Brak akceptacji?

Witam. Drodzy doradzicie mi, bo nie wiem co myslec. Jestem w malzenstwie 3lata, moja corka ma 7 lat i nie jest biologicznym dzieckiem mojego meza. Biologiczny ojciec nas zostawil. Zero kontaktu. Oni probuja sie dogadywac, czasem jest dobrze a czasem nie. Nie potrafia sie dogadac ...... Moj maz jest narwany. Nie krzyczy ani nic z tych rzeczy ale czasem mowi mi slowq ktore bola..... Np. Corka jedzie na wqkacje do babci a on do mnie mowi ze nie chce by wracala z wakacji do domu..... Nie wiem czy mowi serio czy chce mnie zdenerwowac , a to boli .. Moja corka to moj jezus.. moze dlatego ze,dziecinstwo mial zle , nie wiem c

No i zgotowalas swojemu jezuskowi los ze musi cierpiec za innych - jak prawdziwy jezusek - w tym przypadku cierpi za to ze mamusie za bardzo w kroku swedzi i musi miec za wszelka cene gacha ktory bedzie ja drapal!

Pogoniłam bym dziada jak nie wiem co. Po jednym takim zdaniu byłby koniec.

Ona w zaden sposob nie odczuwa tego , bo on jest super . Tylko mi takie rzeczy mowi.. moze poprostu chce mi na zlosc zrobic. Zbedne komentarze zostaw dla siebie, bo widze ze Cie cos meczy..

moim zdaniem powinnaś z nim pogadać tak szczerze powiedzieć ze bolą i ranią Cię takie słowa ,ona jest jednak twoja córka od 7 lat a on jest z wami od 3 wiec nie powinien tak mówić żeby nie wracała no i powinien traktować jak swoje albo chociaż starać się jakoś . Jesteście małżeństwem i sadze , że poważna rozmowa w 4 oczy dorosłych ludzi powinna przynieść jakiś rezultat.

Twoja córka to Twój Jezus? Do psychiatry się wybierz, bo masz ewidentnie coś źle z głową.