Gość Natka08101p Napisano Sierpień 7, 2017 Witam forumowiczki. Po raz pierwszy w zyciu korzystam z tej formy "uzewnetrznienia sie".Moze dlatego,ze ktos kto mnie nie zna obiektywnie spojrzy na sytuacje ;-) moje zycie ogolnie jest poukladane,mam stala prace, dom i calkiem sporo obowiazkow w zyciu,dwie prace,jestem zdrowa,mam duzo zainteresowan i calkiem fajnych ludzi wokol siebie,potrafie sobie poradzic z wiekszoscia rzeczy sama i naleze raczej do tych mniej wylewnych jesli chodzi o zycie prywatne. Jest jednen problem-nie moge ulozyc sobie zycoa uczuciowego. Bylam w 5 zwiazkach,z ktorycj jeden byl normalny.Pozostale to zazdrosnicy,ktorzy najchetniej by mnie zamkneli w klatce i urobili sobie na ciepla zonke,pozbawiona swoich zainteresowan. Moze jestem zbyt samodzielna i naprawde radze sobie z wiekszoscia rzeczy lepiej lub gorzej.zwiazkom.poswiecalam zawsze duzo czasu i milosci,rezygnujac z wielu rzeczy,idac czesto na jednostronne kompromisy.Zadnemu z moicj bylych tez nigdy nie dalam powodu,zeby podejrzewal mnie o cokolwiek.Zawsze bylam szczera i czesto mialam.bardziej meski niz kobiecy punkt widzenia. Od jakiegos czasu (jakies 3 lata jestsm sama) i calkiem mi z tym dobrze.Poznalam wielu ludzi od tego czasu,ale kazda relacja damsko-meska szybko sie konczy,bo ja juz chyba po tych doswiadczeniach mam dosc zwiazkow,ale nie rezygnuje z randek,bo jednak licze na to ze znajde kogos ogarnietego,kim nie bede musiala sie wiecznie zajmowac.I tu mamy zonk... bo poznalam ... tylko jest problem-ma zone,o ktorej calkiem duzo wiem.Zaczelo sie od tego,ze to byl nowy pracownik w naszej firmie.W zwiazku z tym,ze nasze obowiazki sie pokrywaja,to duzo zaczelismy gadac tez na prywatne tematy.Osobiscie znam go od pol roku,ale przez znajomych jakies 5 lat.Zawsze dobry ojciec,wspierajacy maz,prawcowity,troche zakrecony,ale szybki.W pewnym momencie zauwazylam,ze cos sie zmienilo.Zostalam wychowana w duchu,ze rodzina to swietosc.Rodzice -raczej-byli sobie wierni.Zawsze mialam cieply,kochajacy dom.Problemy nas nie omijaly,ale jednak ja nie potrafie sobie tego zycia poukladac.i tu pojawil sie on... dokladnie taki jakiego zawsze chcialam.Zadziorny,ale wychowany w tych samych wartosciach.oboje lubimy miec duzo zajec i nasze rozmowy zaczely staczac sie na bardziej osobiste tory.Im wiecej o nim wiem,tym bardziej staje sie mi bliski.Pare razy zdarzylo sie nam przytulic i calowac... oboje tez wiemy,ze to "cos"nie ma racji bytu,bo gadalismy szczerze o tym. Ale jednak... probowalam nawet spotykac sie z innymi,ale nie ma tej chemii. Nie ma tego magicznego "czegos".Dla mnie wystarczy,ze on jest obok .wspolpracuje nam sie nadal dobrze i granica zawodowa i prywatna jest stala. Nauczylam sie odpornosci na uczucia,ktore tym wszystkim kieruja,ale wiem,ze gdybym tylko pozwolila sobie na chwile slabosci.... a najgorsze jest to,ze caluje tak jak nikt mnie jeszcze nigdy nie calowal.To jest jakas masakra. Nie wiem czy ja mam takie dziwne wrazenie,ze mam wszystko i szukam sobie problemu na sile?czy szukam wrazen? Nie wiem juz sama . Mam kolege,ktory ttaktuje mnie jak ksiezniczke,fajnie spedzamy czas,jest dla mnie cudowny "jak woda z Lichenia",ale co z tego jak nie ma chemii.Moze czas sprobowac czegos dla odmiany rozsadnego... ??? Chyba musze poczytac rozsadnych opinii... i dziekuje tym ,ktorym chcialp.sie to czytac Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach