Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...
Zaloguj się, aby obserwować  
Gość gość

I co dalej?

Polecane posty

Gość gość

Cześć Wam wszystkim, piszę bo sama już nie wiem co dalej zrobić i kto w tym wszystkim ma rację. Oczywiście chodzi o mnie i mojego męża. jesteśmy razem 5 lat z czego małżeństwem ponad rok. Oboje mamy po 28 lat. Nie mamy jeszcze dzieci. W okresie narzeczeństwa mieszkaliśmy sami w wynajętym mieszkaniu, po ślubie urządziliśmy sobie mieszkanie w domu moich rodziców, ponieważ chcemy rozpocząć budowę domu więc wolimy oszczędzać pieniądze, niż wydawać je na wynajmowanie mieszkania, które nigdy nie będzie nasze. Okres przed ślubem uważam za szczęśliwy, chodź wraz z biegiem lat miałam coraz więcej wątpliwości i w dniu ślubu, w przeciwieństwie do mojego męża nie byłam w 100% pewna, że tego chcę. Już tłumaczę w czym tkwi problem...oboje z mężem pochodzimy z rodzin dysfunkcyjnych. On od dziecka był świadkiem przemocy i alkoholizmu swojego ojca. Wzywana była policja, a oni z rodzeństwem nieraz musieli chować się u wujków..mama do dzis trwa w tym układzie, jest typową znerwicowana ofiarą, uzależnioną od męża...ja z kolei miałam w domu dwóch pijących rodziców, z tą różnicą że moja mama nigdy nie dała się zdominować ojcu, więc do dziś toczą zażarte wojny z wyzwiskami, przekleństwami a swojego czasu i z przemocą. Dziś z perspektywy czasu myślę, że własnie to połączyło mnie z moim mężem...rozumiałam go jak nikt inny i nie musiałam tłumaczyć się za moich rodziców. Wyprowadziliśmy sie z domów, żeby od tego wszystkiego uciec. Mój mąż zabiegał o mnie bardzo, stawiał na pierwszym miejscu, razem radziliśmy sobie z wszystkim. Dla niego to była miłość od pierwszego wejrzenia, a ja pokochałam go z czasem. Zastanawiacie się pewnie co w tym wszystkim jest nie tak?jest i to sporo.. po pierwsze jest między nami sporo różnica, jeżeli chodzi o wykształcenie. Ja skończyłam studia magisterskie, od kilku lat prowadzę swoją firmę, lubie aktywne i przedsiebiorcze życie. Mój mąż z kolei jest po szkole zawodowej i pracuje fizycznie w firmie wodociągowej. Ja zawsze wolałam fizycznych facetów, więc nie jest to dla mnie problem. Niestety mój mąż przy pierwszej lepszej kłótni, podkreśla że on jest gorszy ode mnie, głupszy, że przy mnie czuje się nikim i w złosci powiedział mi nawet, że "walą go moje sukcesy". Zabolalo...nie pomagają moje tłumaczenia i prośby, że wszystko w życiu zależy od niego, że może sie rozwijać, że będę go wspierać... Kolejny problem, chyba najbardziej mi ciążący to nerwowość mojego męża. Potrafi sie wkurzyć o byle pierdołę. Bo ktoś jedzie za wolno, bo moi rodzice sie kłóca u góry, bo sąsiad rano włączy piłe i go obudzi, bo jest przeciąg w domu itp. już milion razy z nim rozmawiałam, tłumaczyłam żeby zaczął olewac niektóre sprawy. On mówi, że rozumie, że żle robi..że przeprasza..że będzie się starał bo mnie kocha, ale to jest silniejsze od niego..i tak jest już duży postęp, bo widzę, że panuj***ardziej nad emocjami ale dla mnie to ciągle mało, bo zamiast odpocząć w domu ja ciągle jestem w stresie jaki on ma humor i jak się zachowa;( a jego przeprosiny i obietnice poprawy nic juz dla mnie nie znaczą.. Kolejny problem to przeklinanie i czasem prymitywne teksty mojego męża. Ja rozumiem, że on pracuje z 30 facetami, że tak każdy klnie i opowiada głupie historie, ale mnie jest poprostu czasem wstyd...ostatnio kiedy kolejny raz go upomniałam, żeby nie przeklinał powiedział że "odezwała się wieśniaczka, która miastową udaje". Obraziłam sie na niego bardzo. On twierdzi, że u niego w pracy każdego mieszkańca wsi nazywa sie wieśniakiem i jemu nie chodziło o to, żeby mnie obrazić i że on sam mówi o sobie, że jest wpół wiesniakiem, wpół miastowym.. Jestem już zmęczona tymi ciągłymi huśtawkami, raz dobrze a raz żle...mój mąż jest bardzo emocjonalny i bardzo przeżywa każdą nasza kłótnię..jest wtedy smutny, nieraz ma łzy w oczach, nie chce rozmawiać..jak widzi ze ja mam łzy w oczach to najpierw sie złości, że znów się czepiam, że pewnie znów mi coś w nim nie pasuję, że chce go skrytykować, poprawiać i że skoro " on jest taki zły to powinnam sobie poszukać innego"ja mu tłumaczę, że musimy o problemach rozmawiać, że nie będę ukrywać jak coś mi nie pasuje i on mówi, że racja, żebym mówiła, ale wiekszość prób takich rozmów on odbiera jako atak, i zamiast przyjść pogadac chodzi zły, mówi że ma do mnie żal, a potem chce żebym zostawila go samego..a ja się tym też przejmuję i tak w kółko. Momentami mam już dość i czuje sie bezradna i nie wiem co robić. Z jednej strony wszyscy dookola mówia mi jakiego to mam dobrego męża, bo pomaga mi bardzo w pracach domowych, jest czuły, często mówi mi że mnie kocha, że jestem jego ukochaną żonką, kupuje mi prezenty, uwielbia spędzać ze mna czas i woli mnie od kolegów, często gdzieś wychodzimy, z pracy dzwoni do mnie po kilka razy, nie pali, nie pije, nigdy nie podniosł na mnie reki nawet w największych nerwach, nie wyzywa mnie, nie poniża, lubi dzieci a rodzinę ceni najbardziej..jest bardzo pracowity, wszystko mi w domu zrobi, wszystko naprawi, pieniądze wszystkie by mi oddał, obiecał pomagac przy dziecku, jest wrażliwy, az za bardzo, przejmuje się mną, nie umie spokojnie pracowac kiedy jest na niego zła, nie umię sie obrażac i nie odzywać, kocha zwierzęta...sami widzicie, że on nie jest taki zły...ale momentami mam ochote się spakować i go zostawić..bo nie radze sobie z jego nadwrażliwoscia i nerwowoscią, z jego przeklinaniem i momentami "prymitywnym językiem", nieumiejętnoscią rozmowy o problemach i częstym krytykowaniem innych...nie jestem do końca szczęsliwa, ale czuję, że nic juz z tym nie mogę zrobić i odechciewa mi się wszystkiego...pomożcie:(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Bądź aktywny! Zaloguj się lub utwórz konto

Tylko zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony

Utwórz konto

Zarejestruj nowe konto, to proste!

Zarejestruj nowe konto

Zaloguj się

Posiadasz własne konto? Użyj go!

Zaloguj się
Zaloguj się, aby obserwować  

×