Rodzice zmienili zdanie i co teraz?

Moi rodzice mieszkają w dużym mieszkaniu na 3 piętrze w bloku,trochę na uboczu (czytaj wszędzie daleko )i od dłuższego czasu na to mieszkanie narzekali ( za wysoko,za daleko itp.). My mieszkamy w domu na wsi ale planowaliśmy przenieść się do miasta,bo oboje tam pracujemy i najstarszy syn poszedł tam do gimnazjum. I co, chcieliśmy kupić mieszkanie. Moi rodzice jednak zaproponowali nam swoje. Umówiliśmy się, że my kupimy mniejsze , niżej, takie.jak im pasuje. Mieszkanie kupione a oni stwierdził, że się tam nie wprowadzą. Zostaliśmy więc z mieszkaniem,które jest dla nas za małe, lokalizację jeszcze da się przeżyć. Mąż od wczoraj ze mną nie rozmawia.

Wynajmijcie to kieszkanie.

Kupiliśmy po to żeby mieszkać w mieście

To na wynajem, lokatorzy będą wam kredyt spłacać

Wynająć a za kilka lat tez je sprzedać.

Pytanie co to za miasto, nie wszędzie jest mnóstwo chętnych na wynajem. Szczerze - ja bym była wściekła. Bo mogli zmienić zdanie - ale zanim ich córka wzięla na siebie takie zobowiązanie :O

No brzydko sie zachowali. Tym bardziej ze jak zakladam uxzestniczyli w wyborze tego mieszkania. Nie dziwie sie ze maz jest wsciekly. To jest niepowazne bo zakup mieszkania to powazne zobowiazanie. Jedyne co to zostaje wam wynajac a do rodzicow to ja bym sie juz nie odezwala.

Wybraliśmy to mieszkanie wspólnie. Parter. Mały blok i blisko sklepów i ich znajomych. I nie wiem co się stało. Mam tylko pewne podejrzenia. W sobotę była u nich moja siostra. Wpadłam tam na chwilę i zaraz wróciłam, bo siostra zachowywała się w stosunku do mnie paskudnie. Dwa dni później rodzice poinformowali mnie o swojej decyzji. Właściwie to mama bo tata nie odbiera ode mnie telefonu.

Gdyby to było w sferze planów to po prostu kupiliśmy większe mieszkanie dostosowane do naszych potrzeb i po sprawie.

Tak się nie robi. Zerwij kontakt i tyle. Mówię poważnie. Taka rodzina to kula u nogi.

Powiedziałabym rodzicom co o tym myślę, zrobili totalne świństwo. I wypięła się na nich i siostrę. Same opłaty notarialne to co najmniej parenaście tysięcy, które poszły w błoto, bo wam to mieszkanie nie pasuje. Niby można sprzedać i kupić docelowe dla was, ale przy kupnie nowego trzeba wywalić dodatkową kasę na notariusza. Tego wam jakoś nikt nie zwróci.

A ja bym się zastanowiła nad sobą, czy nie zrobiłam coś pochopnie, bez konsultacji z rodzicami. Bo coś mi tu śmierdzi nadgorliwością i brakiem porozumienia !!!

Jeszcze jakiś czas przed zakupem upewnialismy się czy na pewno chcą przeprowadzki i zamiany. Zapewniali, że tak. Znaleźliśmy mieszkanie razem i oni je zakceptowali. Z resztą jak twierdzili i tak w ciągu tego roku chcieli kupić mniejsze i sprzedać obecne.

Zaloze sie ze chodzi o spora roznice w wartosci mieszkan. Siostra ich pewnie nabuntowala. Musisz z nimi porozmawiac. Jak ojciec nie odbiera to zrob mu najazd na dom.

Podziękuj siostrze