Jestem w związku z moim przyjacielem a nic się nie zmieniło...

Jestem od jakiegoś czasu z przyjacielem. Są jakieś czułości, ale to trochę tak jakby tego związku nie było... Dalej rozmawiamy o tym samym, dalej dzielimy się spostrzeganiem na temat płci, wysyłamy sobie zboczone zdjęcia (np z gier czy p****li) jakby nic się nie wydarzyło, a w sumie powinno... Czy dać sobie spokój?

a czego sie spodziewalas od osoby zaprzyjaznionej? z ktora sie tak dobrze znacie? ze nagle stanie sie zupelnie INNYM czlowiekiem? ososichosi? nie obraz sie teraz, ale jakas niezyciowa jestes chociaz powiedz szczerze, wyrosly ci nagle skrzydla i kopyta i zamienilas sie w mitycznego pegaza z dnia na dzien odkad jestescie w zwiazku?

Przyjaźń a namiętność to dwie różne sprawy i w twoim wypadku raczej wychodzi na to, że zabrakło tej drugiej opcji. A bez niej związku nie będzie.

Problem jest w tym, że: a) nie ma chemii i w sumie to łapałaś go z desperacji/on sobie wychodził sex dzięki friendzone b) dalej jest tym samy człowiekiem i nie zaczął cie zapraszać na romantyczne kolacje... stare małżeństwo czy coś takiego x Bo jakoś nie pojmuję. Cały problem wygląda bardziej na desperatkę w akcji. Spoko, z desperacji mozna i slub wziąć a potem walnąć sobie 5 dzieci

Nie, to nie wyszło z desperacji. Oboje stwierdziliśmy ze coś czujemy do siebie... Że myślimy o sobie... Ja sama często czuję do niego jakieś zapędy seksualne, ale właśnie... Oprócz miłych słówek nic w sumie nie czuję. Boje się ze on nie czuję tego serio, tylko raczej "z braku laku to i kit dobry".

Puchaczu no przecież tak właśnie wygląda i wygladać powinien związek osób w wieku lat 12

Łatwo wywnioskować że to jest normalny związek a nie przyjaciele z benefitami, bo my nie szukamy desperacko dziury do zamoczenia jak wy.