Po jakimś czasie doszło;ja ciebie też KOCHAM .niestety mój mąż to też taka emocjonalna kaleka,chyba jeszcze większa niż ja.Bo o ile moi rodzice troszczyli się o mnie,czasem wręćz nadopiekuńczo,żeby nie powiedzieć toksycznie,mój mąż wychował się bez ojca( zginął w wypadku,gdy miał 6 lat),to na dodatek matka bardzo surowa,zawsze powtarzała,że ona nie miała problemów wychowawczych,bo je krótko ucinała-w pysk! I dwie takie kaleki się zeszły i o uczuciach nie potrafią rozmawiać i dzieci szkoda...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Jezeli jestes sama z dziecmi, to masz bardzo duzo obowiazkow i jestes spieta. Sprobuj rzadziej sprzatac i prac i poswiec wiecej czasu sobie i dzieciom, takiego spokojnego czasu, na przeczytanie bajki przed snem, na pogladzenie po policzku i wtedy "kocham cie" pasuje do "dobranoc". Musisz probowac, tym bardziej, ze wiesz jakie to wazne.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
p*****le...o szopenie.... tego można się nauczyć.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ja też to znam z domu rodzinnego, ale pracuję nad sobą to raz. Co z Wami jest nie tak, że zamiast się zmienić, pójść na terapię jak same nie potraficie to rodzicie dzieci i je tak traktujecie? Ciekawi mnie jaki był proces myślowy przed pierwszym, drugim, trzecim dzieckiem "mam fanaberię mieć dziecko...może i jestem emocjonalną kaleką, ale fajnie będzie mieć dzieciaka, a co, mogę to mam"?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
wiesz...wydawało mi się,że to bedzie proste i oczywiste,że ja bede inna,ja inaczej... i niestety... to jest silniejsze..terapia? a i owszem byłam,pytałam-terapia z rodzicami,inaczej nie ma sensu

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Taki zimny chów. Było poprzestać na 1 dziecku.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Terapia z rodzicami, co za bzdety. Tutaj chodzi o Ciebie a nie naprawe waszych relacji, za pozno. Poszukaj innego terapeuty. Staraj sie odprezac i usmiechac do dzieci. Kazde "nie" dostaniesz kiedys z powrotem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
21.05. Nieprawda, a co mają zrobić ludzie których rodzice nie żyją już? To co? Duupa z terapii bo oni w grobie? Nie zgodzę się z tym. To właśnie terapia z takimi skostniałymi w przekonaniach rodzicami efektów nie przyniesie, tylko ból i frustracje, bo oni nic nie zrozumieją. Kobieto, zmień psychologa który rozpocznie lub skieruje na terapię. Nie jesteś jednością z rodzicami, z nimi terapia nie ma sensu, teraz jesteś jednością z dziećmi, z mężem/partnerem, to z nimi jesteś na codzień i z nimi masz poprawić relacje a nie z rodzicami.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
to skandal dorosła osoba nie potrafi powidziec kocham cie i to do swojego dziecka ctzn nie zwalaj wine na rodzicow i brak wzorcow od tej pory nie masz prawa tak mówić szoruj szybko do dzieci i masz za zadanie codziennie im mówić ze ich kochasz do znudzenia az dorosną i same ci powiedzą Mamo nie niańcz już nas a teraz jazda do dzieci i mów im po 3 razy dziennie takie masz zadanie na 5 lat dzieńw dzień i zobaczysz po tygodniu jaki to proste i bezproblemowe

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
nie zwalam winy..stwierdzam,że to jest trudne...znaczy trudne do wypowiedzenia.Nie mam problemów typu,że nie kocham dzieci czy że jestem zimna ,jak lód wobec nich...nieee,ja tylko powiedzieć tego nie potrafiłam,ale juz sie nauczyłam...Starsi wiedzą,że w każdej chwili mogli na mnie liczyć,bo zawsze tak było...ale fakt-werbalnie tego nie wyraziłam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
To idź do innego terapeuty. Jak ja byłam na paru sesjach (nie potrzebowałam terapii) to właśnie wyraźnie było zaznaczone, że musze nauczyć się żyć z tym, że nie mam wpływu na innych, ale mam na siebie. Fajnie tu ktoś napisał o tym przekształcaniu siebie. Terapia z rodzicami ma sens gdy mówimy o dziecku czy nastolatku, ale nie o dorosłej krowie, która po wielu latach macierzyństwa dochodzi do wniosku, ze jednak no nie tak wyszło. x I zamiast myśleć "ja inaczej wychowam dziecko bo tak" to trzeba było działać. Zanim pojawiają się dzieci jest mnóstwo osób na, których można "ćwiczyć" - mąż, rodzeństwo, dziadkowie, ciotki, kuzyni czy nawet przyjaciele niespokrewnieni. A nie - machnać sobie dzieci i potem "ojej, no nie wyszło" I ja nie chce mieć dzieci - i właśnie dlatego wkurzają mnie ataki na osoby bezdzietne. Kto tu jest egoistą? :O To moze też powinnam się zabawić w loterię i zrobić sobie dziecko-eksperyment. Co tam, najwyżej spierdolę mu psychę.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Szkoda mi takich dzieci i dorosłych, w domu ńie nauczono cie okazywać uczucia, emocje i niestety nie przychodzi ci to naturalnie, a najgorsze ze dzieci wychowujesz tak samo na "zimnych". A dzieci tak tego potrzebują, one chcą sie czuć kochane, doceniane, w centrum naszej uwagi. Często na płacach zabaw spotykam rodziców którzy jedyne co wypowiadają do swoich dzieci to nie wolno, nie ruszaj, zostaw, odejdź itp i coś mnie strzela. Takie wychowywanie tylko na zakazach. Okaz temu dziecku zainteresowanie, pokaz coś innego wytłumacz a nie ciagle tylko krzyki.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×